Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kryminał. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kryminał. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 21 września 2015

Katarzyna Bonda - "Okularnik"

Jak na wielką fankę kryminału przystało, pobiegałam do księgarni, gdy tylko Okularnik pojawił się w przedsprzedaży. Po lekturze Pochłaniacza byłam ciekawa co tym razem polska królowa kryminału zaserwowała swoim fanom. I jak to zwykle bywa... książka leżała wiele tygodni na półce i chociaż codziennie wołała o przeczytanie - nie miałam czasu... Aż do momentu, gdy miałam przed sobą wielogodzinną podróż. 11 godzin w pociągu sprzyja czytaniu, szczególnie kryminałów. 
Biorę książkę do ręki, "nie ma ciała nie ma zbrodni" - czytam zdanie z okładki. Zapowiada się intrygująco. Otwieram. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału przychodzi znajomy dreszczyk, po którym wiem, że książka całkowicie mnie pochłonie. Przynęta została zarzucona i chwyciła. Jestem zaciekawiona, w napięciu czytam dalej. I... zostałam zarzucona historią rodzinną, sięgającą kilku pokoleń. A wątek kryminalny? Lekko się zatarł. Nie myślałam już co się stało z ciałem, kto i dlaczego zabił. Zastanawiałam się jak miała na imię ciotka siostry babki mieszkająca na granicy i czy w tym momencie Bonda pisze o niej czy może o jej sąsiadce. Fakt. Historia rodzinna była potrzebna, gdyż bez tego czytelnik nie zrozumiałby pomysłu autorki na zbrodnię. Ale czy, mając na myśli kryminał, jako gatunek, było to konieczne aż w takim stopniu? Może to moja wina, gdyż zawsze mam problem z zapamiętywaniem imion. Może powinnam podczas czytania wyrysować drzewo genealogiczne (a może powinno być dołączone do książki?) i później rzut oka na notatki poukładałby mi wszystko. Może. Ale w czytaniu literatury popularnej chodzi przede wszystkim o przyjemność z lektury, a nie gruntowne dokumentowanie fabuły i robienie notatek, w celu przyswojenia wiedzy.
Ktoś kiedyś powiedział, że dobry kryminał to taki, po przeczytaniu którego czytelnik czuje się jak głupek, Zgadzam się! Ale czuje się tak dzięki żelaznej logice, poukładaniu i nadzwyczaj prostym wyjaśnieniu, którego ani przez chwile się nie spodziewał, tworząc własne zagmatwane rozwiązania. A nie dlatego, że gdzieś na początku zapomniał imienia babki i już zupełnie nie wie o co chodzi. Bo chyba nie imię jest tu najważniejsze, ale akcja. Nie mówię w ten sposób, że ksiażka była zła. Była dobra, nawet bardzo dobra! Ale czy była dobrym kryminałem? Punkt widzenia zależy od punktu... czytania, więc pewnie wiele osób odkrzyknie, że "tak, była rewelacyjna!". Ja mam mieszane uczcia. Dla mnie Bonda jest bez wątpienia polską królową, ale reportażu. Jej precyzja, dbałość o najmniejszy szczegół, zachowanie ciągu przyczynowo-skutkowego jest mistrzowskie. Ale biorąc do ręki książkę z gatunku "kryminał" mam trochę inne oczekiwania czytelnicze. Hmm.. może po prostu jestem prostym, niewiele wymagającym czytelnikiem. 

sobota, 20 grudnia 2014

Zaginiona dziewczyna - Gillian Flynn

Gdy znika żona, kto jest głównym podejrzanym? Oczywiście mąż! Pół biedy, gdy był dobrym, kochanym i oddanym mężczyzną. Wtedy całe otoczenie staje murem po jego stronie, nie wierząc w oskarżenia. A gdy mąż zdradzał, nie chciał dziecka i kochał żonę nie tyle dla niej samej, co dla jej pieniędzy? Wtedy jest spalony. Dla wymiaru sprawiedliwości, opinii publicznej, przyjaciół. Jedyne co mu pozostaje to przestać walczyć i poddać się karze, nawet gdyby był naprawdę niewinny. 

Nick wraca do domu w piątą rocznicę ślubu. Liczy, jak co roku, na wielkie poszukiwanie skarbów organizowane przez jego żonę: w każdym ważnym dla nich miejscu jest wskazówka, nawiązująca do wspólnie przeżytych chwil, która następnie odsyła do kolejnej, aż w końcu, w ostatnim, najważniejszym miejscu jest prezent. W domu oprócz kochanej żony i znienawidzonego rytuału zastaje... scenę walki. Krew, powywracane meble i krzycząca pustka, że Amy zniknęła. Natychmiast zawiadamia policję, która oczywiście rozpoczyna śledztwo, jednak z każdym kolejnym etapem, zamiast szukać jego zaginionej żony, szuka dowodów na jego winę. I znajduje ich sporo: podwyższona kilka dni temu polisa na życie dla Amy, debet na koncie, dziennik, w którym kobieta pisze, że boi się własnego męża, świadek, który zeznaje, że Amy chciała kupić broń, gdyż bała się o własne życie, sąsiadka, która wielokrotnie pocieszała kobietę, po ostrej sprzeczce z Nickiem, kochanka, z którą od roku miał burzliwy romans, mimo że zakochana po uszy żona za wszelką cenę próbowała odświeżyć ich małżeństwo. Dowody przeciw Nickowi się mnożą, a on przysięga, że jest niewinny. Nie ma jednak dokładnego alibi na dzień zaginięcia swojej żony. Logicznym jest więc, że nikt mu nie wierzy. No prawie nikt. Po jego stronie staje siostra bliźniaczka, która nigdy nie lubiła żony swojego brata. Sprawa jest dziwna. Bo jeśli nie Nick zabił Amy to kto?

Narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw. Czas teraźniejszy oczami Nicka, przeplata się z zapiskami z pamiętnika Amy. Początkowo czytelnik nie lubi tej rozpieszczonej dziewczyny o wyidealizowanym podejściu do życia, która wychowana w, wydaje się, idealnej rodzinie z idealnymi rodzicami, nie potrafi zrozumieć, że życie nie jest idealne. Za dużo razy użyłam słowa "idealne"? No cóż, Amy taka jest. W każdym calu idealna. Jej rodzice to bratnie dusze, para psycholog, która zbiła majątek na książeczkach dla dzieci o Niezwykłej Amy. Nie trzeba oczywiście dodawać, że bohaterką opowieści jest ich córka. Nick natomiast jawi się jako sympatyczny mężczyzna, który ma swoje wady. Z czasem jednak czytelnik stopniowo traci sympatię do mężczyzny i opowiada się po stronie jego żony. Zwłaszcza, gdy Nick podkreśla, że po raz 5, 10, 20 skłamał składając zeznania na policyjnym przesłuchaniu. Na początku książki, przyszła mi przez chwilę do głowy myśl, że może kobieta sama upozorowała zniknięcie, żeby zemścić się na mężu (był przecież taki motyw w jednym z odcinków Kryminalnych), jednak to by było przecież zbyt pokręcone i takie niepodobne do idealnej Amy. Zwłaszcza, że z pamiętnika kobiety wyłania się coraz gorszy obraz męża-potwora. Cała rodzina jest zrozpaczona. Policja robi wszystko, aby znaleźć Amy żywą bądź martwą. A Nick? No cóż, uśmiecha się, flirtuje z kobietami, ma sekretny telefon, o którym wie wyłącznie jedna osoba, a który ciągle dzwoni. Jednym słowem nie wygląda na specjalnie przejętego i jeszcze kręci w zeznaniach. Nawet najgłupszy gliniarz zorientowałby się, że ten mężczyzna kłamie. Z czasem nikt nie ma wątpliwości, że zabił. Pytanie tylko, gdzie ukrył ciało. 

