Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja kryminału. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja kryminału. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 grudnia 2016

Mariusz Czubaj - R.I.P

Jestem książkowym ignorantem...
Zbliża się koniec roku, więc w internetach nie może zabraknąć rad jak oślnić wszystkich kreacją sylwestrową, jak schudnąć po świętach czy jak wytrwać w noworocznym postanowieniu, bo przecież wraz z 1 stycznia życie każdego człowieka na tej planecie diametralnie się zmieni. Ale jest jeszcze jeden temat, który niezmiennie przewija się na ścianach mediów społecznościowych - podsumowanie roku. Oczywiście zawsze na plus. Ile osób, może pochwalić się, że wyrtwało w noworocznych postanowieniach do lutego? No właśnie. Zastanawiając się nad podsumowaniem swojego roku weszłam na zakładkę "recenzje"... i zamarłam. Ostatnią dodałam w grudniu. Rok temu. Jestem książkowym ignorantem. Nie dość, że pewnie nie udało mi się przeczytać jednej książki w tygodniu, jak planowałam, teraz już się tego nie dowiem, nie notowałam, to jeszcze nie chciało mi się o nich napisać chociaż kilku słów, postawić plusa bądź minusa przy tytule. Ale jeszcze większym ignorantem okazałam się zabierając się do recenzji R.I.P Mariusza Czubaja, a uświadomił mi to sam autor. Nawet nie będę pisać o mieszanych uczuciach wynikających z przekombinowania, zagmatwanej fabuły, niepotrzebnej brutalnej widowiskowości i poczuciu: znowu zawiodłam się na Czubaju. Skupię się na kilku ostatnich stronach. Spokojnie, nie zdradzę kto zabił. Chociaż w przypadku tej książki powinnam napisać: kto nie zabił. Odniosę się do rozdziału Od autora. Na tych dwóch kartkach Czubaj uświadomił mi jak mało wiem o literaturze kryminalnej, którą teoretycznie się zajmuję. Wymienił tyle nawiązań, odwołań do innych książek, których ja w trakcie czytania nie zauważyłam, że ze wstydu przybrałam barwy okładki. Zamiast więc wymądrzać się i oceniać - nadrobię książkowe zaległości i zabiorę się do czytania. Od podstaw. Za rok narzekając, że się zawiodłam, będę przynajmniej wiedziała ilu autorów za to winić. A Czubaj? Z pewnością dostarczył mi sporo emocji. A książka wcale nie była taka zła. Chociaż spodziewałam się czegoś innego. Ale w końcu, parafrazując autora, dobry kryminał to taki, po przeczytaniu którego czytelnik czuje się jak głupek. Idąc tym tropem - Czubaj jest mistrzem.

wtorek, 28 lipca 2015

Mariusz Czubaj - Piąty beatles

W opuszczonym magazynie policja znajduje zwłoki młodego mężczyzny. Chłopak zmarł na skutek wycieńczenia i odwodnienia. Ktoś najwyraźniej chciał, aby cierpiał przed śmiercią. Wstępne śledztwo wykazuje, że chłopak był synem znanego biznesmena. Niezywkle inteligentnym studentem i utalentownym muzykiem. Zespół, w którym grał był jedną z przyczyn jego konfliktów z ojcem. Przed zaginięciem Kamila, młodzieniec pokłócił się z ojcem, a rodzinie ktoś groził.

Scena zbrodni mogłaby świadczyć o porachunkach, jednak jeden szczegół nie pasował - fotografia The Beatles. Obok ciała znaleziono okładkę płyty Abbey Road. 

Po pewnym czasie policja znajduje kolejne zwłoki, wydawałoby się, przypadkowych mężczyzn. A mordestwa wystylizowane zostały w beatlesowym stylu. Na szczęście komisarz Rudolf Heinz też jest fanem muzyki. Profiller przez wiele miesięcy próbuje rozwikłać, dlaczego morderca wybrał sobie akurat Beatlesów, jako inspirację zbrodni. Kluczem okazuje się okładka płyty, znaleziona przy pierwszym ciele - członkowie zespołu idący w kondukcie żołobnym i przypadkowy świadek w tle. Czyżby piąty beatles? 

