Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłość. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 stycznia 2014

Tekstonika uczuć - Éric-Emmanuel Schmitt

O tym w jaki sposób kochają kobiety, a w jaki mężczyźni. O różnicach przez które żadna z płci nie zrozumie przeciwnej. O zemście, stracie, nienawiści, miłości. O tym, jak los nas karze, gdy nie doceniamy tego, co mamy...

Diane, silna, niezależna kobieta sukcesu. Związana z, po uszy zakochanym w niej, Richardem (który sporo się natrudził, aby w końcu ją zdobyć). Odrzuca kilkakrotnie jego oświadczyny, żeby później narzekać, że mężczyzna nie chce się z nią ożenić. Uważa, że czegoś jej w związku brakuje, że Richard już nie zabiega o nią tak, jak na początku. Śmie nawet ziewać w jej obecności! Postanawia mu powiedzieć, że jej uczucie osłabło i że taki związek nie ma sensu. Mężczyzna, choć zdruzgotany, aby zachować dumę zgadza się z nią. Postanawiają zostać przyjaciółmi. Po pewnym czasie, Richard planuje jej się oświadczyć, a Diane planuje go upokorzyć, podsyłając mu... dziwkę, która ma rozkochać w sobie mężczyznę. Jednak nic nie dzieje się tak, jak Diane sobie zaplanowała. Po pewnym czasie, świat zaczyna walić jej się na głowę. A od pewnych decyzji nie ma już odwrotu. 

Autor znany głównie z genialnego utworu Oskar i pani Róża tym razem dokonuje wiwisekcji ludzkich uczuć. Pokazuje, że kobieta nie może myśleć za mężczyznę i odwrotnie; że tylko szczera rozmowa może prowadzić do zrozumienia. A gra w miłość nigdy się nie sprawdza.

Czytelnik brnąc przez trudy związku Diane i Richarda ma nadzieję, że wszystko skończy się dla nich dobrze. Że na końcu książki znajdzie złotą receptę na udany związek. Nic takiego się nie dzieje. Wprawdzie wszystko kończy się dobrze, ale dla innych osób. A recepta? Rozmowa, szczerość? Nie wiem. Tektonika uczuć jej nie podaje. 

wtorek, 24 września 2013

Na ratunek – Nicholas Sparks

Kyle jest prześlicznym czteroletnim chłopcem. Bardzo spokojnym jak nas swój wiek. Wielu powie: aż za spokojnym. Nie wynika to jednak z natury chłopca czy sposobu wychowania… Kyle ma ogromne problemy, które nie pozwalają mu żyć tak, jak innym dzieciom.

Czterolatek ma bardzo poważne problemy z rozumieniem i przyswajaniem mowy. Lekarze zdiagnozowali u niego już wszystko: autyzm, głuchotę, dysleksję i kilka(set)naście innych, skomplikowanych trudności. Żaden jednak nie jest w 100% przekonany o słuszności swojej diagnozy, a już na pewno, nie wie jak chłopcu pomóc. Jego matka poświęca wszystko, aby chłopiec mógł żyć normalnie: rzuca pracę, ćwiczy z nim godzinami, przenosi się do innego miasta, z dala od przyjaciół i znajomych z pracy. Powoli Kyle robi postępy, jednak całkowity przełom w jego mowie następuje w momencie, gdy w tragicznych okolicznościach poznaje Taylora – strażaka ochotnika. Po raz pierwszy w życiu chłopiec ma prawdziwego przyjaciela, który akceptuje go takim, jaki jest. Bawi się z nim, uczy nowych rzeczy, a przede wszystkim wykazuje cierpliwość w porozumieniu się. Co więcej, Taylor również zbliża się do matki chłopca. Wszystko zaczyna się cudownie układać, po czym mężczyzna powoli wycofuje się z życia chłopca i unika jego matki. Dręczony wyrzutami sumienia za śmierć własnego ojca uważa, że nie ma prawa być szczęśliwy. Co tak naprawdę się wydarzyło? Dlaczego demony przeszłości ciągle nękają Taylora? Czemu mężczyzna tak naprawdę został strażakiem? I po co podejmuje się niewykonalnych akcji ratunkowych, balansując na krawędzi życia i śmierci? Czy musi dojść do tragedii, aby mężczyzna przestał żyć błędami przeszłości?

Nicholas Sparks doskonale przedstawia dramat chłopca wychowującego się bez ojca. Historię matki uparcie walczącej o normalny rozwój własnego dziecka. Miłość, która nie ma łatwej drogi. A przede wszystkim walkę o szczęście i próbę wyzwolenia się z przytłaczającego poczucia wina za śmierć bliskiej osoby. Jak zwykle nie obejdzie się bez łez i wzruszenia, gdyż mistrz romantycznych historii uwielbia żonglować emocjami czytelnika. I wychodzi mu to naprawdę doskonale. 

wtorek, 25 grudnia 2012

Skąd się wzięły Walentynki?