Rewelacyjna książka, która od samego początku budzi w czytelniku wachlarz emocji! Genialnie, wręcz koronkowo zawiązana intryga, wymagająca zagadka i nieustanna gra z czytelnikiem w kotka i myszkę. Gdy wszystko wydaje się takie łatwe, przewidywalne, właściwie już rozwiązane, czytelnik dostaje pstryczka w nos i cała dotychczasowa linia fabularna zostaje wywrócona do góry nogami. A zakończenie wprost nie mieści się w głowie. Jest takie... chore, niemożliwe, trąci psychicznym szaleństwem. Aż chciałoby się napisać więcej, ale nie chcę odbierać przyjemności z lektury osobom, które dotychczas nie przeczytały Zaginionej dziewczyny. Powiem tylko, że nazywanie Gillian Flynn "Larssonem w spódnicy" to błąd. Ona nie jest taka dobra jak Larsson! Z całym szacunkiem dla szwedzkiego autora, którego nawiasem mówiąc uwielbiam, ale Flynn jest dużo lepsza! 


niedziela, 12 października 2014

Zygmunt Miłoszewski - Gniew

Nie jest żadną tajemnicą, że w moim mniemaniu Miłoszewski jest najlepszym polskim pisarzem. Świadczy o tym nie tylko ogromna, wręcz rekordowa liczba sprzedanych egzemplarzy. Nawet nie wielość przekładów na języki obce (9!), czy zagraniczne nagrody. Ale liczba oddanych, wiernych czytelników, którzy odliczają dni do premiery najnowszej książki. Sama, gdy tylko pojawiła się wiadomość, że książka już jest, pobiegłam do księgarni. Jednocześnie z ciekawością i niechęcią zabrałam się do czytania. Dlaczego z niechęcią? Bo Gniew jest ostatnią częścią kryminalnej trylogii o "przygodach" prokuratora Teodora Szackiego. Trochę zrzędliwego, marudnego, ale niezwykle inteligentnego i przenikliwego mężczyzny, który podejmuje się spraw trudnych, skomplikowanych i tak bardzo polskich. Ciężko pożegnać się z takim bohaterem. Zwłaszcza, że we współczesnej literaturze takich wyrazistych i głębokich postaci jest niewiele. 

Teodor Szacki po zawiejach życiowych (Uwikłanie, Ziarno prawdy) osiedla się w końcu w Olsztynie. Stopniowo porządkuje swoje życie osobiste: mieszka z trochę szaloną, w dobrym tego słowa znaczeniu, kobietą o imieniu Żenia oraz wbrew płaczom i błaganiom nastolatki, ze swoją 16-letnią córką Helą. Pracuje oczywiście w prokuraturze zajmując się drobnymi przestępstwami, popełnianymi na prowincjach. I z całej siły, ku oburzeniu lokalnych patriotów, nienawidzi miasta 11 jezior. Gdzie jest szaro, ponuro, nawet śnieg przypomina lejące się z nieba błoto, a układ ulic w mieści projektował jakiś pijak nie mający pojęcia o ruchu drogowym i jego usprawnieniu. Jednym słowem spokój, rutyna i potrzebna, od czasu do czasu, irytacja.

Aż pewnego dnia prokurator Szacki zostaje telefonicznie wezwany do odfajkowania Niemca, jak nazywają tutejsi przedwojenne szczątki. Po przeprowadzeniu rutynowych czynności odsyła szkielet do uczelni medycznej, tam w końcu przyda się najbardziej. Ale jeden telefon sprawia, że Szacki staje przed najtrudniejszą sprawą w całym swoim życiu i po raz pierwszy znajduje się po drugiej stronie sprawiedliwości. Okazuje się, że znalezione kości nie są wcale przedwojenne. Ani nawet kilkuletnie. Są to szczątki zaginionego przed tygodniem mężczyzny! Jakim cudem w ciągu kilku dni z dobrze zbudowanego, silnego mężczyzny została sterta kości? W tym celu Szacki bierze udział w eksperymencie przeprowadzanym przez doktora Frankensteina (to nie żart!) i jego asystentkę. Naukowcy odkrywają, że mężczyzna został... rozpuszczony żywcem w kwasie podobnym do tego, który służy do udrażniania rur. Ktoś zadał sobie wiele trudu, żeby bestialsko zamordować ofiarę. Tylko dlaczego? Ta przerażająca zbrodnia jest dopiero wstępem, do mających rozegrać się w Olsztynie zagadek kryminalnych. Powoli zostają okaleczone osoby w jakiś sposób zamieszane w przemoc domową. Mężczyzna, który dręczył żonę psychicznie, sąsiad, który nie pomógł, chociaż słyszał krzyki i prokurator zmęczony życiem, który zlekceważył sygnał wysyłany przez prześladowaną kobietę. Tym prokuratorem jest Teodor Szacki. Nie dość, że walczy o rozwiązanie przerażającej zbrodni to jeszcze musi zachować zimną krew i ochronić najbliższą mu osobę przed szaleńcem, owładniętym ideą samosądów i manią sprawiedliwości. Po praz pierwszy w życiu Szacki posunie się do ostateczności i zrozumie co czują przesłuchiwani przez niego oskarżeni. 

Genialna powieść Zygmunt Miłoszewskiego, laureata wielu nagród, w tym Nagrody Wielkiego Kalibru za najlepszą polską powieść kryminalną i sensacyjną. Wciągająca intryga, niesamowita akcja i rewelacyjne, inteligentne niekiedy ironiczne, poczucie humoru. Książki Miłoszewskiego mają w sobie pewien urok. Nie da się ich czytać jednym tempem. Potrafią przestraszyć, rozśmieszyć, wzruszyć. Autor ze zwyczajnej, codziennej sceny potrafi zrobić prawdziwy stand-up, którego nie powstydziliby się zawodowi komicy. Co rzuca się w oczy, to niezwykła precyzja w dobieraniu szczegółów i ogromna erudycja autora. Miłoszewski zachwyca każdym rozdziałem. Jego, znana już z poprzednich części, technika rozpoczynania akcji od przytoczenia wycinków z gazet, dotyczących świata, kraju, regionu, przeplatana sarkastycznymi komentarzami, zakończona uwagą o aktualnej pogodzie, jest niezwykle ciekawym, dopełniającym akcję, zabiegiem literackim. Głęboko zakorzeniona intryga i wyraziste postaci, dopełniają obraz kryminalnej szarady. Z każdą częścią widzimy zmianę Teodora Szackiego. Z ambitnego, młodego prokuratora (Uwikłanie), po przechodzącego kryzys, zaliczającego przygody miłosne,  rozwodnika (Ziarno prawdy), aż po statecznego mężczyznę próbującego ułożyć życie na nowo (Gniew). 

Pożegnanie z Szackim jest zapewne trudne dla każdego czytelnika, śledzącego od początku jego prokuratorskie sprawy. Fakt, że ostatnia część ma zakończenie otwarte pozostawia nadzieję, że być może kiedyś autor zmieni zdanie i powróci do ulubionego przez Polaków prokuratora. Miejmy taką nadzieję! 

poniedziałek, 22 września 2014

Marek Krajewski - Władca liczb

"Ujrzyj sens i potężne działanie liczb
nie tylko w świecie bogów i demonów,
ale także we wszystkich ludzkich czynach i słowach..."


