Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śmierć kliniczna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śmierć kliniczna. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 czerwca 2014

Niebo istnieje... Naprawdę! - Todd Burpo

Gdy w repertuarze kinowym zobaczyłam film o tytule Niebo istnieje... Naprawdę! wiedziałam, że muszę go zobaczyć. A zajawka o podróży do nieba małego chłopca dodatkowo mnie zaciekawiła. Zawsze interesowałam się śmiercią kliniczną, zastanawiałam się co się dzieje z człowiekiem, gdy staje na granicy życia i śmierci, a opowieść 4 letniego chłopca, wydała się nadzwyczaj interesująca. Kto może być bardziej wiarygodny niż dziecko? Sceptycy zaraz odpowiedzą, że dziecko ma przecież bujną wyobraźnię itd., ale zapominają, że dzieci w tym wieku nie znają konwenansów, pojęcia wstydu, nie boją się zapytać i mają niewinną szczerość, której dorosłym brakuje. 

Oczywiście cały film przepłakałam. 

Nie wiedziałam wówczas, że dużo wcześniej powstała książka. Równie piękna jak film, chociaż takich krokodylich łez ze mnie nie wycisnęła. 

Todd Burpo pastor w małym miasteczku, nazywany Hiobem, bo doświadczył bardzo wiele, opisuje historię swojego synka, który mając 4 lata trafił do nieba. Colton przez wiele dni wymiotował. Lekarze nie wiedzieli co mu dolega, a chłopiec gasł w oczach. Pastor postanowił zabrać go do innego szpitala, chociaż tracił powoli nadzieję na uratowanie dziecka. Tam okazało się, że chłopcu pękł wyrostek, a trucizna rozlewała się po jego ciele aż 5 dni. Chłopiec przebył operację i tysiące różnych zabiegów, ratujących jego zanieczyszczone narządy. Gdy leżał na stole operacyjnym wyszedł z ciała i zobaczył swoją operację, w jednym pokoju ojca krzyczącego na Boga, a w drugim mamę, która dzwoniła do wszystkich znajomych prosząc o modlitwę. Wówczas trafił również do nieba. To co opisywał wydawało się niewiarygodne. Mówił o rzeczach, o których po prostu nie mógł wiedzieć, np. o tym, że jego mama kiedyś poroniła. Opisał swoją siostrzyczkę, chociaż rodzice nie znali wówczas płci dziecka. Opowiadał o swoim pradziadku. Ale przede wszystkim o Jezusie i niebie. Mówił słowami pisma, chociaż nie mógł go znać. Wiedział, że Jezus siedział po prawej stronie Boga, że miał aureolę, chociaż nie znał jej nazwy, że miał rany, chociaż był za mały, aby wiedzieć o ukrzyżowaniu, opisał strój Jezusa i szkarłatną szarfę, ale przede wszystkim mówił o jego oczach. Wspomnienia chłopca przyprawiają o dreszcze. Gdy mówi, że w niebie nie ma pojęcia czasu, nie ma dnia i nocy, wszyscy są młodzi, jest mnóstwo kolorów - to wszystko jest niewyobrażalne. Ale największe ciarki przechodzą, gdy chłopiec mówi, że nie boi się śmierci, chciałby wrócić do nieba, bo tam jest tak pięknie.

Przepiękna historia dająca prawdziwą nadzieję i ogromne siły, ale także pozwalająca pogodzić nam się z nieuchronnym zjawiskiem śmierci. Wszystkie największe dylematy teologiczne, trudne metafory, interpretacje pisma świętego, nauk Jezusa zostają sprowadzone do prostych słów czteroletniego dziecka - niebo istnieje i jest piękne. 

poniedziałek, 2 września 2013

Dowód

Temat podróży po zaświatach, zawieszenia między tym co realne, a tym co duchowe przewija się w literaturze praktycznie od zawsze. Zwolenników istnienia duchowego wymiaru jest tyle samo co przeciwników. Jedni wierzą w tzw. śmierć kliniczną i związane z nią doznania, inni uważają je za wytwór naszego mózgu. Prawdziwym przełomem okazuje się jednak zderzenie tych dwóch stanowisk.

Eben Alexander to światowej sławy neurochirurg, wykładowca Harvardu, szanowany uczony oddany wyłącznie nauce. Dla niego prawdziwe jest tylko to, co jest naukowo udowodnione. Przez lata styka się z opowieściami pacjentów, którzy leżeli w śpiączce, o wyjściu z ciała, podróży po innym, doskonałym wymiarze, spotkaniu ze zmarłymi bliskimi. Nigdy, nawet przez ułamek sekundy, nie traktował tych opowieści poważnie. Dopóki sam nie zapadł w śpiączkę.

Cierpiąc na zapalenie opon mózgowych przez 7 dni pozostawał w głębokiej śpiączce bez jakichkolwiek szans na wyleczenie. Lekarze powoli zaczęli przygotowywać rodzinę do momentu odłączenia ciała Ebena od maszyn podtrzymujących jego czynności życiowe. Gdy nagle po prostu się obudził… Jego historia została zaliczone do cudów medycznych. Jednak jeszcze większym cudem było to, co sam przekazał. Będąc w śpiączce przebywał poza ciałem. Wbrew historiom, które często przewijają się w filmach nie stał obok rodziny i nie słyszał tego co mówią. Był znacznie dalej. Gdy bliscy robili co mogli, aby przywrócić go do życia on podróżował po innych wymiarach. Może to dość powszechne i banalne, ale przemierzył tunel za którym panowała oślepiająca jasność, a później była tylko muzyka, kolory i miłość. Zaczął czytać wspomnienia ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną stwierdzając, że jego doznania były podobne. Przeżył coś, czego nie można opisać słowami, gdyż w duchowym świecie nie ma słów. Jako naukowiec musiał zmierzyć się z czymś, co wykracza poza naukowe rozumowanie. I stwierdził, że świat nauki i świat duchowy wcale się nie wykluczają. Przeciwnie, one się uzupełniają. Dowiódł, że nasza świadomość „działa” nawet wówczas, gdy nasz mózg jest martwy. Jakim cudem? Lektura książki z pewnością udzieli merytorycznej odpowiedzi na to pytanie. Czy satysfakcjonującej? To już zależy od wiary czytelnika. Czy jesteśmy otwarci na to, co niewytłumaczalne?