środa, 30 października 2013

Karnawałowych bali czy balów?

Ostatnio, robiąc korektę tekstu, natrafiłam na zdanie "Zbliża się sezon bali karnawałowych". Trochę mnie to rozśmieszyło. Oczyma wyobraźni widziałam drewniane bale, karnawałowo udekorowane. Po chwili, doszłam do wniosku, że autor nie zdawał sobie sprawy, jak poważny błąd popełnił. Forma, której użył całkowicie zaburzała komunikację. 

Postanowiłam zapytać znajomych, która z form jest poprawna: sezon karnawałowych balów czy sezon karnawałowych bali. Garstka z nich oburzyła się, że zadaję im tak banalne pytanie. Reszta wahała się, którą formę wybrać ...


Zasada jest prosta:

Gdy mówimy o balach karnawałowych, używamy formy BALÓW
www.sylwesteroferty.p


Natomiast, gdy mamy na myśli bale drewna, mówimy BALI.
www.bank-zdjec.com



niedziela, 27 października 2013

Ona już nie wróci, Hans Koppel

Zastanawialiście się kiedyś, jakby to było oglądać swoje życie na ekranie monitora? Sprawdzić co robi rodzina, najbliżsi w danej chwili? Ylva doświadczała tego przez ponad półtora roku. Na ekranie telewizora oglądała jak jej rodzina zmaga się z bólem po jej utracie. 

Młoda kobieta wracając z pracy wsiadła do samochodu, którego kierowca oferował podwiezienie do domu. Już nikt więcej jej nie zobaczył. Mąż początkowo myśląc, że kobieta jest u kochanka, nie angażował się w poszukiwania. Jednak nikt jej nie widział. Wyszła z pracy i ślad po niej zaginął! Wielomiesięczne poszukiwania nie przyniosły żadnego rezultatu, nie znaleziono ani kobiety, ani jej ciała. A najgorsze, że policja podejrzewała tylko jej męża! Typowa rodzinna tragedia spowodowana impulsem. Wielokrotnie zdradzany i poniżany nie wytrzymał... Ukrył ciało, a następnie odgrywał rol zrozpaczonego i kochającego męża. Prawda okazała się jednak dużo bardziej przerażająca. 

Kobieta przez wiele miesięcy była brutalnie gwałcona i wykorzystywana. Zamknięta w dźwiękoszczelnej piwnicy, 10 metrów od własnego domu oglądała na ekranie monitora jak jej mąż i córka rozpaczliwie próbują ją odnaleźć i jak z czasem jej miejsce zajmuje inna kobieta. Przyzwyczajona do swojego oprawcy, zdała sobie sprawę. że będzie żyła tak długo, jak będzie dla niego atrakcyjna i przydatna. Stroiła się i malowała, a gdy mężczyzna przez kilka dni jej nie gwałcił czuła się samotna. Przetrzymywana w malutkim pomieszczeniu tęskniła za kontaktem z człowiekiem, jakimkolwiek kontaktem... A gdyby tego było mało, jej mąż początkowo nie mogąc poradzić sobie z jej brakiem chodził na terapię do psychiatry, nie wiedząc, że własnie ten psychiatra kryje się za zniknięciem jego żony... 

Dlaczego wybrał akurat ją? Co doprowadziło znanego i szanowanego lekarza do tak brutalnych czynów? Okazało się, że Ylva wcale nie była taka święta jak wszyscy myśleli. A psychiatra po prostu wyznawał zasadę oko za oko, ząb za ząb. Wiele lat temu jego córka została trzykrotnie zgwałcona na oczach Ylvy przez jej bliskich kolegów. Co więcej, Ylva zagroziła, że gdy dziewczyna komuś o tym powie, rozpowiedzą, że jest zwykłą dziwką, zaliczającą kilku chłopaków jednej nocy. Dziewczyna nie mogąc uporać się z tym psychicznie, popełniła samobójstwo. 

Książka przerażająca i genialna jednocześnie. Doskonała pod względem psychologicznym, obrazująca syndrom sztokholmski. Pełna nierozstrzygalnych dylematów moralnych. Czy można winić męża, że tak szybko próbuje  ułożyć sobie życie po zaginięciu marnotrawnej żony? Czy czytelnika może oburzać jego euforia wiążąca się z zakochaniem, podczas gdy jego żona kawałek od domu jest brutalnie gwałcona? Przecież to ona go zdradzała i oszukiwała, to ona traktowała związek z nim jak nudny obowiązek. A jednak mężczyzna bardzo szybko zrezygnował z poszukiwań i to może denerwować bardziej niż jej zdrady! Kto jest tym złym? Kobieta, która "pokutuje" za swój szczeniacki wybryk? Czy zrozpaczony ojciec, który próbuje pomścić zmarłą córkę? Czy zasada oka za oko ząb za ząb jest najlepszą formą oczyszczenia? Czy zemsta jest w stanie ukoić ból? Książka kryje w sobie wiele pytań, na które nie ma dobrej odpowiedzi. Czy  w tym wypadku można powiedzieć, że zasada oko za oko, uczyni cały świat ślepym? 

poniedziałek, 14 października 2013

Księgarni czy księgarń?

źródło: nakanapie.pl 
Idziemy do dwóch księgarni? A może idziemy do dwóch księgarń?

Dopełniacz liczby mnogiej to księgarni czy księgarń?

Obie formy są poprawne!
Dlatego możemy używać ich zamiennie. Jednak większość użytkowników preferuje tę pierwszą formę.


piątek, 11 października 2013

Inferno – Dan Brown

Dan Brown – najsłynniejszy pisarz na świecie. Jego odważne thrillery nie raz wstrząsnęły światem. W Kodzie Leonarda da Vinci szokuje wiernych historią potomstwa … Jezusa. W Aniołach i Demonach odkrywa mroczną politykę Watykanu i jej zbrodnie, dokonywane zawsze w białych rękawiczkach. W Zaginionym Symbolu odkrywa tajemnice loży masońskiej. Teraz przyszła kolej na czwartą powieść z udziałem symbolisty – Roberta Langdona, również szokującą.