Wrocław 1956 rok. Z Odry wyłowiono troje samobójców. Zadziwiający jest fakt, że każda z utopionych osób najpierw zażyła arszenik, a dopiero później rzuciła się w wir rzeki. Jakby obawiali się, że ktoś w ostatniej chwili ich uratuje, dlatego popełnili samobójstwo dubeltowe. Mimo podobieństw, policja nie łączyła ze sobą tych trzech spraw, w końcu ofiary różniło dosłownie wszystko: pozycja społeczna, płeć, wykształcenie, poglądy. Wspólny był jedynie fakt, że żadna z wyłowionych z Odry osób nie miała powodu, by popełnić samobójstwo...

Do Edwarda Popielskiego (pracującego teraz w kancelarii adwokackiej, jako prywatny detektyw) przychodzi hrabia Władysław Zaranek-Plater z nietypowym zleceniem. Jego brat Eugeniusz, matematyk, od lat zafascynowany jest przemiennościami (liczba parzysta, liczba nieparzysta, liczba parzysta itd.). Ostatnie lata życia poświęcił badaniom nad liczbami Belmispara (władcy liczb). Eugeniusz wyznaczył tzw. punkty Belmispara, czyli współrzędne miejsc, które składają się z liczb parzystych i nieparzystych ułożonych naprzemiennie. Uważał, że jeśli miejsce, czas i osoby (wszystko liczone tak samo: naprzemiennie, w przypadku osób: kobieta, mężczyzna, kobieta itd,), czyli trzy czynniki wejdą w punkt Belmispara, władca liczb będzie domagał się ofiary. W ten sposób tłumaczył wszystkie trzy dubeltowe samobójstwa. Co więcej, matematyk uważał, że sam stanie się ofiarą Belmispara, wyznaczył nawet datę swojej śmierci, dlatego poprosił o zamknięcie go w okratowanym mieszkaniu, do którego tylko dwie osoby miały klucze. Hrabia Władysław Zaranek-Plater prosi Popielskiego, aby wyjaśnił, w sposób logiczny okoliczności śmierci samobójców, a w najgorszym wypadku zmusił ich rodziny do fałszywych zeznań, jakoby ich najbliżsi planowali samobójstwo dużo wcześniej. Popielski, z zamiłowania matematyk, z wykształcenia filolog klasyczny, chętnie podejmuje wyzwanie władcy liczb, zwłaszcza, że hrabia proponuje duże honorarium. 

Śledząc ostatnie chwile życia samobójców, odwiedzając ich rodziny, zagłębiając się w wyliczenia szalonego matematyka, Popielski coraz bardziej daje się uwieść opowieści o władcy liczb. Chociaż początkowo uważa tezę o istnieniu Belmispara za obłęd, z czasem przekonany jest o tym, że swoim śledztwem uwolnił zło. Z pomocą przychodzi mu Leokadia, kuzynka, z którą jest związany (wyłącznie platonicznie) od 60 lat! Kobieta zauważa, że każdy z samobójców stał przed ważnym dylematem życiowym, a co się z tym wiązało potrzebował rady. Do kogo ludzie zwracają się o pomoc, gdy chcą dokonać istotnego wyboru? Do księdza, wróżki, nauczyciela? Dodatkowo, samobójcy w ostatnim czasie robili sobie zdjęcia. Czyżby na decyzję o ich śmierci wpłynął w jakiś sposób fotograf? 

Edward Popielski wydaje się być policjantem nietypowym, jak na współczesne realia. Sprawiedliwość pojmuje wyłącznie subiektywnie. Jest zwolennikiem zasady oko za oko i często - jak to się teraz mówi - poza protokołem, sam wymierza kary. Korupcja, szantaż, groźby, tortury to dla niego podstawowe narzędzia pracy (a dla dzisiejszego przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości? przynajmniej oficjalnie nie). Jest człowiekiem wykształconym, posiadającym przedwojenne maniery, a jednocześnie zepsutym policjantem, który na sumieniu ma wiele grzeszków, drobnych lub większych. Erotomanem, który nie przepuści żadnej pięknej kobiecie. Sam nigdy nie rozwiązałby tylu spraw, gdyby nie Leokadia - nieco wścibska, ale wyrozumiała, lojalna i bardzo inteligentna kuzynka, która drobną, na pierwszy rzut oka nieistotną uwagą, burzy wszystkie mocno stojące fundamenty śledztwa. Najczęściej kierując myśli Popielskiego na właściwy trop. Stanowią wspaniały uzupełniający się - myślę, że można użyć tego słowa - duet. 

Władca liczb to kryminalna zagadka, której rozwiązanie następuje w dwóch pokoleniach. Edward Popielski zaczyna, natomiast ostateczne rozwiązanie pozostawia swojemu synowi. Książka pełna makabrycznych opisów i szaleńczych tez. Momentami ziejąca obłędem. Jedyna rzecz, do której można mieć zarzuty to wątek syna Popielskiego - zalatujący intrygą w stylu Mody na sukces

wtorek, 16 września 2014

Stieg Larsson - Millenium: Dziewczyna, która igrała z ogniem

Dziewczyna, która igrała z ogniem to druga część kryminalnej trylogii Stiega Larssona Millenium. Stanowi ona oddzielną historię, jednak ponownie śledzimy zmagania Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista, którzy tym razem walczą o uniewinnienie... głównej bohaterki.

Lisbeth Salander została oskarżona o potrójne morderstwo. Jedną z ofiar był jej opiekun prawny, który w pierwszej części (Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet) gwałcił ją i znęcał się psychicznie nad swoją podopieczną. Czyżby Salander postanowiła wymierzyć sprawiedliwość swojemu oprawcy? Ale ofiar było troje. Co dobra researcherka ma wspólnego z dziennikarzem śledczym i naukowcem? Może ktoś nadepnął jej na odcisk? Albo po prostu została wrobiona? Gdy najlepsi detektywi w kraju są przekonani o winie Salander, a policja ściga ją listem gończym, Mikael Blomkvist rozpoczyna własne śledztwo, próbując udowodnić niewinność swojej przyjaciółki. Sięga do jej przeszłości i odkrywa makabryczne sekrety dzieciństwa Lisabeth. Dowiaduje się dlaczego została ubezwłasnowolniona i jako dziecko zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Poznaje Całe Zło, które wydarzyło się w życiu Salander i dlaczego dziewczyna igrała z ogniem.

Równolegle w powieści prowadzony jest wątek handlu żywym towarem, który zdaniem Blomkvista związany jest z morderstwami. W jaki sposób? Co wspólnego z prostytucją ma Salander i czy dziennikarzowi uda się udowodnić swoją hipotezę? Historia zaczyna robić się naprawdę niebezpieczna... A rozwiązanie następuje dopiero w trzeciej części.

