niedziela, 18 stycznia 2015

Co to znaczy "pleść duby smalone"?

Zastanawialiście się kiedyś skąd się wzięło powiedzenie pleść duby smalone, czyli opowiadać bzdury? 

W piśmie po raz pierwszy spotykamy się z tym powiedzeniem w balladzie Adama Mickiewicza Romantyczność (...) Dziewczyna duby smalone bredzi (...). Jednak frazeologizm ten zaczął być używany dużo wcześniej. Nazywano tak czynność bezsensowną, nieprzynoszącą korzyści, nadaremne wykonywanie jakiejś pracy. Dlaczego duby smalone? Dawniej przeróżne przedmioty wyplatano z gałęzi drzew. Najbardziej nadawały się do tego witki brzozowe czy wierzbowe. Z kolei gdy ktoś próbował wypleść coś z dębu, regionalnie nazywanego dubem, był z góry skazany na niepowodzenie. Gałęzie dębowe (dubowe) były zbyt sztywne. Próbowano je opalać nad płomieniem, czyli smaląc, aby nadać im giętkości. Jednak taki zabieg nie przynosił efektu, gdyż takie witki szybko się łamały, a więc plecenie czegoś ze smalonych dubów było po prostu z góry skazane na niepowodzenie; strata czasu. 

Z tekstu Romantyczności wynika, że omówiony frazeologizm oznacza opowiadać głupstwa. Mickiewicz więc nadał mu nowego znaczenia, które zachowało się do dzisiaj. Obecnie mówiąc pleciesz duby smalone najczęściej mamy na myśli, że ktoś opowiada bzdury, a nie, że wykonuje bezsensowną czynność. Warto dodać, że w języku staropolskim mieliśmy również (zapożyczony z niemieckiego) rzeczownik dubiel, który oznaczał prostaka, głupca

środa, 7 stycznia 2015

Susanne Mischke - Zabij, jeśli potrafisz!


Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa PWN.


Szczerze mówiąc, nie wiem od czego powinnam zacząć recenzję. Książka jest tak bogata w wydarzenia, intrygi, postaci, że właściwie każdy wątek mógłby zostać oddzielnie zrecenzowany i nadal trzymałby czytelnika w niepewności, wzbudzając wachlarz "kryminalnych" emocji. A najlepsze jest to, że każdy z nich jest silnie powiązany i zależny od drugiego - o czym czytelnik dowiaduje się na samym końcu. Niby logiczne, ale podczas lektury nic nie zapowiada jakiejkolwiek spójności w historiach bohaterów.


Leander Hansson jest znanym ze swojego ciętego języka, krytykiem literackim. Prowadzi audycje radiowe ze sławnymi pisarzami. Po zakończeniu rozmowy z tajemniczą pisarką, która nigdy nie pokazuje medialnie swojej twarzy i nie zdradza prawdziwego nazwiska (specjalnie dla Leandera zrobiła wyjątek), mężczyzna dostaje telefon, że jego 2-letnia córeczka Lucie zostaje porwana. Działania policji, wysoka nagroda, którą ufundowali bogaci teściowie Leandera - nie przynoszą żadnych skutków. Przez 4 lata rodzice nie otrzymują informacji o miejscu przetrzymywania, bądź śmierci Lucie. Do czasu, aż Leader dostaje list, którego nadawca obiecuje, że mężczyzna odzyska córkę, jeśli kogoś zabije. Kogo? Dowie się w ostatniej chwili. Do wiadomości dołączone są buciki dziecka z dnia porwania, a jako dowód, że Lucie jeszcze żyje, rodzice otrzymują filmik, na którym widać bawiącą się już 6-letnią dziewczynkę. "Zabij, jeśli potrafisz!" Czy krytykowi literackiemu wystarczy odwagi, żeby zamordować człowieka i tym samym uratować córkę? Jego żona ma co do tego ogromne wątpliwości, dlatego, w tajemnicy przed Leanderem, przejmuje inicjatywę. 

Komisarz Forsberg od lat pracuje w dziale osób zaginionych, jednak w całej swojej karierze nie miał tylu spraw dotyczących zaginięcia dzieci. Córka Hanssonów, dziecko rosyjskiej prostytutki, czy potomstwo emigrantów przebywających nielegalnie w kraju, a co najgorsze jego własna córka, która parę lat temu nagle wyszła z domu i już nigdy nie wróciła. Od tego czasu, komisarz, co roku w urodziny córki, otrzymuje  niepodpisane pocztówki z różnych krajów świata. Czy córka w te sposób daje sygnał, że nadal żyje, czy tylko ktoś okrutnie bawi się z zacięty komisarzem?

Camilla to typowa dziewczyna z małego miasteczka, której marzy się wielka kariera w dużym mieście. Wspaniała posada, bogaty i przystojny mąż, piękny dom. Jednak już po kilku dniach pracy wdaje się w romans z szefem licząc, że ten rozwiedzie się dla niej z żoną. Scenariusz łatwo da się przewidzieć: dziewczyna zachodzi w ciążę, a mężczyzna zrywa z nią wszelkie kontakty. Udaje jej się jedynie wyciągnąć od niego trochę pieniędzy na utrzymanie niechcianego dziecka, które przy każdej wolnej okazji podrzuca swojej matce. Od tej pory Camilla planuje zemstę na byłym kochanku i wychowuje córkę w nienawiści do ojca i przyrodniego rodzeństwa, które pławi się w luksusie podczas, gdy one często nie mają co jeść. Po latach dziewczynce niechcący udaje się ugodzić rodzinę w najczulszy punkt. A za błędy Camilli zapłacą niewinne dzieci.