9 października – wtedy do polskich księgarni trafiła najnowsza książka mistrza thrillerów. Od samego otwarcia po książkę ciągnęły tłumy. Z każdej strony klienta atakowały plakaty INFERNO. Nic dziwnego, w końcu najwięksi fani Browna czekali na ten dzień od lat.
Główny motyw książki fanatykom pisarza jest już znany. Miliony symboli ukrytych w działach mistrzów, których rozszyfrowanie wstrząśnie światem. Tym razem Brown ustąpił miejsca sztuce na rzecz literatury. Boska komedia Dantego, dzieło znane nawet laikom. Piekło, Czyściec, Raj. Etapy wędrówki ku oczyszczeniu. Kręgi piekielne przedstawiające przerażające wizje grzeszników. Zderzają się z żyjącym współcześnie szaleńcem, który próbuje urzeczywistnić wizję mistrza.
Robert Langdon budzi się w szpitalu we Florencji. Okazuje się, że ktoś próbował go zabić. Został postrzelony w głowę. Ale nie to jest najgorsze. Naukowiec stracił pamięć! Nie pamięta skąd wziął się we Florencji, dlaczego szuka go międzynarodowa policja, dlaczego ukryty w jego marynarce radioaktywny pojemnik otwiera się wyłącznie na jego linię papilarne i czemu amerykańska ambasada nasłała na niego zabójcę! Ostatnim jego wspomnieniem jest spacer po kampusie uniwersytetu, na którym wykłada… na innym kontynencie. Z pomocą lekarki szpitala udaje mu się umknąć przed zamachowcem. Od tej pory rozpoczyna walkę na śmierć i życie. Nie tylko swoje, ale także całego świata! Dzięki wizjom, które go nawiedzają, wie gdzie ma szukać wypełnienia dla luk w pamięci. A jedyne słuszne rozwiązanie wiedzie przez kręgi piekieł Dantego. Langdon jako symbolista wie, że Dante w swoim utworze ukrył drugie dno – dopiero jego poznanie może ocalić świat. Dlaczego? Światowej sławy genetyk odkrył, że liczba ludzi na świecie wzrasta w postępie geometrycznym. W wyniku czego populacja wzrośnie tak gwałtownie, że na ziemi zabraknie surowców naturalnych i ludzie zaczną walczyć między sobą o przetrwanie i … w końcu wyginą. Aby temu zapobiec stworzył strasznego wirusa, który doprowadzi do zagłady połowy ludzkości! Wskazówki miejsca, w którym ukrył wirusa zawarł w … pieśniach z Piekła Dantego.
Genialna intryga, wymieszana ze sztuką oraz zawrotna akcja, całkowicie w stylu Dana Browna. Jak w poprzednich jego książka, nie wiadomo kto tak naprawdę jest dobry, a kto zły. Kto stoi po stronie Langdona, a kto próbuje go wykorzystać, w celu spełnienia swoich mrocznych wizji. Tym razem jednak Dan Brown przeszedł samego siebie. Przez całą książkę bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę. Gdy już wydaje się, że zagadka została rozwiązana, wszystko okazuje się iluzją i akcje kreowana jest od początku, na zupełnie innych zasadach. A co najgorsze, tym razem Robertowi nie udaje się udaremnić planu szaleńca. Po raz pierwszy Langdon się spóźnia. A nierozwiązana zagadka zamieni Ziemię w PIEKŁO.


sobota, 5 października 2013

Co z tym apostrofem?

http://wiedzanieboli.blogspot.com
Jak się okazuje w praktyce, apostrof (') jest jednym ze znaków graficznych sprawiających Polakom niezwykłą trudność.

Kiedy go wstawiamy? 
Warto zwrócić uwagę przede wszystkim na trzy przypadki.


1. Gdy wyraz obcy zakończony jest e niemym (czyli niewymawianym), a uzupełnienie go polską końcówką nie zmienia jego końcowej spółgłoski, np.
college, college'u, college'owi, college'em itd.
Wilde, Wilde'a, Wilde'owi, Wilde'em. 

Jeśli końcówka spółgłoskowa zmienia się, apostrofu nie stosujemy!
( np. o Wildzie)

Tę regułę stosujemy również w przypadku francuskich imion i nazwisk zakończonych es niemym (Combes, Combes'a).


2. Gdy wyraz obcy kończy się na y, a końcówka polska jest przymiotnikowa, np.
Kennedy, Kennedy'ego, Kennedy'emu.

Jeśli końcówka zaczyna się literą y, to nie stosujemy apostrofu! (a y nie podwajamy)
np. Kennedych, Kennedym. 

Bez apostrofu zapisujemy nazwiska, w których końcowe y wymawiamy jako j, np.
Boy, Boya, 
Disney, Disneya.


3. Gdy wyraz obcy zakończony jest literą spółgłoskową niewymawianą, a końcówka jest właściwa przymiotnikom, np.
Rabelais, Rabelais'mu, Rabelais'go. 

W tym przypadku w końcówce pomijamy literę e.





środa, 2 października 2013

Kawałek tortu czy kawałek torta?

www.abcgospodyni.pl 
Jedna z czytelniczek zwróciła uwagę na bardzo ważną rzecz: odmianę rzeczownika tort.

Coraz częściej możemy usłyszeć: Kroję torta, Poproszę o kawałek torta. Podczas gdy prawidłowe formy to: tort, toru (Kroję tort - dlaczego? ponieważ rzeczowniki nieżywotne mają biernik równy mianownikowi, w tym przypadku końcówkę zerową; Poproszę o kawałek tortu).

Problem ten został doskonale wyjaśniony tutaj.



poniedziałek, 30 września 2013

Chłopacy

Pewnie wywołam wielkie zdziwienie pisząc, że forma chłopacy jest poprawna. 
Mimo że wiele osób uważa ją za błąd, liczba mnoga od słowa chłopak to zarówno chłopaki jak i chłopacy. 


Jak pisze profesor Mirosław Bańko:
"Słowniki nie mają do niej (formy chłopacy) zastrzeżeń. Zauważmy, że formy chłopaki używa się w kontekstach niemęskoosobowych (Te głupie chłopaki mnie przezywały), drugiej zaś w męskoosobowych (Ci głupi chłopacy mnie przezywali). Obie formy są więc potrzebne.
Zamiast chłopacy można by mówić chłopcy (od rzeczownika chłopiec), ale w niektórych sytuacjach forma chłopcy wydaje się zbyt infantylna."



kulturawnarodzie.pl 

Bardzo mało osób wie o poprawności tej formy i w dalszym ciągu jest ona ostro tępiona na różnych formach internetowych i blogach.

piątek, 27 września 2013

Nocny marek

memy.pl 
Wiecie skąd wzięło się powiedzenie "nocny marek"? Bynajmniej nie chodzi o żadnego legendarnego Marka. 

Marek (pisane małą literą) to pokutująca dusza; nazwa wywodzi się do mary

Obecnie nocnym markiem nazywamy osobę, która pracuje w nocy; nocą wykonuje czynności, które normalni ludzie robią w dzień. 

wtorek, 24 września 2013

Na ratunek – Nicholas Sparks

Kyle jest prześlicznym czteroletnim chłopcem. Bardzo spokojnym jak nas swój wiek. Wielu powie: aż za spokojnym. Nie wynika to jednak z natury chłopca czy sposobu wychowania… Kyle ma ogromne problemy, które nie pozwalają mu żyć tak, jak innym dzieciom.

Czterolatek ma bardzo poważne problemy z rozumieniem i przyswajaniem mowy. Lekarze zdiagnozowali u niego już wszystko: autyzm, głuchotę, dysleksję i kilka(set)naście innych, skomplikowanych trudności. Żaden jednak nie jest w 100% przekonany o słuszności swojej diagnozy, a już na pewno, nie wie jak chłopcu pomóc. Jego matka poświęca wszystko, aby chłopiec mógł żyć normalnie: rzuca pracę, ćwiczy z nim godzinami, przenosi się do innego miasta, z dala od przyjaciół i znajomych z pracy. Powoli Kyle robi postępy, jednak całkowity przełom w jego mowie następuje w momencie, gdy w tragicznych okolicznościach poznaje Taylora – strażaka ochotnika. Po raz pierwszy w życiu chłopiec ma prawdziwego przyjaciela, który akceptuje go takim, jaki jest. Bawi się z nim, uczy nowych rzeczy, a przede wszystkim wykazuje cierpliwość w porozumieniu się. Co więcej, Taylor również zbliża się do matki chłopca. Wszystko zaczyna się cudownie układać, po czym mężczyzna powoli wycofuje się z życia chłopca i unika jego matki. Dręczony wyrzutami sumienia za śmierć własnego ojca uważa, że nie ma prawa być szczęśliwy. Co tak naprawdę się wydarzyło? Dlaczego demony przeszłości ciągle nękają Taylora? Czemu mężczyzna tak naprawdę został strażakiem? I po co podejmuje się niewykonalnych akcji ratunkowych, balansując na krawędzi życia i śmierci? Czy musi dojść do tragedii, aby mężczyzna przestał żyć błędami przeszłości?