To niesamowite, jak Larsson przez dokładnie 700 stron potrafi budować spójną i trzymającą w napięciu intrygę. Kartki przewijają się szybciej niż sekundnik na zegarze i czytelnik, pogrążony w genialnej opowieści, nie ma świadomości upływu zarówno stron jak i czasu. A niedokończenie historii sprawia, że chce się natychmiast sięgnąć po kolejną część. Możemy jedynie żałować, że taki talent nie napisał więcej książek...

wtorek, 9 września 2014

Stieg Larsson - Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet

Mikael Blomkvist, redaktor naczelny poczytnego pisma "Millenium" publikuje reportaż o jednym z największych biznesmenów Wennerstromie, demaskujący jego przekręty i ujawniający podejrzane źródła dochodów. Niestety, mimo że posiada ważne dowody, nie może ich wykorzystać, gdyż nie chce spalić źródła swoich informacji. W efekcie, zostaje skazany za pomówienia na karę 3 miesięcy pozbawienia wolności oraz grzywnę. Postanawia zostawić kierowanie pisma swojej wspólniczce i nieformalnej partnerce Erice i usunąć się w cień, aby zdobyć mocniejsze dowody przeciw Wennerstromowi i wrócić do gry silniejszym. W międzyczasie dostaje dziwne i bardzo opłacalne zlecenie, które postanawia wykonać. Ale nie ze względu na oferowaną sumę czy ciekawą zagadkę, ale za materiały potwierdzające nieuczciwość biznesmena. 

Ponad 40 lat wcześniej, (z powodu wypadku) na odciętej od świata wyspie przepada młoda dziewczyna Harriet Vanger. W pobliżu znajdują się wyłącznie członkowie wielkiego rodu Vangerów, nikt obcy nie miał możliwości ani dostać się na wyspę, ani z niej uciec, a mimo tego nie znaleziono nawet ciała Harriet. Najbliżsi przez wiele lat przerobili wszystkie możliwe scenariusze domniemanej zbrodni, jednak bezskutecznie. Tajemnica zaginięcia dziewczyny, przypominająca zagadkę zamkniętego pokoju, tylko, że bez trupa, okazała się nierozwiązalna. Mimo wszystko wujek Harriet postanawia przed śmiercią jeszcze raz prześwietlić wszystkie możliwości zaginięcia dziewczyny. W tym celu wynajmuje Mikaela Blomkvista, który pod pretekstem pisania kroniki rodzinnej ma prześledzić ostatnie chwile z życia Harriet i spróbować rozwiązać zagadkę jej tajemniczego zaginięcia. Ponieważ Mikael szybko wpada na nowy trop, potrzebuje pomocnika, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, potrafiącego obejść każdą barierę, zdobyć pożądaną informację i dotrzeć tam, gdzie inni mają zakaz wstępu. Tym pomocnikiem okazuje się młodziutka, szokująca wyglądem i zachowaniem Lisbeth Salander - najlepsza i najskuteczniejsza researcherka jaką do tej pory zatrudniono. Salander i Blomkvist odkrywają, że w okolicach domu Vangerów od lat giną kobiety. Harriet była jednak jedyną, której ciała nie odnaleziono. Pozostałe ofiary zostały brutalnie zamordowane. Ich śmierć ma związek z pewnymi cytatami pisma świętego. Morderca na własną rękę wymierza sprawiedliwość? A może to tylko fanatyk religijny domagający się krwi? I podstawowe pytanie: jak to możliwe, że kontynuuje swoje zbrodnie od przeszło 60 lat! Czy ma naśladowcę? A może sam wybrał następcę? Na te pytania bohaterowi będą musieli znaleźć szybką odpowiedź, jeśli chcą dowiedzieć się co naprawdę stało się z Harriet i być może uratować kolejną ofiarę. Jedno jest pewne: zabójc(a)y nienawidzą kobiet!

Genialny kryminał szwedzkiego dziennikarza, który niestety nie doczekał sukcesu swojej trylogii (Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet to pierwsza część kryminalnej trylogii Millenium). Larsson zachwyca wymyślną, koronkowo plecioną, zagadką, trzymającą w napięciu akcją, doskonałą techniką budowania fabuły i tworzenia wyrazistych postaci. Postać Salander zrehabilitowała wcześniejsze pomijanie bądź szablonowe przedstawianie kobiet w powieściach kryminalnych. To ona staje się głównym dowodzącym i najskuteczniejszym graczem.
Książka trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, Trudno wymyślić lepszy prezent dla mola książkowego :)

piątek, 1 sierpnia 2014

Marcin Wroński - Morderstwo pod cenzurą

Podobno dobrą książkę poznaje się już po kilku pierwszych stronach. Jeśli wciągnie, zaciekawi, czytelnik jest "kupiony", jeśli nie - jest duża szansa, że może nie doczytać do końca. Niecierpliwych czytelników w końcu nie brakuje. Kłóciłabym się z tą zasadą, zwłaszcza po przeczytaniu kryminału Marcina Wrońskiego Morderstwo pod cenzurą. Nie będę ukrywać, że początek wcale mnie nie porwał. Był trup, była zagadka, ale jakoś to wszystko było mało wciągające. Mam jednak zasadę, że nigdy nie odkładam książki, jeżeli jej nie przeczytam do końca. I choćby była naprawdę nudna, zaciskam zęby i czytam dalej. Może to przyzwyczajenie z lektur szkolnych, a może upór polonisty. Nie wiem. W każdym razie, dobrze, że nie rzuciłam tej książki w kąt.

Lublin 1930 rok. Mieszkańcy przygotowują się do obchodów 11 listopada. Jednak na kilka dni, przed patriotycznym świętem, zostaje brutalnie zamordowany we własnym mieszkaniu, redaktor naczelny prawicowej gazety. Wszyscy upatrują się w tym podtekstu politycznego. Śledztwem zajmuje się Zygmunt "Zyga" Maciejewski, policjant, który nie zawsze postępuje zgodnie z prawem. Postać momentami przypominająca Edwarda Popielskiego, komisarza z utworów Marka Krajewskiego. Jednak pracę operacyjną utrudnia mu policjant, przydzielony do pomocy z komendy głównej. Pytanie tylko: czy ma on faktycznie pomóc, czy nie dopuścić do odnalezienia mordercy? Po pewnym czasie znalezione zostaje ciało cenzora prasowego, pracującego w tej samej gazecie, co zamordowany wcześniej redaktor. Kolejne zwłoki komplikują jeszcze bardziej kryminalną zagadkę. A, jak odkrywa Maciejewski, w sprawę zamieszani są najbardziej wpływowi mieszkańcy Lublina. Czy dojdzie do rozwikłania kryminalnej szarady? Czy może prawda okaże się zbyt niekorzystna dla wysoko postawionych obywateli, aby mogła zostać ujawniona?

Wroński budując fundamenty kryminalnej zagadki, z reportażową dokładnością odtwarza specyfikę miasta, warunki społeczne, tło polityczne i obyczajowe Lublina z I połowy XX wieku. Z intrygi bije ogromna erudycja i wiedza historyczna autora. Akcja, szczególnie pościgi, momentami przypominają dobry film sensacyjny, z dramatycznymi zwrotami wyjętymi wprost z Jamesa Bonda, a otwarte zakończenie budzi wiele emocji.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rzeki Hadesu - Marek Krajewski

Jest rok 1946. Edward Popielski ukrywa się przed Urzędem Bezpieczeństwa. Przebrany za księdza nie budzi niczyich podejrzeń. Tymczasem jego kuzynka Leokadia przebywa w więzieniu. Jest bita i torturowana, bo nie chce zdradzić miejsca, w którym ukrywa się były komisarz. W międzyczasie pułkownikowi Placydowi Brzozowskiemu łysy mężczyzna porwał i zgwałcił córkę. Jedyny znak, jaki po sobie zostawił to biały kwiat. Rysopis zgadza się z wyglądem Popielskiego. Jednak tylko komisarz wie kto stoi za tym porwaniem. Postanawia przyprowadzić zbrodniarza Brzozowskiemu i wymienić go na Leokadię. Aby mu się to udało potrzebuje pomocy starego przyjaciela: Eberharda Mocka. Skąd Popielski zna porywacza? Ponieważ gonitwa za gwałcicielem małych dziewczynek zaczęła się już w przeszłości....