Śledztwo przeplata się z wydarzeniami z życia profillera. Okazuje się, że jego syn bierze ślub i prosi go, aby podczas uroczystości zagrali wspólnie znane kawałki. To wtedy do Heinza dociera wszystko. W momencie ślubu rozwiązuje przerażajacą zagadkę beatlesów...

W polskiej powieści kryminalnej można już mówić o "stylu Czubaja" - humor, rozdmuchana sprawa z zaskakująco prostym i niespodziewanym zakończeniem, luźny język, sporo ironii, muzyki i poigrywania z współczesności. Bez wątpienia Piąty Beatles to typowo czubajowy kryminał. 
(epilog równie ciekawy jak cała ksiażka, a ironia z listonoszem - mistrzowska!) :-)



środa, 6 maja 2015

Henning Mankell - Morderca bez twarzy

Rolnicza szwedzka wioska. Zamieszkała wyłącznie przez osoby w podeszłym wieku. Domy oddalone od siebie nawet o kilka kilometrów, otoczone lasem i polami. Sąsiedzi żyjący jak jedna wielka rodzina. Wydawałoby się, że to najspokojniejsze i najbezpieczniejsze miejsce na świecie. Dlaczego więc stało się miejscem tragedii?

Nystrom, targany jakimś niepokojem budzi się w środku nocy, I chociaż cisza aż dzwoni, jemu coś w tym wszystkim nie gra. W końcu mieszka w tym domu ponad pół wieku, zna każdy odgłos, każdy cień, potrafi wyczuć gdy coś jest nie tak. Nagle orientuje się, że właśnie ta cisza jest powodem jego nerwowości. Przecież koń sąsiadów powinien rżeć. Zauważa, że okno w sąsiednim domu jest wybite, a z kuchni dolatują ciche jęki. Gdy wchodzi do pomieszczenia staje się świadkiem istnej rzezi. Sąsiad Johannes Lovgren leży martwy, najwyraźniej, po straszliwych torturach, a jego żona Maria ma przywiązany sznur na szyi, z nietypową pętlą i powoli zaczyna się dusić. Na miejsce przybywa Kurt Wallander i chociaż jest jednym z najbardziej doświadczonych policjantów, nie może nadziwić się okrucieństwu, jakie dotknęło parę, wydawałoby się Bogu ducha winnych, staruszków. Na pierwszy rzut oka nasuwa się jeden motyw - zemsta. Ale sąsiedzi twierdzą, że Lovgrenowie nie mieli żadnych wrogów. Żyli skromnie, mając jedynie konia. I co najdziwniejsze, mordercy, którzy w tak bestialski sposób potraktowali staruszków, nakarmili zwierzę. 

Sekcja zwłok mężczyzny wykazuje, że miał on tyle obrażeń, że wystarczyłoby na kilka zgonów. Natomiast kobieta przed śmiercią zdążyła wymówić jedno słowo "zagraniczny". Kieruje ono śledztwo w stronę uchodźców. I chociaż zagadka zabójstwa Lovgrenów stoi w miejscu, opinia publiczna sama wydała wyrok, W momencie, gdy do mediów przeciekła informacja, że obcokrajowcy mogą mieć związek z morderstwem - wszystkie ośrodki dla uchodźców są zagrożone. Ktoś je podpala, wybija szyby, a nawet morduje jednego z mieszkańców. Rozpoczyna się prawdziwe piekło, nad którym policja nie potrafi zapanować. 

W toku śledztwa, Kurt Wallander dociera do brata zamordowanej, który uparcie twierdzi, że Johannes Lovgren nie był takim aniołem jak myślała żona i najbliżsi. Okazuje się, że miał nieślubnego syna w mieści i co miesiąc przesyłał jego matce kilkadziesiąt tysięcy złotych. Co więcej, wcale nie był biedny. Zgromadził ogromną fortunę, która była ulokowana na różnych kontach. Wszystko potwierdza śledztwo. Gdy Kurt namierza syna Lovgrena, okazuje się, że jest on uzależniony od wyścigów konnych, a na dodatek popadł w długi. Czyżby w końcu policji udało się znaleźć motyw? Ale co z ostatnim słowem wymówionym przez kobietę i dziwną pętlą na jej szyi?

