wtorek, 30 lipca 2013

Tajemnica Kolumba

O Krzysztofie Kolumbie słyszał każdy. Żeglarz, podróżnik, nawigator, odkrywca Ameryki. Do dziś niewiadome jest jego pochodzenie. Ci, którzy twierdzą, że był Hiszpanem, po przeczytaniu Tajemnicy Kolumba przeżyją szok.

Tom Sagan światowej sławy dziennikarz w jednej chwili traci wszystko - rodzinę, pracę, nagrody, prestiż. Jest skończony jako dziennikarz i jako ojciec. Jednak, gdy chce popełnić samobójstwo okazuje się, że jego córka, z którą nawiasem mówiąc nie miał kontaktu kilka lat, potrzebuje jego pomocy. Porywacze wypuszczą ją pod jednym warunkiem: Tom musi otworzyć grób swojego ojca i przekazać im jego zawartość. Przerażające? Co mogłaby zawierać trumna, leżąca kilka lat pod ziemią, oprócz kości? Okazuje się, że bardzo wiele. 
Bez wahanie przystaje na warunki porywaczy. Sprawa komplikuje się, gdy wychodzi na jaw, że pracują oni dla... jego córki. Dziewczyna wszystko ukartowała, żeby otworzyć grób swojego dziadka. Pytanie tylko: po co?
Tom Sagan przy rozwiązywaniu zagadek czuje się jak ryba w wodzie. Czy uda mu się i tym razem? Bohater odbędzie podróż od Wiednia po Pragę i Jamajkę. Jego losy splączą się z losami Krzysztofa Kolumba, który setki lat temu, ukrył coś, czego do tej pory szukają Żydzi. Dlaczego akurat ten naród? Jak się okazuje, Krzysztof Kolumb wcale nie był Hiszpanem, a tym bardziej katolikiem. Kim był ten sławny podróżnik? Podróż z Tomem Saganem poprowadzi nas do odkrycia prawdy. 
Ciekawie skonstruowana intryga, przeplatana wspomnieniami o podróżach Kolumba. Przeszłość i teraźniejszość genialnie komponują się tworząc historię inną niż wszystkie. Różne religie, styk kultur i ciekawe legendy, a to wszystko na tle pięknych, europejskich stolic. Przyjemność czytanie psują jednak liczne błędy w druku i korekcie. Tysiące literówek i pomyłek stylistycznych kłują w oczy, niepotrzebnie odwracając uwagę od akcji. Korektorzy: prosimy o większą dokładność! 

wtorek, 23 lipca 2013

Żołądź czy żołędź?

Mówimy żołędź czy żołądź

I tu powszechne zdziwienie! ŻOŁĄDŹ! 
Jeżeli chodzi o rodzaj, to mamy zarówno: 'ta żołądź' jak i 'ten żołądź'. Nigdy żołędź! Mimo że mamy żołędzie, a nie żołądzie. 


Profesor Jan Miodek:
"Większość słowników informowała, że jest to rzeczownik rodzaju żeńskiego (ta żołądź), podczas gdy dla absolutnej większości Polaków był to oczywisty ten żołądź w rodzaju męskim. W tej chwili - na szczęście - w leksykonach znajdują się obie postacie rodzajowe, a za częstszą uznaje się tę w rodzaju męskim. Jako historyk języka dopowiem, że w staropolszczyźnie też używano słowa żołądź w obydwu rodzajach - męskim i żeńskim."


Profesor Mirosław Bańko (PWN):
"Gdy chodzi o owoc dębu lub kolor w kartach, mamy odmianę następującą: ten żołądź lub ta żołądź, dopełniacz tego żołędzia lub tej żołędzi, biernik ten żołądź, tego żołędzia lub tę żołądź, w liczbie mnogiej mianownik te żołędzie, dopełniacz tych żołędzi, narzędnik tymi żołędziami."


flaker.pl



środa, 17 lipca 2013

Zostań przy mnie

"Przeszłość nie umiera. Przeszłość to teraźniejszość..." 