Przed wielu laty, gdy Popielski pracował jeszcze w policji, córka Zygmunta Hanasa szmuglera i bogacza lwowskiego została porwana i zgwałcona. Niestety dziewczynka była upośledzona. Jedyny trop prowadzący do porywacza to białe kwiaty. Mężczyzna natarł jej ciało kurzym białkiem, obsypał kwiatami i zgwałcił. Edward Popielski w drodze trudnego śledztwa dotarł do porywacza. Niestety w ostatniej chwili podejrzany zdążył uciec. Jak będzie tym razem? Czy gwałciciel znowu wymknie się komisarzowi? Sprawa jest o tyle łatwiejsza, że tym razem Popielski zna nazwisko porywacza i dokładnie wie, czego ma szukać. 

Marek Krajewski, filolog klasyczny po raz kolejny sięga do bogatej metaforyki mitologicznej, aby zobrazować psychologię człowieka, a także mentalność społeczeństwa. Książka podzielona jest na części będące odpowiednikami rzek Hadesu, gdzie każda historia jest doskonale puentowana przez mit danej rzeki. 

środa, 5 lutego 2014

Joanna Chmielewska - Całe zdanie nieboszczyka

Po przeczytanie tej książki, zupełnie nie rozumiem fenomenu Chmielewskiej. Czytając recenzje na innych portalach, zastanawiałam się, co ze mną jest nie tak, że tylko mi Całe zdanie nieboszczyka kompletnie się nie podoba!

Na 200 stronach autorka opisuje, jak mafia przez przypadek porwała rozkapryszoną, pyskatą babę i musi spełniać jej zachcianki, traktując ją jak królową, bo przecież tylko ona wie (przypadkowo) gdzie jest skarb, na którym im zależy. Bohaterka chyba miała być zabawna, ale Chmielewskiej to w ogóle nie wyszło. Kreowana na siłę kobieta, której zawsze się coś przytrafi i, która w ogóle jest taka och, ach i wow, bardziej drażni niż bawi. Jedna, roztrzepana baba kilkakrotnie ucieka uzbrojonym bandziorom, wydłubując nawet dziurę w skale szydełkiem (!) . Samotnie przepływa również Atlantyk, nie mając pojęcia o prowadzeniu motorówki - och, co za szczęśliwy zbieg okoliczności, że niechcący przyciska we właściwym momencie dobry guzik. Czytelnik nie może się doczekać, kiedy mafia w końcu zrobi z nią porządek! Później, gdy w fabule pojawia się Diabeł - niby wielka miłość, ale z drugiej strony to straszny babiarz i podrywacz - zaczyna się robić ciekawie... Przez parę minut. Bo na końcu akcja jest tak zaplątana i tak się ciągnie, że chyba dorównuje Modzie na sukces. 

Nie kwestionuję talentu Chmielewskiej na podstawie jednego, moim zdaniem, niewypału, ale na pewno 
drugi raz nie zabiorę jej kryminału do pociągu! Podróż jest i tak wystarczająco długa... 

wtorek, 28 stycznia 2014

Domofon - Zygmunt Miłoszewski

Agnieszka i Robert, młode małżeństwo, przenoszą się do jednego z bloków w warszawskim Bródnie. Nowe miejsce, nowa praca, nowe znajomości = nowe życie. Szkoda tylko, że rozpoczyna się ono od trupa. Na klatce schodowej mieszkańcy znajdują głowę jednego z lokatorów. Okazało się, że mężczyzna próbował jak najszybciej wydostać się z windy, która ruszając obcięła mu głowę. Dlaczego uciekał z jadącej windy? Czyżby coś go przestraszyło? A może nie był tam sam? Na nieszczęście nowych lokatorów, to nie pierwszy i nie ostatni trup w tym bloku. Z dnia na dzień ginie coraz więcej ludzi i to w coraz brutalniejszych okolicznościach. Co z tym miejscem jest nie tak?

Po paru dniach okazuje się, że z bloku nie da się wyjść, a wszystkich mieszkańców dręczą koszmary! Co więcej, Robert zaczął malować przerażające obrazy i w ogóle zrobił się jakiś dziwny. Agnieszka w obawie o własne życie, ogłusza męża patelnią i ucieka... na klatkę schodową, bo przecież całkiem uciec nie może. Tam poznaje Wiktora, dziennikarza alkoholika, który próbuje zacząć życie od nowa i Kamila, zbuntowanego osiemnastolatka, który kompletnie nie potrafi dogadać się z rodzicami. Razem próbują poznać sekret nawiedzonego bloku i uwolnić się od koszmarów. Przekonają się jednak, że nie wszyscy lokatorzy są ludźmi... 

Dzięki tej książce Zygmunt Miłoszewski został okrzyknięty polskim Stephenem Kingiem - moim zdaniem trochę na wyrost, gdyż książka aż tak nie przyprawia o gęsią skórkę jak chociażby Lśnienie czy Ręka Mistrza, ale nie da się zaprzeczyć, że jest genialna. Doskonały pomysł na powieść grozy, gdzie najstraszniejsze sceny rozgrywają się w windzie. Budowane napięcie sprawia, że rzeczywiście zaczynamy bać się koszmarów opowiadanych przez lokatorów nawiedzonego bloku. Mistrzowskie poczucie humoru, genialne teksty i zabawne dialogi rozluźniają mroczną atmosferę. Miłoszewski ironicznie wypowiada się o schematycznych postaciach filmowych, gdzie bohaterowie przez wiele dni walczą ze złem nie załatwiając najprostszych potrzeb fizjologicznych. A postać starej dewotki nie wychodzącej z domu bez różańca, święconej wody i miliona świętych obrazków wytrąci z równowagi nawet najspokojniejszego czytelnika. 
Groza, humor, napięcie, zagadka - tej książce niczego nie brakuje!

sobota, 25 stycznia 2014

Karaluchy - Jo Nesbo

W jednym z domów publicznych w Bangkoku znaleziono ciało norweskiego ambasadora. Rząd norweski za wszelką cenę chce utrzymać tę sprawę w tajemnicy. Dlatego na miejsce zbrodni wysyłają Harrego Hole - doskonałego śledczego, który ma jedną wadę, akurat w tej sprawie niezbędną - jest alkoholikiem. Właśnie nietrzeźwość umysłu głównego policjanta jest wszystkim na rękę, gdyż policja ma już podejrzanego, ale za wszelką cenę stara się utrzymać wszystko w tajemnicy. Dlaczego? Sprawa jest aż za bardzo skomplikowana. 

W samochodzie ambasadora policja znajduje zdjęcia z dziecięcą pornografią. Co więcej okazuje się, że ambasador był gejem, a jego rodzina (żona i córka) to tylko mistyfikacja, dzięki której zdobył tak wysokie stanowisko. Lubił hazard, wyścigi i nie mógł narzekać na nadmiar pieniędzy. Co więcej, był winny mafii spore pieniądze. Wiele osób miało więc powód, aby go zamordować. Harry Hole musi jednak rozstrzygnąć, który z motywów okazał się kluczowy. Jak zwykle w przypadku Nesbo, odpowiedź brzmi: żaden. Budowana przez kilkadziesiąt stron, doskonale zazębiająca się, intryga to tylko kolejny sposób na wykiwanie czytelnika. 