Henning Mankell stopniowo buduje napięcie. Co rzuca się w oczy, to przede wszystkim umiejętne zapętlanie akcji, I logiczne wytłumaczenie dla fałszywych tropów. Każdy ruch jest precyzyjnie przemyślany, a fabuła zawiązana wręcz koronkowo. Najśmieszniejsze jest jednak to, że pomimo genialnych przesłanek, tropów, ciekawych domniemanych rozwiązań - wyjaśnienie okazuje się takie proste... 

poniedziałek, 30 marca 2015

Ostre Przedmioty, Gillian Flynn

Camille Preaker jest reporterką w przeciętnym dzienniku "Daily Post". Szef nakazuje jej zająć się sprawą dwóch zamordowanych dziewczynek. Okazuje się, że zabójstw dokonano w jej rodzinnym miasteczku, w którym nie była od lat. Camille wraca w rodzinne strony nie tylko, aby poznać przyczyny brutalnych zbrodni, ale również zmierzyć się ze swoją przeszłością.

W Wind Gap zatrzymuje się u matki, z którą nie ma dobrego kontaktu. Mieszka ona z ojczymem Camilli i jej młodszą, przyrodnią siostrą Ammą. Rodzina nie ułatwia jej zadania. Wszelkie próby uzyskania jakichkolwiek informacji o rodzinach zamordowanych dziewczynek, kończą się wielką awanturą. Prowadząc prywatne śledztwo, Camila odkrywa, że jej matka miała bardzo bliski kontakt z zamordowanymi w brutalny sposób dziewczynkami. A jedyny świadek porwania, mały chłopiec, któremu nikt nie wierzy, widział, że jedna z dziewczynek chwilę przed śmiercią szła z ubraną na biało kobietą. Przed dziennikarką niezwykle trudne zadania - gdyż aby dowiedzieć się prawdy, musi najpierw pokonać demony przeszłości.

Niezwykle brutalna i nieprzyjemna książka. Ukazuje podwójne oblicze 13-letniej młodzieży. W domu są to grzeczne i ułożone dziewczynki, oczekujące troski i opieki rodzicielskiej, bawiące się domkiem dla lalek, niewiniątka śpiące z pluszakiem. Poza domem piją, biorą narkotyki i uprawiają seks. Zestawienie tych obrazów jest przerażające. Flynn pokazuje do jakiej tragedii może doprowadzić swoboda wychowawcza. Obraz, który ukazuje wprost nie mieści się w głowie...

środa, 4 marca 2015

Kwestja krwi - Marcin Wroński

Zamość, 1926 rok. Poznajemy Zygę Maciejewskiego w momencie, gdy przerywa studia prawnicze, zostaje aspirantem i rozpoczyna pracę tajniaka w policji w Zamościu. Pierwsza sprawa jaką dostaje dotyczy zaginionej dziewczyny. Z pozoru łatwa, ciągnie się latami i... nie kończy pomyślnie.

Radca prawny, zupełnie przypadkowo znajduje w ogrodzie zoologicznym zakrwawioną rękawiczkę. I chociaż jest ona dość zniszczona, zauważa inicjały właścicielki. Ponieważ podejrzewa, do kogo rękawiczka może należeć, zgłasza sprawę policji, prosząc o dyskrecję, gdyż nie chce, żeby ktokolwiek łączył go z zaginięciem dziewczyny. 

Śledztwo Maciejewskiego wykazuje, że dziewczyna, z pozoru grzeczna i ułożona, niejedno miała na sumieniu. Czy aż tyle, by ktoś ją chciał zlikwidować? Anna to przeciętna uczennica. Nie dałaby sobie rady bez korepetycji. Dlatego raz w tygodniu odwiedza ją starszy kolega z gimnazjum męskiego i pomaga w przyswojeniu materiału z przyrody czy matematyki. Dziewczyna nie wie, że jej korepetytor jest w niej szaleńczo zakochany. Chłopak codziennie chodzi do kościoła i często udziela się we wszystkich katolickich wydarzeniach. Dlatego wiadomość o tym, że, zdaniem znajomych, przyszły ksiądz, pisze erotyczne wiersze o swojej uczennicy, staje się prawdziwym szokiem. Tak wielkim, że chłopak, być może jedyna osoba, która wie gdzie jest Anna, próbuje popełnić samobójstwo. Badając sprawę zaginięcia, Maciejewski odwiedza rodzinną miejscowość dziewczyny i poznaje jej twardego i wyniosłego ojca, a także siostrę i jej narzeczonego, z którym (uwaga) Anna miała romans. Prawdopodobnie dziewczyna zaszła w ciążę z przyszłym mężem swojej siostry. Jej zniknięcie byłby więc na rękę dosłownie wszystkim. 