Eva Roog to znana dziennikarka śledcza, która w wyścigu o stanowisko szefa gazety przegrała, ze swoim praktykantem. Mimo poniżenia i początkowej chęci odejścia z mediów, postanawia pracować nadal, z niecierpliwością oczekując, aż młodemu szefowi powinie się noga. Na to nie musi długo czekać. Dzięki dobrym kontaktom z komisarzem policji Forsbergiem, jako jedyna dziennikarka ma dostęp do akt i najświeższych informacji kryminalnych. A gdy dowiaduje się, że córka jej byłego kochanka zostaje porwana, postanawia sama zbadać sprawę, wpadając przy okazji na trop pedofilii. Nie wie jednak, że to właśnie ona stanowi kartę przetargową między gangiem, a zdesperowanymi rodzicami.

Początkowo ma się wrażenie, że wątków jest za dużo i są mocno przekombinowane. Jednak z każdą kolejną stroną czytelnikowi jawi się spójny obraz, a historie łączą się w całość. Narracja prowadzona jest na dwóch płaszczyznach: teraźniejszości i przeszłości. Jednak to czytelnik musi sam się domyślić, które wydarzenia dzieją się w tym momencie, a które są jedynie wspomnieniem. Autorka nigdzie nie sygnalizuje czasu akcji. Początkowo jest to denerwujące i wprowadza chaos, ale w miarę czytania czytelnik uczy się porządkować wydarzenia. Susanne Mischke momentami traktuje swojego odbiorcę jak dobrego znajomego, który uczestniczył z nią w wydarzeniach i nie trzeba mu opowiadać całej sytuacji. W ten sposób autorka wprowadza tajemniczość i emocje, które pchają czytelnika do dalszego obcowania z tekstem. Pomimo początkowych "niedogodności" czytelniczych ciekawa intryga, rozbudowane wątki i wartka akcja sprawiają, że od książki nie sposób się oderwać. Nie bez powodu Susanne Mischke nazywana jest królową niemieckiego kryminału - tylko królowa skomponowałaby tak skomplikowaną historię z prostych motywów i dziwnych zbiegów okoliczności.

wtorek, 6 stycznia 2015

Dlaczego mówimy "sam jak palec"?

www.demotywatory.pl
Dlaczego mówimy, że ktoś jest sam jak palec skoro palec nigdy nie jest sam? Ktoś dowcipny mógłby powiedzieć, że zwrot ten ma sens wtedy, gdy mówimy o dłoni drwala czy stolarza. Jednak okazuje się, że ma on całkiem logiczną etymologię. I nie chodzi o pokazywanie wiadomego palca :)

Skoro nie środkowy palec jest sam to jaki? Dawniej "palec" nie oznaczał jednego z pięciu palców, a jedynie kciuka! To kciuk jest odchylony od pozostałych palców, więc mówiąc zostaniesz sam jak palec, mamy na myśli, że ktoś zostanie sam jak kciuk

Jeśli palec oznaczał wyłącznie kciuka, to jak nazywano inne palce? 
Parsty lub pirsty. Stąd też obecność słów pierścień czy naparstek (na-parstu=na palcu)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Dlaczego "z powrotem", a "skąd"?

kwejk.pl
Często pada pytanie, dlaczego piszemy "z powrotem" (rozłącznie), a "skąd" (łącznie)?


Jeśli mamy do czynienia z dwoma przyimkami (przyimek złożony), wtedy piszemy łącznie, np. sponad, znad, spomiędzy
Natomiast "powrót" jest rzeczownikiem i konstrukcje z rzeczownikiem piszemy rozłącznie. 

W przypadku "stąd", pisownia „s” zamiast „z” wynika z ubezdźwięcznienia w sąsiedztwie „t”. Do 1936 roku pisano "ztąd", później dokonano zmian w pisowni i zgodnie z najnowszą ortografią piszemy "stąd".

niedziela, 4 stycznia 2015

Kropka po cyfrach

www.betzold.pl
W komentarzach do ostatniego posta kilka osób zwróciło uwagę, że zapis "13 grudnia" jest niepoprawny, gdyż brakuje w nim kropki (13. grudnia). Wobec wątpliwości warto więc przypomnieć zasady stawiania kropki po cyfrach/liczbach. 





KROPKĘ STAWIAMY PO:
- cyfrach arabskich oznaczających liczebniki porządkowe (po raz 8.=ósmy, na 3. piętrze =trzecim, w 1. osobie =pierwszej, zajął 2. miejsce =drugie);
- gdy całą datę zapisujemy używając cyfr (4.12.2015);
- po cyfrach rzymskich w tytułach rozdziałów (XII. Historia języka polskiego);
- po liczbach (i literach) wprowadzających wyliczenia (1. ....., 2. .....);


NIE STAWIAMY KROPKI:
- jeśli z kontekstu jednoznacznie wynika, że został użyty liczebnik porządkowy (chodzę do 3 klasy);
- gdy po cyfrze oznaczającej datę słownie wpisujemy nazwę miesiąca (4 stycznia, 13 grudnia);
- gdy po cyfrze oznaczającej datę miesiąc został oznaczony cyfrą rzymską (4 I, 13 XII, 8 V);
- w cyfrach rzymskich oznaczających liczebniki porządkowe (na początku XX wieku =dwudziestego, mieszka na III piętrze =trzecim, Jan Paweł II =drugi);
- w liczebnikach porządkowych oznaczających godzinę (pociąg odjeżdża o 8);
- po liczebnikach głównych (brało udział 8 osób, minęło 800 lat);