Nicholas Sparks doskonale przedstawia dramat chłopca wychowującego się bez ojca. Historię matki uparcie walczącej o normalny rozwój własnego dziecka. Miłość, która nie ma łatwej drogi. A przede wszystkim walkę o szczęście i próbę wyzwolenia się z przytłaczającego poczucia wina za śmierć bliskiej osoby. Jak zwykle nie obejdzie się bez łez i wzruszenia, gdyż mistrz romantycznych historii uwielbia żonglować emocjami czytelnika. I wychodzi mu to naprawdę doskonale. 

poniedziałek, 23 września 2013

Pochmurno czy pochmurnie?

demotywatory.pl
Mówimy: dzisiaj jest pochmurno, czy dzisiaj jest pochmurnie

Możemy powiedzieć i tak i tak, gdyż obie formy są poprawne. 

Przysłówki od przymiotników zakończonych na -ny tworzymy za pomocą przyrostka -e lub -o. Z tym że przyrostek -e występuje częściej. 

Zdarza się również tak, że występują formy oboczne, jak w przypadku wyrazów: pochmurno i pochmurnie, wtedy używamy ich wymiennie.

Taka sama zasada obowiązuje w przypadku przymiotnika mroźny. Możemy powiedzieć, że jest mroźno lub mroźnie. 

sobota, 21 września 2013

Spójnik "natomiast"

Bardzo często spotykam się z nieprawidłowym użycie spójnika natomiast. 
Np. W latach 2009-2011 pracowałem w ..., natomiast w latach 2011-2012 w... (przykład zaczerpnięty z życiorysu).

Spójnik NATOMIAST jest jednym z wyznaczników zdania współrzędnie przeciwstawnego. Zatem należy go używać, w przypadku wyrażeń stanowiących przeciwieństwo, np. Wszyscy jutro idą do kina, ja natomiast postanowiłam zostać w domu. Mój brat bardzo często choruje, natomiast ja stanowię okaz zdrowia. 

Należy również pamiętać, że używanie natomiast jako spójnika wprowadzającego dopowiedzenie jest błędne. 

Torebki i klątwy

Bestseller NY Times. Książka polecana przez wiele portali zajmujących się literaturą, kulturą, kryminałem. Jednym słowem – reklama pierwsza klasa. Szkoda tylko, że na reklamie klasa się kończy.


Główną bohaterką książki jest Haley Randolph – pracująca, a raczej obijająca się w jednej z sieci sklepów, które należą do jej (podkreślam, bo to ważne) oficjalnego chłopaka. Haley jest odzwierciedleniem typowej głupiutkiej blondynki. Zaczęła studia, ale po co tracić czas na ich kontynuowanie skoro i tak będzie musiała pracować. Dorabia w wielkim centrum handlowym, gdzie godziny pracy spędza na zapleczu popijając napoje energetyczne i wcinając tony batonów. Jej jedynym zajęciem jest kupowanie unikatowych torebek, prosto od projektantów. I właściwie tego dotyczy książka: poszukiwania Przepysznej – tak nazywa wymarzoną torebkę. Gdzieś w tle jest klątwa, dwa morderstwa, o które nawiasem mówiąc jest podejrzana i odkrywanie UFO.
Płytkie dialogi, rodem z amerykańskiego serialu dla nastolatek. Akcja dotycząca poszukiwania mordercy może i byłaby ciekawa, ale postać płytkiej Haley, która jest zdziwiona, gdy faceci nie rzucają się na nią, a dziewczyny żyją czymś innym niż kupowaniem torebek psuje całą lekturę.

Jedna z recenzji zapowiadała: „Kryminał, jakiego jeszcze w Polsce nie było” i faktycznie, w Polsce tak słabego kryminału jeszcze nie było. Nie wiem nawet czy można to nazwać kryminałem, chyba że poszukiwanie torebek jest zajęciem na krawędzi bezpieczeństwa?

czwartek, 19 września 2013

Po prawo, po lewo, po równo

pl.123rf.com
Zadziwia mnie popularność wyrażeń po prawo, po lewo. Stanowią one przecież błędne skrzyżowanie wyrażeń: na lewo/na prawo oraz po lewej/po prawej stronie.

Zupełnie inaczej sprawa wygląda z wyrażeniem po równo, które przez wiele osób niesłusznie traktowane jest jako błędne.

Przyimek po w związkach oznaczających sposób łączy się przecież z celownikiem: postępować po bożemu, wchodzić po jednemu. Występuje także w postaciach: po cichu, po ludzku, po prostu. Wynikałoby z tego, że jeżeli dzielimy to po równemu lub po równu. Jednak mówimy dzielić po równo i taka forma jest akceptowana. Dlaczego?

Musimy pamiętać, że właściwością przyimków jest uściślanie znaczeń. Np. krople nasercowe czy środki przeciwbólowe są dokładniejsze niż krople sercowe, środki bólowe. Tak samo jest z wyrażeniem po równo. Przyimek po wskazuje w tym wypadku, że podział dotyczy wielu osób. 

Po równo stanowi także analogię do aprobowanych przez język konstrukcji: po litrze wody, po kawałku ciasta, po cukierku. 

Ciekawostką jest fakt, że w słowniku wileńskim występowało hasło porówno (pisane łącznie), które znaczyło 'po równej części'.

sobota, 14 września 2013

Uwikłanie, Zygmunt Miłoszewski

„Nie ma złych, są tylko uwikłani”.

Terapia grupowa. Czworo pacjentów, jeden terapeuta. Każdy z nich ugina się pod ciężkim bagażem doświadczeń. Spotkania mają im przynieść ulgę. Jednemu z nich przynoszą…. Wieczną ulgę.

W budynku wynajmowanym przez szanowanego psychiatrę, w czasie jednej z sesji terapeutycznych dochodzi do morderstwa. Mężczyzna, jeden z pacjentów, wyjątkowo doświadczony przez los, zostaje znaleziony z rożnem kuchennym wbitym w … oko. Początkowo dla prokuratora zajmującego się tą sprawą, Teodora Szackiego, sprawa jest jasna: motyw rabunkowy. Złodziej przypadkowo natknął się na mężczyznę i nie chcąc pozostawić świadka – zadał śmiertelny cios. Wszystko nawet trzymałoby się kupy, gdyby nie fakt, że sesje terapeutyczne przypominały, hmmm… spotkania sekty? Pacjenci, realizując teorię ustawień Hellingera wcielali się w członków rodziny wytypowanej osoby. Silne pole wytwarzane przez ustawienie sprawiało, że każdy z obecnych na terapii nie tylko wcielał się w wytyczoną mu rolę. On stawał się osobą, którą miał przedstawiać! Niemożliwe? Nie to jest najdziwniejsze. Dzień przed morderstwem, ustawienie dotyczyło zabitego. Podczas sesji wyszły na jaw rodzinne sekrety, które dla dobra wszystkich powinny pozostać tajemnicą. Czyżby pole było tak silne, a rodzinne konflikty tak wyraźne, że podczas ustawień jeden z pacjentów opętany „ustawieniem” zapragnął śmierci towarzysza? Sprawa nie jest taka prosta, zwłaszcza, że nadzwyczaj dokładnie interesują się nią dawne służby UB. Czy zamordowany miał z nimi coś wspólnego? Dlaczego nagrywał każdą chwilę swojego życia? Co oznacza ciąg cyfr uparcia pojawiający się w pamiątkach po zabitym? I co z tym wszystkim ma wspólnego jego zmarła przed laty córka?