Maciejewski ma o tyle trudne zadanie, że jest w Zamościu nowy, a wszyscy z policji patrzą mu na ręce i żądają natychmiastowego zakończenia sprawy, niezależnie od wyników śledztwa. Czy Zyga poradzi sobie z pierwszym prawdziwym dochodzeniem? Przekonamy się, że ta sprawa będzie się za nim ciągnęła latami...

Narracja prowadzona jest na dwóch płaszczyznach, w momencie otrzymania sprawy przez aspiranta, oraz po latach, gdy Zyga jest trenerem boksu i przypadkowo ma zatargi z Milicją Obywatelską. Obie płaszczyzny łączy osoba, która miała szczególny udział w zniknięciu Anny. Maciejewski przypomina Marlowe'a z powieści Chandlera czy bohaterów Marka Krajewskiego. Jest twardym, nieugiętym gliną, który nie zawsze prowadzi śledztwo według policyjnych reguł. 



wtorek, 17 lutego 2015

Ostatnia posługa - Christiane Fux

Książkę tę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa PWN.

Theo Matthies z zawodu jest lekarzem. Jako dziecko bardzo przeżył śmierć matki, która nie otrzymawszy pomocy w odpowiednim momencie, wykrwawiła się na śmierć. Theo postanowił, że jako dorosły mężczyzna nie pozwoli, aby czyjakolwiek bliska osoba umarła z "zaniedbania". Młody mężczyzna, pełen pasji i idealizmu został lekarzem, aby przeciwdziałać śmierci. Jednak, gdy po raz kolejny przeżył śmierć najbliższych mu osób, zdał sobie sprawę, że ze śmiercią nie można walczyć - trzeba się z nią pogodzić. Przejął więc zakład pogrzebowy ojca i przygotowywał zmarłych do ostatniej drogi, oswajając się tym samym z nieuniknionym - może to dziwne, ale działało to na niego jak terapia. 
Jako były lekarz uważnie przypatrywał się zwłokom. Na szczęście, gdyż wiele razy udało mu się odkryć, że to, co policja wzięła za zwykły zgon, okazało się np. śmiertelnym pobiciem. Gdy otrzymał zlecenie pochowania Anny - matki Ericka, nic nie wskazywało na to, że stanie przed najtrudniejszym zleceniem w swoim życiu. Kobieta była już w podeszłym wieku, nieco ekscentryczna. Uwielbiała długie wędrówki i zamarzła przy swojej ulubionej latarni morskiej. Jej śmierć nie budziła wątpliwości, ani rodziny, ani policji. Gdy Theo przygotowywał jej ciało do pogrzebu, zauważył za uchem nakłucie, które wzbudziło jego wątpliwości. Przekazał wiadomość policji i chociaż sekcja zwłok wykazała, że podano jej środek usypiający, dawka była zbyt mała, aby można było mówić o morderstwie. Sprawę zlekceważono. Nie dawała ona jednak spokoju byłem lekarzowi, który postanowił poznać zmarłą kobietę. 
Anna w młodości pracowała jako pielęgniarka w klasztorze Eichenhof, w którym zajmowano się głównie umysłowo chorymi dziećmi. Młoda kobieta nie mogła pogodzić się z tym, że większość z nich jest głodzona, zaniedbywana, zupełnie nieleczona, a personel traktuje je jak śmieci, bardziej dbając o świnie hodowane przy klasztorze, niż o chorych pacjentów. Pewnego wieczoru zauważyła, że jedna z sióstr karmi na siłę chorego chłopca jakimś syropem, nad ranem dziecko już nie żyło. Anna powiedziała o tym młodemu lekarzowi, z którym zdążyła się zaprzyjaźnić. Obiecał jej, że nie pozwoli już skrzywdzić żadnego dziecka, a te najbardziej chore przeniesie do budynku, który bezpośrednio mu podlega. Zarządzenie Trzeciej Rzeszy nakazywało bowiem, aby zabijać wszystkie chore jednostki. Dopiero po czasie, gdy klasztor został zbombardowany, a większość pacjentów i personelu już nie żyła, pielęgniarka dowiedziała się, że młody lekarz przeprowadzał eksperymenty na dzieciach, badając mózg. 
Po latach, już jako staruszka na jednym z sympozjów medycznych dotyczących mózgu, zobaczyła twarz, która śniła jej się latami. Tylko lekarz, który wydał jej się taki znajomy miał inną tożsamość, a jej znajomy z Eichenhof przecież od lat już nie żył. Czy to możliwe, aby jakimś cudem przeżył bombardowanie i nadal prowadził swoje eksperymenty na żywych organizmach, tylko pod zmienionym nazwiskiem? Kobiecie udało się poznać całą prawdę, niestety umarła, zanim zdążyła kogokolwiek ostrzec. Czy Theo próbując odtworzyć życie Anny i ostatnie jej chwile, trafi na trop, który zaprowadzi go do fałszywego lekarza?
Książka niezwykle dopracowana. Autor budując intrygę, bazuje na historycznych wydarzeniach, dzięki czemu wszystko wydaje nam się takie prawdziwe. Narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw: teraźniejszość przeplatana jest z historiami z młodości Anny. To sprawia, że punkt kulminacyjny obu opowieści styka się w jednym momencie tworząc płynną fabułę. Przemyślany jest najmniejszy szczegół, dopracowany każdy detal. A zagadka trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, gdyż nic tak nie denerwuje czytelnika, jak wielokrotny morderca i zbrodniarz, któremu wymiar sprawiedliwości nie potrafi udowodnić winy...