Megan. Typowa kura domowa mieszkająca na przedmieściach w wielkim domu, z dwojgiem dzieci i mężem, oczywiście prawnikiem. Spokojna, ułożona, wzorowa rodzina. Pewnego dnia, kobieta postanowiła zrobić sobie wycieczkę w przeszłość, o której absolutnie nikt nie miał pojęcia. I to pociągnęło za sobą lawinę nieszczęść....
Dlaczego Megan przed laty zmieniła nazwisko? Dlaczego uciekła od chłopaka, przyjaciół? I jaki związek z jej zniknięciem ma fala morderstw? A przede wszystkim: czemu postanowiła "wrócić"?
Kilku zaginionych i żadnych ciał. Tajemnicze zbrodnie, które łączy jedno - Mardi Gras. Co roku, przez 17 lat, właśnie w to święto ginął jeden człowiek. Ginął, bo nikt nie potrafił odnaleźć ciał. I nagle okazuje się, że jeden z zaginionych być może żyje! A wraz z jego pojawieniem się zaczyna się prawdziwa fala morderstw i to nadzwyczajnie brutalnych. Co z tym wszystkim wspólnego ma Megan? Kim była przed laty? I dlaczego jej były chłopak, fotograf, ciągle widzi krew? Czyżby wiedział za dużo?
Już niedługo ta typowa rodzina będzie musiała zmierzyć się z przerażającą przeszłością kobiety ... O ile zdąży. 

Mistrz thrillerów. Wirtuoz intryg. Geniusz w konstruowaniu napięcia i ... fałszywych tropów. Wielokrotny laureat nagrody Edgara - Harlan Coben - kolejny raz zachwyca i sprowadza na manowce nawet najbardziej domyślnego czytelnika. 




wtorek, 16 lipca 2013

Niech siada! Jak się nazywa? Czyli formy bezosobowe.


Zdarzyło Wam się kiedyś, będąc u lekarza, fryzjera, u krawcowej czy nawet w jakimś biurze, że rozmówcy zwracali się do Was bezosobowo? Typu: Niech siada. Jak się nazywa? Niech przyjdzie jutro. Aż chciałoby się zapytać: ale kto? 

Kiedyś poprzez formy np. niech zrobi ludzie wyższego stanu zwracali się do plebsu, służby. Nie sądzę jednak, by obecnie ekspedientka w sklepie mówiąc - Pierogów dzisiaj nie dostanie. Skończyły się. - chciała podkreślić swoją wyższość. 
Wynika to często z zakłopotania. Gdy rozmówca nie jest pewien czy ma używać formy Pan czy zwracać się po imieniu, najczęściej wybiera formę hmmm... pośrednią (? jego zdaniem) i wyraża się bezosobowo. Jednak to bardzo utrudnia wzajemną komunikację, a co najważniejsze, jest po prostu niegrzeczne

Często też, obserwujemy, gdy druga osoba zwraca się do nas przez "wy". Wyciągamy dowodzik. Jechaliśmy za szybko. Do której dzisiaj pracujemy? To również świadczy o braku dobrego wychowania. 



poniedziałek, 15 lipca 2013

Próba niewinności

W jednym z domów dochodzi do tragicznego morderstwa. Wszystkie tropy wskazują na syna zabitej. W końcu był czarną owcą w rodzinie. I miał motyw.