Genialna, trzymająca w napięciu intryga, ironiczne, pełne dobrego poczucia humoru dialogi, nowatorski wątek, utrzymana na wysokim poziomie akcja, a zakończenie? Całkowicie zwala z nóg. Z bijącym sercem rozgryzamy razem z prokuratorem Szackim przyczyny zabójstwa. Do samego końca wydaje nam się, ze tkwimy w ślepej uliczce. Każdy jest podejrzany, a jednocześnie każdy ma alibi. Jednak ktoś musiał zabił. W tej sprawie musimy pamiętać, że „Nie ma złych, są tylko uwikłani”.



Na kanwie powieści powstał genialny film, z nieco zmienioną fabułą:


czwartek, 12 września 2013

Krypta

Każdy zapewne zna mit o królu Midasie, który jednym dotykiem zamieniał wszystko w złoto. Otrzymał ten dar na własne życzenie. Jednak szybko zorientował się, jaką głupotę popełnił: groziła mu śmierć głodowa, ponieważ pokarm również ulegał przemianie. Przed śmiercią zostawił jednak ogromne skarby, tak przynajmniej głosił mit. W tym wypadku okazał się on prawdą.

Dwójka małych dzieci, bawiących się u podnóży Neapolu dotarła do ogromnej jaskini, w całości pokrytej złotem. W centralnym punkcie znajdował się posąg kobiety, która również była ze złota. Czyżby to córka króla Midasa? Dziewczynka i chłopiec wówczas na własne oczy widzieli, jak goniący ich mężczyzna po dotknięciu skarbów sam przemienił się w złoto! Czyżby dotyk Midasa był prawdą? Dzieci dorastały z myślą o powrocie do jaskini i zabraniu skarbów. Chęć posiadania ogromnego bogactwa sprawiła, że byli gotowi dosłownie na wszystko, aby znowu odnaleźć jaskinię. Legenda głosiła, że tylko starożytne urządzenie skonstruowane przez Archimedesa może ich doprowadzić do skarbów. Tylko jak je zdobyć? Wystarczy pomoc sławnego inżynieria i pani doktor specjalizującej się w starożytnej Grecji. A co jest najlepszą zachętą? Oczywiście szantaż. I takim sposobem inżynier Tayler Locke i dr Stacy Benedict podejmują walkę z czasem i starożytnymi łamigłówkami aby spełnić żądania porywaczy i  uwolnić swoich bliskich. Czy uda im się przechytrzyć słynnego Archimedesa i odnaleźć jaskinię? W tym celu udają się w podróż do Niemiec, Włoch, Wielkiej Brytanii i oczywiście Grecji. Na pewno nie będzie łatwo.

Ciekawe połącznie historii, zagadki i nauki. Świetny pomysł, nie do końca ciekawie zrealizowany. Za dużo w tej książce zbiegów okoliczności, przypadkowego szczęścia i niewiarygodnych zwrotów akcji. Bohaterowie kilka(set?)dziesiąt razy ocierają się o śmierć. Już prawie po nich, ale zawsze albo kula odbije się od ucha i przeżyją, albo zamachowca zgubi pistolet. Trochę to wszystko naciągane. Aczkolwiek, sposób ujęcia historii starożytnej Grecji i wyjaśnienie mitu Midasa zasługują na docenienie. 

Cieszymy się z czegoś, cieszymy się na coś

usmiech.hi4.pl 
Cieszymy się z czegoś, czy cieszymy się na coś?

Wyrażenie cieszyć się na coś wśród osób znających język niemiecki często uważane jest za błąd. Warto jednak wiedzieć, że ta kalka językowa została bardzo dobrze przyswojona przez naszą gramatykę. 

W języku polskim mamy bowiem dwa rozróżnienia. 


Cieszymy się z czegoś co dotyczy czasu teraźniejszego. 
Mówiąc Cieszę się z wakacji mam na myśli wakacje trwające w chwili mojego mówienia. 
Np. Cieszę się z prezentu (który przed chwilą dostałam).
Cieszę się z wycieczki (na której jestem). 


Cieszę się na coś, co dopiero będzie. 
Mówiąc Cieszę się na wakacje mam na myśli wakacje, które wkrótce się rozpoczną.
Np. Cieszę się na spotkanie (które odbędzie się w najbliższym czasie).
Cieszę się na wycieczkę (którą zaplanowałam na weekend). 

niedziela, 8 września 2013

Dziwka, kutas, chuj - co kiedyś oznaczały te słowa?

Dziwka, kutas, chuj - nie muszę tłumaczyć dzisiejszego znaczenia tych wyrazów. Ciekawostką jest jednak fakt, że w języku staropolskim miały zupełnie inne znaczenie. 


Dziwka - początkowo istniało słowo "dziewka", które odnosiło się do młodych panien, ale także sprzątaczek, służących, czyli prostych kobiet. Z biegiem czasu "dziewka" zaczęła przybierać coraz bardziej pejoratywne znaczenie. Nazywano tak kobiety niezamężne, a także kobiety lekkich obyczajów (dziewka miało być przeciwieństwem dziewicy). W XIX wieku Tadeusz Boy-Żeleński z "dziewki" zrobił "dziwkę" i taka forma zachowała się do dziś. 


marokoart.com -




Kutas - w Polsce XVII i XVIII wieku "kutas" był ozdobą każdego szlachcica. Stanowił element dekoracyjny, składający się z nici lub sznureczków (dzisiejsze frędzle i pompony). 







Chuj - w Słowniku etymologicznym języka polskiego znajdujemy informacje, że słowo "chuj" związane było ze słowem "choj", które oznaczało "stojący prosto". Bardziej prawdopodobną hipotezą na pochodzenie "chuja" jest jednak wyraz "chujec", czyli po prostu wieprz. 

poniedziałek, 2 września 2013

Dowód

Temat podróży po zaświatach, zawieszenia między tym co realne, a tym co duchowe przewija się w literaturze praktycznie od zawsze. Zwolenników istnienia duchowego wymiaru jest tyle samo co przeciwników. Jedni wierzą w tzw. śmierć kliniczną i związane z nią doznania, inni uważają je za wytwór naszego mózgu. Prawdziwym przełomem okazuje się jednak zderzenie tych dwóch stanowisk.

Eben Alexander to światowej sławy neurochirurg, wykładowca Harvardu, szanowany uczony oddany wyłącznie nauce. Dla niego prawdziwe jest tylko to, co jest naukowo udowodnione. Przez lata styka się z opowieściami pacjentów, którzy leżeli w śpiączce, o wyjściu z ciała, podróży po innym, doskonałym wymiarze, spotkaniu ze zmarłymi bliskimi. Nigdy, nawet przez ułamek sekundy, nie traktował tych opowieści poważnie. Dopóki sam nie zapadł w śpiączkę.