Czy książka jest dobra? Pewnie tak - zawiera wszystkie niepisane zasady dobrego kryminału. Zabójcą jest jedna z postaci, którą poznajemy już na początku. Intryga jest doskonale skonstruowała. Tropy mylące czytelnika są podsuwane z niezwykłą zręcznością. Zakończenie okazuje się całkowicie niespodziewane, czyli takie, jakiego wymaga kryminalna szarada. Jednak pozostaje pewien niedosyt po skończeniu lektury. Ma się wrażenie jakby Nesbo lekko przekombinował. A może to dlatego, że wbrew całej wymyślnej intrydze, motywem zbrodni okazał się ten najczęstszy powód ...

piątek, 24 stycznia 2014

Ziarno prawdy - Zygmunt Miłoszewski

Teodor Szacki, po rozwiązaniu zagadki zabójstwa jednego z kuracjuszy (książka Uwikłanie) i niefortunnym romansie z dziennikarką, rozpoczyna nowe, samotne życie w Sandomierzu. Początkowo nienawidzi swojego kawalerskiego mieszkania, tipsiary-nimfomanki i dziury, w której musi wegetować. Z czasem jednak, zaczyna być coraz bardziej przekonany do nowego miejsca, zwłaszcza, że dzieje się tam naprawdę sporo...

Policja znajduje zwłoki kobiety, żony radnego, znanej działaczki, która cały wolny czas poświęca na organizowanie imprez dla dzieci z miasta. Kobieta została brutalnie zamordowana. Z niezwykłą precyzją morderca podciął jej gardło i spuścił całą krew z organizmu, gdy jeszcze żyła, a następnie zwłoki podrzucił w okolicach żydowskiego cmentarza. Denatka trzymała w ręku rodło - znak przypominający połowę swastyki, który miejscowym ludziom kojarzy się wyłącznie z Żydami. W krzakach obok ciała znaleziono również narzędzie zbrodni - dokładnie oczyszczone z wszelkich śladów. Co więcej, według legendy używano go wyłącznie do uboju rytualnego. Czyżby na pewno zabójca w pośpiechu zapomniał o "brzytwie"? Dziwny zbieg okoliczności, zwłaszcza, że pozostałe elementy zbrodni zostały precyzyjnie zaplanowane. Oczywiście, biorąc pod uwagę historię miasta, stosunki polsko-żydowskie na tym terenie oraz okoliczne legendy - w Sandomierzu wybuchła panika! Rodzice przestają posyłać dzieci do szkoły. Kto wie, czy jakiś Żyd nie zechce wymoczyć macy w krwi bezbronnych, niewinnych pociech?! Teodor Szacki, jako jedyny niezwiązany emocjonalnie z miastem i jego mieszkańcami rozpoczyna śledztwo, nie zważając na "miejscowe brednie". W toku śledztwa wychodzi na jaw, że zamordowana - Elżbieta miała romans z sandomierskim biznesmenem, co rzuca cień podejrzeń na jej męża. Problem polega jednak na tym, że mąż ofiary również został zamordowany! Zabójstwo, równie teatralne, jak poprzednie komplikuje całą sprawę. Wokół zawieszonych na haku, zmasakrowanych zwłok mężczyzny, wyłania się scena niczym z Dana Browna - krwią napisano skrót "KWP", a następnie dodano szereg cyfr. Czyżby zamieszana w to wszystko była Komenda Wojewódzka Policji? Ale co oznaczają te wszystkie cyfry? Teodor Szacki powoli zaczyna wariować, zwłaszcza, że chwilę później w podziemnych lochach znajduje ciało kochanka - biznesmena. Pan prokurator musi zmierzyć się z miejscowymi upiorami, o których krążą przerażające legendy. Gdzie oko za oko to główne motto. A motywy morderstwa, dzieciobójstwa i krzywoprzysięstwa ciągną się za nim przez całe śledztwo. O co w tym wszystkich chodzi? W mieście gdzie wszyscy się znają od urodzenia nie jest łatwo wydobyć jakiekolwiek informacje. Jak dotrzeć do ziarna prawdy, skoro WSZYSCY KŁAMIĄ?!

Świetna intryga, doskonale skomponowana kryminalna szarada, gdzie czytelnik musi naprawdę się wysilić, aby spróbować rozwiązać zagadkę. Spróbować, bo z pewnością nikomu się to w pełni nie uda. Miłoszewski tak gra z czytelnikiem, że jedynym realnym mordercą może być upiór. Ciekawym zabiegiem (stosowanym również w Uwikłaniu) jest rozpoczynanie kolejnych rozdziałów wycinkami z codziennych gazet, które są dobrane z iście sarkastycznym poczuciem humoru. Mistrzowskie dialogi, które mimo upiornej, krwistej scenerii potrafią doprowadzić czytelnika do łzawego śmiechu i doskonale skontrastowane postaci nadają powieści oryginalnego smaczku, który jest już znakiem rozpoznawalnym Miłoszewskiego. 


sobota, 23 listopada 2013

Dwanaście prac Herkulesa

Herkules Poirot postanawia zakończyć swoją detektywistyczną karierę i zająć się uprawą dyń na wsi. Chce jednak odejść w typowo herkulesowym stylu. Postanawia, jak jego mitologiczny imiennik, wykonać dwanaście zadań wieńczących karierę najsławniejszego detektywa.


Od lewa z Nemei do pojmania Cerbera, wszystkie kryminalne zagadki mają iście mitologiczną symbolikę. Zadania są ciekawe dla detektywa, choć diametralnie różne od tych, których się podejmował dotychczas. Herkules musi znaleźć źródło plotek i sprawić, aby przestały być rozsiewane, odszukać niewierną kochankę, zaginionego psa, rozprawić się z handlarzami narkotyków i dzieł sztuki, udowodnić, że narzeczony pewnej damy wcale nie jest chory psychicznie i oczyścić stajnie Augiasza, we współczesnym stylu. Sprawy są krótkie i nieco trywialne. Czytelnik nie ma czasu na wsiąknięcie w fabułę i samodzielne poszukiwanie zbrodniarza. Choć zakończenia są - w stylu królowej - nieoczekiwane, całość nie wzbudza szczególnego zachwytu. Dobrze się składa, że Poirot szybko znudził się hodowlą dyń i wrócił do zawodu, bo takie zakończenie kariery nie spełnia oczekiwań czytelnika. 

Dla stałych, wiernych czytelników książka jest miłym odpoczynkiem. Rozpoczynającym przygodę z królową, na początek poleciłabym coś innego. 

środa, 20 listopada 2013

Samotny dom - Agata Christie

Właścicielka zabytkowego, ogromnego domu Nick, cztery razy ledwo unika śmierci. Obawiając się kolejnego zamachu prosi o pomoc Herkulesa Poirota.

Poluzowane hamulce w samochodzie, upadek ciężkiego obrazu, stoczenie się skał, kula przebijająca kapelusz, czy to nie za wiele na zwykły zbieg okoliczności? 
Dziedziczka za każdym razem uchodzi z życiem, jednak w przyszłości może już nie mieć takiego szczęścia! Jej kuzynka, a zarazem przyjaciółka, która ma się nią opiekować ginie od strzału z pistoletu. Czyżby kula była przeznaczona dla kogoś innego? Co do tego nie mamy wątpliwości. Jednak u Agaty Christie nic nie jest takie, jak się wydaje. Zarozumiały i pewny siebie Herkules Poirot stara się znaleźć odpowiedzi na mnóstwo nurtujących go pytań: kto jest uzależniony od kokainy, kim są Australijczycy mieszkający w domku gościnnym i dlaczego kobieta jeździ na wózku inwalidzkim, skąd u syna ogrodnika umiłowanie krwi i zarzynania, kto dziedziczny po Nick i kim jest jej tajemniczy narzeczony, który na dodatek zaginął? Czy Herkules Poirot rozwiąże zagadkę? Czy fakt zamordowania kuzynki Madzi na jego oczach całkowicie odbierze mu zdolność logicznego myślenia? Czyżby zanosiło się na pierwszą porażkę sławnego detektywa? 