Chłopak zostaje skazany, mimo że uparcie twierdzi, że nie było go wówczas w mieście i ma na to świadka. Po paru miesiącach umiera w celi. Typowa historia kryminalna: jest trup, jest podejrzany, a motyw i dowody jakoś się znajdą. Następuje rozprawa, skazanie, a wymiar sprawiedliwości triumfuje, w końcu – o jednego groźnego typa w mieście mniej. Ale co, gdy po paru latach w progu staje wspomniany świadek i potwierdza, że naprawdę był z chłopakiem wiele kilometrów od miasta? Dlaczego zjawił się tak późno? Czemu nie zeznawał i pozwolił na skazanie niewinnego? Czy miał w tym jakiś interes? Nasuwa się wiele pytań, a odpowiedź okazuje się banalnie prosta: ów świadek to po prostu kierowca, który feralnego dnia, gdy dokonano zabójstwa, zabrał z drogi autostopowicza. Nietrudno się domyślić, że autostopowiczem był skazany. Dlaczego nie powiedział tego wszystkiego w dniu rozprawy? Mężczyzna miał wypadek, w wyniku którego stracił pamięć, gdy ją odzyskał na zeznania było już za późno. Chłopak nie żył. Czy nieznajomy mówi prawdę? Czy rzeczywiście zależy mu na pośmiertnym oczyszczeniu imienia chłopaka?
Rodzina, której trudno było pogodzić się z tragicznym odejściem żony i matki, zadziwiająco łatwo pogodziła się z winą Jacka. W końcu „od zawsze były z nim problemy”. Ale czy to, że był trudnym dzieckiem czyni z niego zabójcę? Wkrótce giną kolejni członkowie rodziny. Nikt nie jest bezpieczny. A najgorsza okazuje się świadomość, że zabójcą jest … ktoś z nich. Każdy podejrzewa każdego. A co więcej, wszystkie podejrzenia wydają się słuszne.

Zbrodnia, zagadka, wiele tropów i brak właściwego podejrzanego – to prawdziwa uczta dla smakoszy kryminałów. Agata Christie po raz kolejny udowodniła, że jest wirtuozem zbrodni. 

czwartek, 11 lipca 2013

Zakończeniem jest śmierć

Agaty Christie chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Słyszeli o niej nawet kryminalni ignoranci. Królowa kryminału, autorka ponad 90 powieści (!) i sztuk teatralnych. Twardo stoi na piedestale zbrodni i, po tylu latach, nic nie zapowiada jej upadku... bo po jej opowieści sięga każdy!
Zakończeniem jest śmierć to historia rozgrywająca się u podnóży Nilu, w Egipcie. Autorka niezwykle precyzyjnie oddaje tamtejszy pejzaż i zwyczaje. Sięga do starożytnych wierzeń, przedstawia kapłana ka i egipskie rytuały. Ale najlepiej wychodzi jej malowanie zbrodni. 

Kapłan ka, ojciec i dziadek, trzeba dodać, że nie najlepiej wywiązujący się z tej roli, wiele lat po śmierci swej żony sprowadza do domu konkubinę. Piękną, bezwzględną i sprytną. Kobieta tak potrafi manipulować starcem, że na jej jedno słowo gotów był wyrzucić z domu swe dzieci i wnuki. Nietrudno się domyślić, że od zbrodni dzielił tę rodzinę tylko jeden krok. W końcu odkąd kobieta stanęła w progu domu wszystko zaczęło się zmieniać i to na gorsze. "A martwa konkubina, to nie to samo, co żywa konkubina". Jej śmierć nie przyniosła jednak upragnionego spokój. Wręcz przeciwnie! Pociągnęła za sobą falę zagadkowych śmierci. Czyżby mściła się zza światów za zbrodnię? W końcu wielu potwierdza, że widziało jej ducha, a wszyscy, którzy jej źle życzyli nie żyją. Jednak przecież kryminał nie opiera się na działaniu sił nadprzyrodzonych! Śmierć, w tym wypadku, niesie żywa postać. Pytanie tylko: kto kryje się pod tą postacią? U Agaty Christie podejrzanym może być przecież każdy. 


środa, 10 lipca 2013

10 lipiec czy 10 lipca?

Mówimy siódmy kwiecień czy siódmy kwietnia? Dziesiąty lipiec czy dziesiąty lipca?
Często mamy z tym problem, używając błędnych form. A odpowiedź jest bardzo prosta: mamy dziesiąty dzień (kogo? czego?) lipca, siódmy dzień (kogo? czego?) kwietnia itd. 
Musimy zapamiętać, że w datowaniu miesiąc występuje ZAWSZE w formie dopełniacza