Cierpiąc na zapalenie opon mózgowych przez 7 dni pozostawał w głębokiej śpiączce bez jakichkolwiek szans na wyleczenie. Lekarze powoli zaczęli przygotowywać rodzinę do momentu odłączenia ciała Ebena od maszyn podtrzymujących jego czynności życiowe. Gdy nagle po prostu się obudził… Jego historia została zaliczone do cudów medycznych. Jednak jeszcze większym cudem było to, co sam przekazał. Będąc w śpiączce przebywał poza ciałem. Wbrew historiom, które często przewijają się w filmach nie stał obok rodziny i nie słyszał tego co mówią. Był znacznie dalej. Gdy bliscy robili co mogli, aby przywrócić go do życia on podróżował po innych wymiarach. Może to dość powszechne i banalne, ale przemierzył tunel za którym panowała oślepiająca jasność, a później była tylko muzyka, kolory i miłość. Zaczął czytać wspomnienia ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną stwierdzając, że jego doznania były podobne. Przeżył coś, czego nie można opisać słowami, gdyż w duchowym świecie nie ma słów. Jako naukowiec musiał zmierzyć się z czymś, co wykracza poza naukowe rozumowanie. I stwierdził, że świat nauki i świat duchowy wcale się nie wykluczają. Przeciwnie, one się uzupełniają. Dowiódł, że nasza świadomość „działa” nawet wówczas, gdy nasz mózg jest martwy. Jakim cudem? Lektura książki z pewnością udzieli merytorycznej odpowiedzi na to pytanie. Czy satysfakcjonującej? To już zależy od wiary czytelnika. Czy jesteśmy otwarci na to, co niewytłumaczalne? 

sobota, 31 sierpnia 2013

Bezcenny, Zygmunt Miłoszewski

Długo opierałam się przed przeczytaniem Bezcennego, głównie dlatego, że autor został jednogłośnie okrzyknięty przez recenzentów polskim Danem Brownem. Nie podobało mi się to porównanie. Z całym szacunkiem dla polskich thrillerzystów, nikt według mnie nie był w stanie zrównać się z mistrzem. W końcu za takiego uważałam Browna. Mimo że wielu historyków sztuki (i ludzi nauki związanych z innymi dziedzinami) zarzucali mu mnóstwo poważnych błędów, uważałam, że autor ma pełne prawo do jednego, do subiektywizacji!
W Bezcennym zaintrygowała mnie już okładka. Wiem, że „nie ocenia się książki po okładce”, ale nie ma co się oszukiwać, dobra okładka to jeden ze szczebli do sukcesu książki. Pierwszych kilka stron, przyznam szczerze, trochę mnie zmęczyło. Być może dlatego, że związane były z etapem historii, który wyjątkowo mnie odrzuca. Mnóstwo rozpoczętych wątków, nowych postaci, dziwnych historii, które, na pierwszy rzut oka nie trzymały się kupy. Prawdziwa przygoda z Bezcennym  zaczęła się po niespełna 30 stronach. Kiedy rozpoczynane opowieści zaczęły mnie intrygować. Wtedy poznałam Karola marszanda (handlarza dziełami sztuki), doktor Zofię (specjalistkę od zaginionych dzieł sztuki), kolejny raz pojawił się Anatol (oficer służb specjalnych, tyle, że na emeryturze), a dopełnieniem tej ironicznej grupy była światowej sławy złodziejka dzieł sztuki. Cztery odmienne charaktery, osoby stojące po przeciwnych stronach prawa, miały działać razem w specjalnym, tajnym zadaniu: kradzieży ponoć odnalezionego Portretu Młodzieńca Rafaela na zlecenie… premiera. Zadanie wydawałoby się absurdalne, ale największym zaskoczeniem okazało się to, że grupa obcych, całkowicie odmiennych osób zgrała się lepiej niż niejedna wojskowa ekipa. I pewnie udałoby im się dokonać kradzieży, gdyby cała misja nie okazała się podpuchą! Zostali wystawieni! I to przez kogo? Przez polski rząd. Próbując rozgryźć o co w tym naprawdę chodzi i przy okazji przeżyć rozpoczynają pełną napięcia podróż po Europie. Podróż szlakiem najwybitniejszych impresjonistów, ale także podróż po kartach historii polskiego narodu, ograbionego niegdyś z najwspanialszych dzieł sztuki. Po drodze odkrywają sekrety, które dla dobra amerykańskiego narodu, nie powinny nigdy wypłynąć.

Książka pod każdym względem jest genialna! Mnóstwo ciekawych opowieści, z których każda ma niezwykłe znaczenie dla całości fabuły. Doskonały wykład historii sztuki, podczas którego nawet największy laik nie zgubi wątku. A co najważniejsze, wspaniała intryga, utrzymana na najwyższym poziomie do ostatniej strony! Filmowe zwroty akcji i trzymająca w napięciu fabuła sprawiają, że od tej książki nie sposób się oderwać. Czytając ją, nie mogłam uwierzyć, że została napisane przez Polaka. Gdyby nie pojawiające się często polskie krajobrazy (Podkarpacie, Zakopane, Kraków) i typowo polskie imiona autorstwo przypisałabym bez wątpienia Brownowi. Może to cios dla autora, a może komplement, ale muszę przyznać, że zasłużył na miano polskiego Dana Browna. Moim zdaniem, nie tylko mu dorównał, ale nawet rzucił wyzwanie. Czy Inferno będzie tak dobry jak Bezcenny? Z odpowiedzią na to pytanie, muszę poczekać jeszcze parę miesięcy. Na razie przyznaję, że jako studentka filologii polskiej przeczytałam tysiące książek polskich autorów, ale (wywołując pewnie oburzenia grona profesorów) nigdy tak dobrej! Chyle czoła przed moim nowym mistrzem wyobraźni. 

wtorek, 27 sierpnia 2013

Śmiecie czy śmieci?

www.kwesto.pl
Śmiecie czy śmieci? Aby uniknąć dylematu większość użytkowników języka używa słowa odpady :)

Mamy jeden śmieć, ale wiele śmieci. Natomiast biernik tego rzeczownika ma dwie poprawne formy. Możemy powiedzieć śmiecie, ale także śmieci (w odniesieniu do odpadów). 

Używając rzeczownika śmieć w przenośni używamy wyłącznie formy śmiecie. 


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Przy pomocy czy za pomocą?

pramer.pl
Mówimy "przy pomocy" czy "za pomocą"?

Oba wyrażenia są poprawne, jednak ważny jest kontekst w jakim ich używamy.

PRZY POMOCY odnosi się do ludzi, "przy pomocy" kogoś: jakiejś osoby.

ZA POMOCĄ w odniesieniu do przedmiotu, "za pomocą" czegoś: pojęcia, zjawiska, przedmiotu, metody, jakiejś rzeczy.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Kilerzy, gangsterzy i zakochani mordercy, czyli pitawal opolski

Pierwsze skojarzenia, jakie budzi Opole, to bez wątpienie festiwal. Stolica Polskiej Piosenki, małe, przytulne miasteczko, gdzie wszędzie jest blisko. Kto by pomyślał, że to właśnie Opole było miejscem działalności brutalnych gangsterów?