Jak powszechnie wiadomo święto zakochanych obchodzone jest 14 lutego. Skąd jednak wziął się ten zwyczaj i jak się do niego ma święty Walenty? Na to pytanie niewielu z nas zna odpowiedź. Jeszcze większa liczba osób z nieukrywanym zdziwieniem reaguje na wiadomość, że Walenty to również patron ludzi chorych. Bo czy istnieje większa choroba niż miłość?

Walentynki znane były już w czasach pogańskich. 14 luty to dla starożytnych Rzymian wigilia Lupercaliow, czyli świąt ku czci Fauna – mitycznego bożka, opiekuna trzod i zbiorów, a przede wszystkim płodności. W tym dniu wszystkie rzymiańskie dziewczęta wrzucały do skrzyni swoje imiona. Następnie młodzi mężczyźni losowali swoją partnerkę na uroczystości Lupercaliow. Według najstarszych przekazów dziewczyny oprócz imion zapisywały również krótkie wiadomości miłosne. Jednak upadek Rzymu oraz wprowadzenie chrześcijaństwa przyczynił się do zaniechania tego obrządku. Aby całkowicie nie odcinać się od tradycji Kościół postanowił pozostawić ów dzień, jednak nadał mu chrześcijańską interpretację. 14 luty nie był już świętem na cześć pogańskiego bożka, ale chrześcijańskiego świętego. Idealnym kandydatem okazał się biskup Interamny, męczennik, zgładzony przez cesarza Klaudiusza – święty Walenty.
Walentych było kilku. Jednak najbardziej znany i związany ze świętem zakochanych był żyjący w III w n.e – ks. Walenty. Panujący wówczas cesarz Klaudiusz II wydał zakaz udzielania ślubów. Chciał bowiem, aby mężczyźni zamiast zakładać rodziny, wstępowali do armii. Ksiądz Walenty zasłynął z tego, że pomimo zakazu udzielał boskiego błogosławieństwa zakochanym. Niestety, został nakryty przez rzymskich żołnierzy i skazany na śmierć. W więzieniu ksiądz zaprzyjaźnił się z córką jednego ze strażników, której przed śmiercią przekazał list podpisany „Od Twojego Walentego”. W ten sposób zakochani po dziś dzień podpisują swoje listy.
Inna legenda głosi, że Walenty to młodzieniec, który zginął na arenie rozszarpany przez lwy za pomoc w ukrywaniu chrześcijan. Oczekując na śmierć, 14 lutego zostawił romantyczną wiadomość swojej ukochanej. Była to pierwsza walentynka.
Z kolei Brytyjczycy uważają Walentynki za własne święto, rozsławione przez sir Waltera Scotta. Głosił on, że 14 lutego to dzień, kiedy na Wyspach Brytyjskich ptaki zaczynają łączyć się w pary, a ludzie po prostu idą za ich przykładem.
Najbardziej znanym uosobieniem Walentynek jest oczywiście Amor – bóg miłości. Przedstawiany jako dziecko, lub nagi młody mężczyzna ze skrzydłami. Jego atutem są miłosne strzały, którymi potrafi upolować największego przeciwnika miłości.
Polskim odpowiednikiem Walentynek jest prasłowiańskie święto Nocy Świętojańskiej (sobótki) przypadające z 21 na 22 czerwca. Ostatnio po wielu latach powrócono także do świętowania kaziuków, czyli popularnego na przedwojennych kresach święta Kazimierza, obchodzonego 4 marca. Oba te święta zostały jednak wyparte przez popularne na całym świecie Walentynki, które na dobre zadomowiły się w naszym kalendarzu 14 lutego.
Ze świętem zakochanych związana jest również tradycja wysyłania Walentynek, czyli miłosnych listów lub ozdobnych kartek. Po raz pierwszy pojawiła się w XVIII-wiecznej Anglii, gdzie wymieniano się wykonanymi ręcznie ze wstążek i koronek kartkami. Wraz z europejskimi osadnikami dotarły one do Ameryki, gdzie też szybko się rozprzestrzeniły. Amerykanie, zgodnie ze swoim duchem podeszli do Walentynek po amerykańsku – postanowili na nich zarobić. Pionierką  przemysłu walentynkowego została w 1847 roku zupełnie nieświadomie 19-letnia Esther Allen Howland. Dziewczyna tak zafascynowała się pierwszą otrzymaną walentynką, że postanowiła sama zająć się wyrobem kartek. Sprowadziła niezbędne materiały i ruszyła z produkcją. Jej talent artystyczny sprawił, że kartki rozchodziły się szybciej, niż była je w stanie wytwarzać. Wciągnęła więc do interesu przyjaciół i zakończyła rok z szokującym wówczas zyskiem 100000$. Sukces kartek walentynkowych był pierwszym krokiem do całkowitej komercjalizacji świąt w Ameryce.
Obecnie walentynki są drugim po Bożym Narodzeniu najbardziej dochodowym świętem na świecie. Dziś wysyła się ponad miliard kartek walentynkowych. Liczba ta z roku na roku rośnie, bo przecież  “Świat bez miłości jest światem martwym” (Albert Camus).