środa, 17 lipca 2013

Zostań przy mnie

"Przeszłość nie umiera. Przeszłość to teraźniejszość..." 

Megan. Typowa kura domowa mieszkająca na przedmieściach w wielkim domu, z dwojgiem dzieci i mężem, oczywiście prawnikiem. Spokojna, ułożona, wzorowa rodzina. Pewnego dnia, kobieta postanowiła zrobić sobie wycieczkę w przeszłość, o której absolutnie nikt nie miał pojęcia. I to pociągnęło za sobą lawinę nieszczęść....
Dlaczego Megan przed laty zmieniła nazwisko? Dlaczego uciekła od chłopaka, przyjaciół? I jaki związek z jej zniknięciem ma fala morderstw? A przede wszystkim: czemu postanowiła "wrócić"?
Kilku zaginionych i żadnych ciał. Tajemnicze zbrodnie, które łączy jedno - Mardi Gras. Co roku, przez 17 lat, właśnie w to święto ginął jeden człowiek. Ginął, bo nikt nie potrafił odnaleźć ciał. I nagle okazuje się, że jeden z zaginionych być może żyje! A wraz z jego pojawieniem się zaczyna się prawdziwa fala morderstw i to nadzwyczajnie brutalnych. Co z tym wszystkim wspólnego ma Megan? Kim była przed laty? I dlaczego jej były chłopak, fotograf, ciągle widzi krew? Czyżby wiedział za dużo?
Już niedługo ta typowa rodzina będzie musiała zmierzyć się z przerażającą przeszłością kobiety ... O ile zdąży. 

Mistrz thrillerów. Wirtuoz intryg. Geniusz w konstruowaniu napięcia i ... fałszywych tropów. Wielokrotny laureat nagrody Edgara - Harlan Coben - kolejny raz zachwyca i sprowadza na manowce nawet najbardziej domyślnego czytelnika. 




poniedziałek, 15 lipca 2013

Próba niewinności

W jednym z domów dochodzi do tragicznego morderstwa. Wszystkie tropy wskazują na syna zabitej. W końcu był czarną owcą w rodzinie. I miał motyw.

Chłopak zostaje skazany, mimo że uparcie twierdzi, że nie było go wówczas w mieście i ma na to świadka. Po paru miesiącach umiera w celi. Typowa historia kryminalna: jest trup, jest podejrzany, a motyw i dowody jakoś się znajdą. Następuje rozprawa, skazanie, a wymiar sprawiedliwości triumfuje, w końcu – o jednego groźnego typa w mieście mniej. Ale co, gdy po paru latach w progu staje wspomniany świadek i potwierdza, że naprawdę był z chłopakiem wiele kilometrów od miasta? Dlaczego zjawił się tak późno? Czemu nie zeznawał i pozwolił na skazanie niewinnego? Czy miał w tym jakiś interes? Nasuwa się wiele pytań, a odpowiedź okazuje się banalnie prosta: ów świadek to po prostu kierowca, który feralnego dnia, gdy dokonano zabójstwa, zabrał z drogi autostopowicza. Nietrudno się domyślić, że autostopowiczem był skazany. Dlaczego nie powiedział tego wszystkiego w dniu rozprawy? Mężczyzna miał wypadek, w wyniku którego stracił pamięć, gdy ją odzyskał na zeznania było już za późno. Chłopak nie żył. Czy nieznajomy mówi prawdę? Czy rzeczywiście zależy mu na pośmiertnym oczyszczeniu imienia chłopaka?
Rodzina, której trudno było pogodzić się z tragicznym odejściem żony i matki, zadziwiająco łatwo pogodziła się z winą Jacka. W końcu „od zawsze były z nim problemy”. Ale czy to, że był trudnym dzieckiem czyni z niego zabójcę? Wkrótce giną kolejni członkowie rodziny. Nikt nie jest bezpieczny. A najgorsza okazuje się świadomość, że zabójcą jest … ktoś z nich. Każdy podejrzewa każdego. A co więcej, wszystkie podejrzenia wydają się słuszne.

Zbrodnia, zagadka, wiele tropów i brak właściwego podejrzanego – to prawdziwa uczta dla smakoszy kryminałów. Agata Christie po raz kolejny udowodniła, że jest wirtuozem zbrodni. 

czwartek, 11 lipca 2013

Zakończeniem jest śmierć

Agaty Christie chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Słyszeli o niej nawet kryminalni ignoranci. Królowa kryminału, autorka ponad 90 powieści (!) i sztuk teatralnych. Twardo stoi na piedestale zbrodni i, po tylu latach, nic nie zapowiada jej upadku... bo po jej opowieści sięga każdy!
Zakończeniem jest śmierć to historia rozgrywająca się u podnóży Nilu, w Egipcie. Autorka niezwykle precyzyjnie oddaje tamtejszy pejzaż i zwyczaje. Sięga do starożytnych wierzeń, przedstawia kapłana ka i egipskie rytuały. Ale najlepiej wychodzi jej malowanie zbrodni. 

Kapłan ka, ojciec i dziadek, trzeba dodać, że nie najlepiej wywiązujący się z tej roli, wiele lat po śmierci swej żony sprowadza do domu konkubinę. Piękną, bezwzględną i sprytną. Kobieta tak potrafi manipulować starcem, że na jej jedno słowo gotów był wyrzucić z domu swe dzieci i wnuki. Nietrudno się domyślić, że od zbrodni dzielił tę rodzinę tylko jeden krok. W końcu odkąd kobieta stanęła w progu domu wszystko zaczęło się zmieniać i to na gorsze. "A martwa konkubina, to nie to samo, co żywa konkubina". Jej śmierć nie przyniosła jednak upragnionego spokój. Wręcz przeciwnie! Pociągnęła za sobą falę zagadkowych śmierci. Czyżby mściła się zza światów za zbrodnię? W końcu wielu potwierdza, że widziało jej ducha, a wszyscy, którzy jej źle życzyli nie żyją. Jednak przecież kryminał nie opiera się na działaniu sił nadprzyrodzonych! Śmierć, w tym wypadku, niesie żywa postać. Pytanie tylko: kto kryje się pod tą postacią? U Agaty Christie podejrzanym może być przecież każdy. 


piątek, 8 marca 2013

Cichym ścigałam go lotem

W środku nocy Joe Alex zostaje pilnie wezwany do trupa. Okazuje się, że powszechnie znany ekonomista, naukowiec zajmujący się ćmami nie żyje. Wszystko wskazuje na samobójstwo. Ale gdyby tak było naprawdę, przecież nie wzywano by Joe Alexa! Czy możliwe, aby zmarły pozostawił dwa listy pożegnalne?

Mało tego, że aż dwa, to jeszcze skrajnie odmienne! W jednym przyznaje się do wielu oszustw, przekrętów, malwersacji... A w drugim? Postanawia pokornie zejść z drogi do szczęścia dwojgu ważnym dla niego ludziom. Czyżby jego młodsza o 30 lat żona miała romans? W trakcie dochodzenia wychodzą na jaw wszystkie rodzinne brudy. A co najgorsze, każdy z domowników miał powód, aby zabić. Tylko dlaczego nigdzie nie ma żadnych odcisków palców? Morderca okazuje się sprytniejszy, niż się wszystkim wydaje. I jako jedyny ma twarde alibi.