Morderstwa, afery, przemyty, wojny gangów, uliczne porachunki. W Opolu? Niemożliwe? A jednak! Maciej T. Nowak, opolski dziennikarz, który ostatnie kilka lat swojego życia spędził na sali sądowej (oczywiście jako słuchacz) ujawnia mroczne sekrety Opola. Opisuje miejsca, w których działy się rzeczy przyprawiające o gęsią skórkę; przytacza historie skorumpowanych policjantów i sędziów; rozgrzebuje słynne na całą Polskę opolskie afery; odkrywa zagadki historii.
Wiedzieliście, że w Krapkowicach mieszkał słynny szpieg? Albo kto i dlaczego podpalił Aulę? Nowak swoją książkę podzielił na sześć rozdziałów, dobierając tematycznie zgromadzone historie. Mroki Peerelu ujawnią jak sprytnego złodzieja zdradziła … maślanka! Poczet gangsterów opolskich przedstawi takie „osobistości” jak „Pineza”, „Pershing”, „Wolf” czy „Pasek”, oraz mnóstwo innych związanych z Pruszkowem, czy sprawą Marka Papały. W książce znajdują się również historie opisujące, nie zawsze efektywną, pracę policji oraz ślepy wymiar sprawiedliwości. Nie brakuje krwawych opowieści, mimo że autor zręcznie opuszcza brutalne szczegóły. Często morderstwa popełniane były z premedytacją, ale zdarzały się również dokonane pod wpływem alkoholowego amoku, zazdrości, fascynacji satanizmem czy po prostu, ze zwykłej ludzkiej głupoty.
Książka napisana jest z humorem i bardzo trafną ironią. Narracja przypomina gawędę. Te historie po prostu się słyszy. Kto by pomyślał, że w Opolu aż tyle się działo? Opole – serce mafii, arena pojedynków rodem z dzikiego zachodu? Być może czytelnicy oczyma wyobraźni widzą zmasakrowane trupy, brutalne i krwawe sceny i poczują się lekko zawiedzeni wymownym milczeniem autora w tych kwestiach, ale właśnie dzięki temu te historie opowiedziane są w ciekawy, niebanalny sposób. Po skończonej lekturze, spacer ulicami Opola już nigdy nie będzie taki jak przedtem…


sobota, 3 sierpnia 2013

Polskie zasady grzecznościowe!

fabrykamemow.pl 
Każdy z nas słyszał kiedyś dowcipy z serii "Polak, Rusek i Niemiec", czy "Polak i Anglik". Jesteśmy dość charakterystyczni jako naród (ciągle narzekamy, nic nie robimy, w Europie jesteśmy postrzegani nawet jako alkoholicy...). Mówi się, że w każdej plotce jest ziarenko prawdy. A jak to jest z nami, Polakami?

Jolanta Antas w artykule Polskie zasady grzecznościowe (nie?)trafnie obnaża stereotypowego Polaka. 

Po pierwsze PONARZEKAJMY!
Amerykanin na pytanie: Co słychać? Odpowie: Wszystko w porządku. - nawet, gdy straci pracę, ukradną mu samochód, a dom zostanie zalany w wyniku powodzi. Natomiast Polak natychmiast zaczyna od wyliczania wszystkich nieszczęść jakie spadły na jego głowę w przeciągu kilku ostatnich lat. Skarżymy się na wszystko. A to na brak słońca, a to na upały, na politykę (szczególnie ceniony temat w polskich dyskusjach), na szefa, na męża, na dzieci, na teściową, na sąsiadów. Jednym słowem: narzekamy na wszystko!

2. UDZIELĘ CI RADY, NAWET JEŚLI O TO NIE POPROSISZ.
Wszystko wiemy najlepiej. Znamy się na rządzeniu państwem, na medycynie (nawet lepiej od lekarzy), na wychowywaniu dzieci, szczególnie cudzych, na małżeństwie (też cudzym). Wiemy najlepiej jaki samochód powinien kupić sąsiad, na jakie studia powinna iść córka, jaką żonę powinien mieć syn, jak wychować wnuki, dlaczego kwiaty sąsiadki źle rosną. Uwielbiamy radzić innym i robimy to wręcz mechanicznie. Często rady przybierają formę nakazów. Jak mówił Fredro: rada graniczy z naganą.

3. POLAK NIE CHWALI, BO CHCE, ON CHWALI, BO MUSI
Muszę stwierdzić, że... Muszę Ci powiedzieć... Muszę Cię pochwalić... - to bardzo popularne zwroty. Przecież nie musimy. Autorka zwrot "Muszę Cię pochwalić, ja bym tak nie umiał" uważa za ironiczny i lekceważący. 

4. DOTĄD BĘDĘ NALEGAŁ, AŻ ULEGNIESZ
Ze mną się nie napijesz? I już nie mamy kontrargumentu, a rano męczy nas kac. Gdy nie mamy ochoty na kolejną dokładkę, gospodyni będzie dotąd zachwalała swoje kulinarne działo, aż w końcu zjemy. Gdy spróbujemy grzecznie odmówić, w odpowiedzi usłyszymy: Pewnie Ci nie smakuje. 

5. KAJAJ SIĘ I SŁUŻ
Padam do nóżek, Polecam się na przyszłość, Przepraszam, że przeszkadzam, Pan wybaczy, Z góry przepraszam... Czasownik przepraszam, jak przypomina autorka, jest wyrazem mającym oddać żal, skruchę, oraz wyrazić obietnicę, że to się więcej nie powtórzy. Dlatego stwierdzenie "Przepraszam, że przeszkadzam, ale..." tak śmieszy np. wspomnianych już Amerykanów. 

Dodatkowo każdy Polak wie, że należy udawać, że zna się tych, których powinno się znać. Gdy rozmówca wymieni jakieś nazwisko to energicznie przytakujemy, a dopiero później staramy się dowiedzieć, o kim była mowa. Gdy znajomi rozmawiają o nowej książce, filmie to oczywiście najczęściej zgadzamy się z nich opinią, a dopiero później czytamy, oglądamy. A gdy jesteśmy chwaleni, zaprzeczamy, po to, aby być chwalonymi jeszcze bardziej. 


piątek, 2 sierpnia 2013

Natręctwa językowe (część I)

www.agape.com.pl
W każdym języku możemy wyróżnić grupę tzw. modnych wyrazów (najczęściej należą do nich zapożyczenia). Jednak bardzo często zdarza się, że używamy ich w niewłaściwym kontekście, wręcz nachalnie, nie zdając sobie sprawy, że czasami najprostszy wyraz, może okazać się najodpowiedniejszy. 

ADEKWATNY (stosowny, właściwy, odpowiedni)
modne, ale błędne użycie: adekwatny do poziomu
poprawnie: odpowiedni do poziomu

ASORTYMENT (zestaw usług, które proponuje jakaś placówka; wybór towarów, które można kupić w jednym sklepie)
modne, ale błędne użycie: różnorodny asortyment
poprawnie: różnorodny towar

ASPEKT (określony sposób patrzenia na jakąś sprawę; punkt widzenia, z którego się coś rozpatruje)
modne, ale niepoprawne użycie: rozpatrywać w kilku aspektach
poprawnie: rozpatrywać z różnych punktów widzenia

DIALOG (rozmowy, dyskusje)
modne, ale niepoprawne użycie: dialog z ludźmi z problemami
poprawnie: rozmowy z ludźmi z problemami

DOKŁADNIE, DOKŁADNIE TAK (właśnie, właśnie tak)
modne, ale niepoprawne użycie: dobrze wybrałam? dokładnie, zgadzasz się ze mną? dokładnie tak
poprawnie: dobrze wybrałam? tak, z pewnością, zgadzasz się ze mną? tak

EGZYSTENCJA (czyjeś życie; bytowanie; istnienie)
modne, ale niepoprawne użycie: wysoka pensja jest podstawą egzystencji
poprawnie: wysoka pensja jest podstawą utrzymania

EKOLOGICZNY (naturalny; nieskażony środkami chemicznymi)
modne, ale niepoprawne użycie: ekologiczna żywność
poprawnie: zdrowa żywność

EKSPONOWAĆ (podkreślać; uwypuklać)
modne, ale niepoprawne użycie: eksponować szczególne zjawiska
poprawnie: podkreślać szczególne zjawiska

ELIMINACJA (usunięcie, zlikwidowanie czegoś)
modne, ale niepoprawne użycie: eliminacja skutków działania...
poprawnie: usuwanie skutków działania...

EMISJA (nadawanie programu radiowego lub telewizyjnego)
modne, ale niepoprawne użycie: emisja serialu
poprawnie: wyświetlanie serialu



Wszystkie przykłady pochodzą z książki Andrzeja Markowskiego, Kultura języka polskiego.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Skróty

Śledząc poszczególne wpisy w internecie zauważyłam, że większość użytkowników nie radzi sobie ze skrótami. Jak je zapisywać? Z kropką, bez kropki, z małej czy wielkiej litery? 

SKRÓTY
W języku polskim skróty najczęściej zapisujemy małymi literami (chyba, że dotyczą nazwy instytucji, np. ZUS, MSWiA lub rozpoczynają zdanie).

Skróty, w których pierwsza i ostatnia litera, jest jednocześnie pierwszą i ostatnią literą wyrazu zapisujemy BEZ KROPKI (np. magister - mgr, doktor - dr, ale już magistra - mgr., doktora - dra/dr. --> jeżeli odmieniając skracany wyraz, zmienia się jego ostatnia litera (z formy występującej w mianowniku na formę innego przypadka), wówczas wstawiamy kropkę.)

W przypadku skrótów wieloczłonowych, jeżeli drugi, trzeci człon rozpoczyna się od samogłoski, wówczas oddzielamy kolejne litery kropkami, np. między innymi - m.in., przed naszą erą - p.n.e. 

Skróty jednoczłonowe, które kończą się na literę, która nie jest ostatnią literą wyrazu, bądź wieloczłonowe, których kolejne człony rozpoczynają się od spółgłoski zapisujemy z KROPKĄ, np. 
- ciąg dalszy nastąpi - cdn.
- i tak dalej - itd.
- i tym podobne - itp.
- jak wyżej - jw.
- wyżej wymieniony - ww.
- to znaczy - tzn.
- tak zwany - tzw. 
- do spraw - ds.
- czytaj - czyt,
- zobacz - zob.
- na przykład - np.


WYJĄTEK stanowią skróty dotyczące walut, wag, miar, jednostek przyrodniczych, symbole pierwiastków (Mg, C, Cl).
Np.
- centymetr - cm
- tona - t
- minuta - min
- kilogram - kg
- grosz - gr




wtorek, 30 lipca 2013

Tajemnica Kolumba

O Krzysztofie Kolumbie słyszał każdy. Żeglarz, podróżnik, nawigator, odkrywca Ameryki. Do dziś niewiadome jest jego pochodzenie. Ci, którzy twierdzą, że był Hiszpanem, po przeczytaniu Tajemnicy Kolumba przeżyją szok.

Tom Sagan światowej sławy dziennikarz w jednej chwili traci wszystko - rodzinę, pracę, nagrody, prestiż. Jest skończony jako dziennikarz i jako ojciec. Jednak, gdy chce popełnić samobójstwo okazuje się, że jego córka, z którą nawiasem mówiąc nie miał kontaktu kilka lat, potrzebuje jego pomocy. Porywacze wypuszczą ją pod jednym warunkiem: Tom musi otworzyć grób swojego ojca i przekazać im jego zawartość. Przerażające? Co mogłaby zawierać trumna, leżąca kilka lat pod ziemią, oprócz kości? Okazuje się, że bardzo wiele. 
Bez wahanie przystaje na warunki porywaczy. Sprawa komplikuje się, gdy wychodzi na jaw, że pracują oni dla... jego córki. Dziewczyna wszystko ukartowała, żeby otworzyć grób swojego dziadka. Pytanie tylko: po co?
Tom Sagan przy rozwiązywaniu zagadek czuje się jak ryba w wodzie. Czy uda mu się i tym razem? Bohater odbędzie podróż od Wiednia po Pragę i Jamajkę. Jego losy splączą się z losami Krzysztofa Kolumba, który setki lat temu, ukrył coś, czego do tej pory szukają Żydzi. Dlaczego akurat ten naród? Jak się okazuje, Krzysztof Kolumb wcale nie był Hiszpanem, a tym bardziej katolikiem. Kim był ten sławny podróżnik? Podróż z Tomem Saganem poprowadzi nas do odkrycia prawdy. 
Ciekawie skonstruowana intryga, przeplatana wspomnieniami o podróżach Kolumba. Przeszłość i teraźniejszość genialnie komponują się tworząc historię inną niż wszystkie. Różne religie, styk kultur i ciekawe legendy, a to wszystko na tle pięknych, europejskich stolic. Przyjemność czytanie psują jednak liczne błędy w druku i korekcie. Tysiące literówek i pomyłek stylistycznych kłują w oczy, niepotrzebnie odwracając uwagę od akcji. Korektorzy: prosimy o większą dokładność! 

wtorek, 23 lipca 2013

Żołądź czy żołędź?

Mówimy żołędź czy żołądź

I tu powszechne zdziwienie! ŻOŁĄDŹ! 
Jeżeli chodzi o rodzaj, to mamy zarówno: 'ta żołądź' jak i 'ten żołądź'. Nigdy żołędź! Mimo że mamy żołędzie, a nie żołądzie. 


Profesor Jan Miodek:
"Większość słowników informowała, że jest to rzeczownik rodzaju żeńskiego (ta żołądź), podczas gdy dla absolutnej większości Polaków był to oczywisty ten żołądź w rodzaju męskim. W tej chwili - na szczęście - w leksykonach znajdują się obie postacie rodzajowe, a za częstszą uznaje się tę w rodzaju męskim. Jako historyk języka dopowiem, że w staropolszczyźnie też używano słowa żołądź w obydwu rodzajach - męskim i żeńskim."


Profesor Mirosław Bańko (PWN):
"Gdy chodzi o owoc dębu lub kolor w kartach, mamy odmianę następującą: ten żołądź lub ta żołądź, dopełniacz tego żołędzia lub tej żołędzi, biernik ten żołądź, tego żołędzia lub tę żołądź, w liczbie mnogiej mianownik te żołędzie, dopełniacz tych żołędzi, narzędnik tymi żołędziami."


flaker.pl



środa, 17 lipca 2013

Zostań przy mnie

"Przeszłość nie umiera. Przeszłość to teraźniejszość..." 