Czy możliwe, żeby wielki naukowiec na parę godzin przed najważniejszym w życiu wystąpieniem popełnił samobójstwo? Czy te listy należą do niego czy podrzucił mu je zabójca? Jeśli tak, to który list jest prawdziwy? A może tak naprawdę odwróciły się losy i to ofiara stała się mordercą? Jaki związek z tym wszystkim ma ćma znajdująca się na zasłonie? W końcu to dzięki niej Joe Alex poznaje prawdę!


Trudna, nawet nieco pogmatwana zagadka. Czytelnik musi uważnie śledzić wszystkie hipotezy, dowody, żeby nie zginąć w toku rozumowania Alexa. A zakończenie? O dziwo, wydaje się takie oczywiste.



Zobacz także:
Śmierć mówi w moim imieniu
Jesteś tylko diabłem

poniedziałek, 4 marca 2013

Jesteś tylko diabłem

„Ale mylił się, bo w księdze jego życia już najbliższa karta zawierała spotkanie z Diabłem i ze zbrodnią absolutną. Lecz o tym nie wiedział jeszcze nawet sam Diabeł. Bo Diabeł nie wierzył w Joe Alexa, zupełnie tak samo, jak Joe Alex nie wierzył w Diabła.”


Do znanego autora powieści kryminalnych – Joe Alexa przychodzi dwóch mężczyzn z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu śmierci pewnej kobiety. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że policja stwierdziła samobójstwo, a mężczyźni przekonani są o działaniu nadprzyrodzonych sił. Otóż, kilkaset lat wcześniej, przodek zmarłej wydał na śmierć 14 kobiet, uznając je za czarownice i kochanki diabła. Jedna z nich przed śmiercią rzuciła klątwę na owego mężczyznę. Jej śmierć miał pomścić sam Lucyfer w dziesiątym pokoleniu. Tak się składa, że zmarła – Patrycja Lynch należała do tego pokolenia. Ale to nie wszystko. Kobieta w dniu śmierci była sama w pokoju zamkniętym od wewnątrz na klucz, w którym wszystkie okna były zakratowane. Działanie Diabła czy zbrodnia absolutna? Na dodatek w trzymanej przez zmarłą książce znaleziono odciśniętą … stopę Diabła! A obraz jej przodka został odwrócony.
Joe Alex udaje się do posiadłości Patrycji, aby rozszyfrować tajemnicę jej śmierć i, jeśli to możliwe, zapobiec kolejnemu zabójstwu, gdyż kobieta nie była jedynym potomkiem należącym do przeklętego pokolenia. Czy mu się to uda? Czy Joe Alex stanie oko w oko z Diabłem? A może wyjaśnienie jest dużo prostsze? W końcu kobieta była spadkobiercą ogromnej fortuny, a o testamencie wiedziały tylko cztery osoby. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, ale czy na pewno? A może to potomek „czarownic” mści się na rodzinie oskarżyciela?
Kto zabił Patrycję, jeśli to naprawdę nie było samobójstwo? Kim jest czarnowłosa dziewczyna modląca się do Diabła w nawiedzonej grocie? Co ma do tego basen? I dlaczego ślady Diabła pojawiły się ponownie? Przed Joe Alexem czeka naprawdę trudne wyzwanie!

„Jesteś tylko Diabłem” to genialna powieść klasyka polskich kryminałów, Maciej Słomczyńskiego wydana pod pseudonimem Joe Alex. Autor do ostatniej strony prowadzi nas w stronę rozwiązania niezwykle krętymi ścieżkami. A przecież wyjście z kryminalnego labiryntu jest takie „proste”.


Zobacz także:
Śmierć mówi w moim imieniu
Cichym ścigałam go lotem

piątek, 1 marca 2013

Śmierć mówi w moim imieniu - Joe Alex

..." To nie ja będę mówił ... Przemówi w moim imieniu. Przekonasz się." ...


Podczas doskonałej premiery teatralnej Krzeseł dochodzi do morderstwa. I to nie byle jakiego! Ginie główny aktor, a zarazem największa sława sceny teatralnej - Stefan Vincy. Czy ktoś miał motyw, aby go zabić? Czy "rozkapryszona" gwiazda odważyłaby się na samobójczy krok? Na szczęście wśród widowni znajdowali się Beniamin Parker - inspektor oraz nieoceniony autor kryminałów, Joe Alex - współczesny Sherlock Holmes. 


W trakcie sprytnego śledztwa okazuje się, że Vincy - wielki aktor miał na sumieniu również wielkie grzechy. Uwodził kobiety, pomiatał podwładnymi; szantażował, obrażał, wykorzystywał. Dla wielu osób jego śmierć była, jak to się mówi, na rękę. Ale co z tego, skoro każdy ma alibi? Z zeznań wynika, że "Stefan Vincy nie mógł zginąć". A jednak ktoś go zabił! 

Aktora znaleziono w jego garderobie, na kozetce z nożem, a właściwie sztyletem w piersi. I to nie byle jakim! Sztylet miał na rękojeści wygrawerowany napis: Pamiętaj, że masz przyjaciele i należał do.. Vincy'ego. Nikt nawet nie domyślał się, że ktoś może posiadać taki sam sztylet. Nikt, poza Joe Alex'em. 

Detektywi próbując dotrzeć do zabójcy, niechcący odkrywają "stare brudy", które okazują się doskonałym motywem zabójstwa. Czy ktoś w ogóle wiedział, że wielki uwodziciel, łamacz damskich serc miał córkę, która na dodatek odziedziczyła ogromną fortunę, po swoim przybranym ojcu? Bo na czym, jak na czym, ale na pieniądzach Stefanowi zależało najbardziej! Ujawnienie ojcostwa nie tylko pozbawiłoby dziewczynę majątku, ale wywołałoby również wielki skandal obyczajowy, a na to, nikt z szlacheckiej rodziny nie mógł pozwolić! Motyw doskonały, ale nie jedyny... 
Vincy miał na pieńku również z reżyserem, partnerką sceniczną i prawie każdym pracownikiem teatru. Oni mieli nie tylko powody, aby go zabić, ale też możliwości! Niestety, każdy z nich ma doskonałe alibi na czas zakończenia sztuki. Jedak aktor nie zginął po wykonaniu swojej wielkiej roli... Wręcz przeciwnie! W trakcie przedstawienia już od dawna nie żył! Jak to możliwe? Czyżby ktoś inny wystąpił na scenie? Otóż aktorzy, na modę antyczną, grali w maskach. Twarz mieli zakrytą, ale głosy pozostawały te same... I co dziwne, absolutnie nikt, nie dosłyszał zmiany. Joe Alex jednak bezbłędnie porusza się po kryminalnym labiryncie i wskazuje mordercę, którego nikt nie mógł o nic podejrzewać. 

Doskonały kryminał Macieja Słomczyńskiego, wydany pod pseudonimem Joe Alex. Autor prowadzi czytelnika od morderstwa do mordercy niezwykle krętymi ścieżkami. I gdy już wydaje się, że zagadka rozstała rozszyfrowana, czytelnik dostaje "pstryczka w nos" i całe śledztwo zaczyna się od początku. Nikt nie jest w stanie wskazać prawdziwego mordercy - na tym właśnie polega sztuka dobrego kryminału.