Megan. Typowa kura domowa mieszkająca na przedmieściach w wielkim domu, z dwojgiem dzieci i mężem, oczywiście prawnikiem. Spokojna, ułożona, wzorowa rodzina. Pewnego dnia, kobieta postanowiła zrobić sobie wycieczkę w przeszłość, o której absolutnie nikt nie miał pojęcia. I to pociągnęło za sobą lawinę nieszczęść....
Dlaczego Megan przed laty zmieniła nazwisko? Dlaczego uciekła od chłopaka, przyjaciół? I jaki związek z jej zniknięciem ma fala morderstw? A przede wszystkim: czemu postanowiła "wrócić"?
Kilku zaginionych i żadnych ciał. Tajemnicze zbrodnie, które łączy jedno - Mardi Gras. Co roku, przez 17 lat, właśnie w to święto ginął jeden człowiek. Ginął, bo nikt nie potrafił odnaleźć ciał. I nagle okazuje się, że jeden z zaginionych być może żyje! A wraz z jego pojawieniem się zaczyna się prawdziwa fala morderstw i to nadzwyczajnie brutalnych. Co z tym wszystkim wspólnego ma Megan? Kim była przed laty? I dlaczego jej były chłopak, fotograf, ciągle widzi krew? Czyżby wiedział za dużo?
Już niedługo ta typowa rodzina będzie musiała zmierzyć się z przerażającą przeszłością kobiety ... O ile zdąży. 

Mistrz thrillerów. Wirtuoz intryg. Geniusz w konstruowaniu napięcia i ... fałszywych tropów. Wielokrotny laureat nagrody Edgara - Harlan Coben - kolejny raz zachwyca i sprowadza na manowce nawet najbardziej domyślnego czytelnika. 




wtorek, 16 lipca 2013

Niech siada! Jak się nazywa? Czyli formy bezosobowe.


Zdarzyło Wam się kiedyś, będąc u lekarza, fryzjera, u krawcowej czy nawet w jakimś biurze, że rozmówcy zwracali się do Was bezosobowo? Typu: Niech siada. Jak się nazywa? Niech przyjdzie jutro. Aż chciałoby się zapytać: ale kto? 

Kiedyś poprzez formy np. niech zrobi ludzie wyższego stanu zwracali się do plebsu, służby. Nie sądzę jednak, by obecnie ekspedientka w sklepie mówiąc - Pierogów dzisiaj nie dostanie. Skończyły się. - chciała podkreślić swoją wyższość. 
Wynika to często z zakłopotania. Gdy rozmówca nie jest pewien czy ma używać formy Pan czy zwracać się po imieniu, najczęściej wybiera formę hmmm... pośrednią (? jego zdaniem) i wyraża się bezosobowo. Jednak to bardzo utrudnia wzajemną komunikację, a co najważniejsze, jest po prostu niegrzeczne

Często też, obserwujemy, gdy druga osoba zwraca się do nas przez "wy". Wyciągamy dowodzik. Jechaliśmy za szybko. Do której dzisiaj pracujemy? To również świadczy o braku dobrego wychowania. 



poniedziałek, 15 lipca 2013

Próba niewinności

W jednym z domów dochodzi do tragicznego morderstwa. Wszystkie tropy wskazują na syna zabitej. W końcu był czarną owcą w rodzinie. I miał motyw.

Chłopak zostaje skazany, mimo że uparcie twierdzi, że nie było go wówczas w mieście i ma na to świadka. Po paru miesiącach umiera w celi. Typowa historia kryminalna: jest trup, jest podejrzany, a motyw i dowody jakoś się znajdą. Następuje rozprawa, skazanie, a wymiar sprawiedliwości triumfuje, w końcu – o jednego groźnego typa w mieście mniej. Ale co, gdy po paru latach w progu staje wspomniany świadek i potwierdza, że naprawdę był z chłopakiem wiele kilometrów od miasta? Dlaczego zjawił się tak późno? Czemu nie zeznawał i pozwolił na skazanie niewinnego? Czy miał w tym jakiś interes? Nasuwa się wiele pytań, a odpowiedź okazuje się banalnie prosta: ów świadek to po prostu kierowca, który feralnego dnia, gdy dokonano zabójstwa, zabrał z drogi autostopowicza. Nietrudno się domyślić, że autostopowiczem był skazany. Dlaczego nie powiedział tego wszystkiego w dniu rozprawy? Mężczyzna miał wypadek, w wyniku którego stracił pamięć, gdy ją odzyskał na zeznania było już za późno. Chłopak nie żył. Czy nieznajomy mówi prawdę? Czy rzeczywiście zależy mu na pośmiertnym oczyszczeniu imienia chłopaka?
Rodzina, której trudno było pogodzić się z tragicznym odejściem żony i matki, zadziwiająco łatwo pogodziła się z winą Jacka. W końcu „od zawsze były z nim problemy”. Ale czy to, że był trudnym dzieckiem czyni z niego zabójcę? Wkrótce giną kolejni członkowie rodziny. Nikt nie jest bezpieczny. A najgorsza okazuje się świadomość, że zabójcą jest … ktoś z nich. Każdy podejrzewa każdego. A co więcej, wszystkie podejrzenia wydają się słuszne.

Zbrodnia, zagadka, wiele tropów i brak właściwego podejrzanego – to prawdziwa uczta dla smakoszy kryminałów. Agata Christie po raz kolejny udowodniła, że jest wirtuozem zbrodni. 

czwartek, 11 lipca 2013

Zakończeniem jest śmierć

Agaty Christie chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Słyszeli o niej nawet kryminalni ignoranci. Królowa kryminału, autorka ponad 90 powieści (!) i sztuk teatralnych. Twardo stoi na piedestale zbrodni i, po tylu latach, nic nie zapowiada jej upadku... bo po jej opowieści sięga każdy!
Zakończeniem jest śmierć to historia rozgrywająca się u podnóży Nilu, w Egipcie. Autorka niezwykle precyzyjnie oddaje tamtejszy pejzaż i zwyczaje. Sięga do starożytnych wierzeń, przedstawia kapłana ka i egipskie rytuały. Ale najlepiej wychodzi jej malowanie zbrodni. 

Kapłan ka, ojciec i dziadek, trzeba dodać, że nie najlepiej wywiązujący się z tej roli, wiele lat po śmierci swej żony sprowadza do domu konkubinę. Piękną, bezwzględną i sprytną. Kobieta tak potrafi manipulować starcem, że na jej jedno słowo gotów był wyrzucić z domu swe dzieci i wnuki. Nietrudno się domyślić, że od zbrodni dzielił tę rodzinę tylko jeden krok. W końcu odkąd kobieta stanęła w progu domu wszystko zaczęło się zmieniać i to na gorsze. "A martwa konkubina, to nie to samo, co żywa konkubina". Jej śmierć nie przyniosła jednak upragnionego spokój. Wręcz przeciwnie! Pociągnęła za sobą falę zagadkowych śmierci. Czyżby mściła się zza światów za zbrodnię? W końcu wielu potwierdza, że widziało jej ducha, a wszyscy, którzy jej źle życzyli nie żyją. Jednak przecież kryminał nie opiera się na działaniu sił nadprzyrodzonych! Śmierć, w tym wypadku, niesie żywa postać. Pytanie tylko: kto kryje się pod tą postacią? U Agaty Christie podejrzanym może być przecież każdy.