sobota, 9 sierpnia 2014

Koniec świata w Breslau - Marek Krajewski

Wrocław 1927. Samotny, nadużywający alkoholu muzyk został przywiązany do haków w komorze zakładu szewskiego i zamurowany. Bezrobotny ślusarz, aktywny komunista został poćwiartowany we własnym mieszkaniu. Tych dwóch zamordowanych dzieliło wszystko: wiek, wykształcenie, status społeczny, poglądy polityczne. A łączyła tylko jedna rzecz: do ich ciał morderca przyczepił kartkę z kalendarza - data wykonania egzekucji. Wkrótce wrocławska policja znajduje coraz więcej zmasakrowanych zwłok. Wszystkie z kartką z kalendarza. Morderca wyraźnie chce zwrócić uwagę na datę. Ale dlaczego? Czy kalendarz stanowi jakiś szyfr? A może zabójca przypomina o nierozwiązanych zbrodniach sprzed lat? Eberhard Mock będzie musiał zagłębić się w historię miasta i uważnie przejrzeć kroniki kryminalne, aby rozgryźć motyw mordercy. 

Sprawa kalendarza zbiega się z jego kłopotami małżeńskimi i rodzinnymi. Żona Eberharda Mocka - Sophie potajemnie zaczyna brać udział w perwersyjnych seansach okultystycznych, a jego bratanek, wbrew swoim rodzicom postanawia zostać poetą i wiąże się, ze starszą o 30 lat, notowaną przez kroniki policyjne, artystką. Oba wątki kończą się tragicznie dla głównego bohatera. Czy kryzys w życiu prywatnym odbije się na jego obowiązkach służbowych? Czy Mock dopadnie seryjnego mordercę?

Ciekawa powieść Krajewskiego, gdzie jak zwykle uznanie budzi ogromna erudycja i inteligencja autora, bijąca z każdego dialogu i wątku kryminału. Sprawa morderstwa przeplata się z motywami obyczajowo-rodzinnymi, które w kulminacyjnym momencie mają więcej wspólnego z mordercą z kalendarza, niż czytelnik mógłby przypuszczać. Powieść szkatułkowa, w której każdy wątek mają swoje, równie ciekawe wątki. I jak zwykle sprawiedliwość posiada własne oblicze...



środa, 30 kwietnia 2014

Katarzyna Bonda - Tylko martwi nie kłamią

W starej kamienicy, w której znajdował się gabinet światowej sławy seksuolog, znaleziono ciało ważnego biznesmena Johanna Schmidta. Sprawcy nieudolnie próbowali pozorować napad rabunkowy, ale wszystkie ślady pozbierane przez słynnego profilera, Huberta Meyera świadczą o tym, że była to zaplanowana zbrodnia. Pytanie tylko czy zginęła właściwa osoba?

Osób, które Johannowi życzyło śmierci znalazłoby się sporo. Niekochana i odtrącana żona, pasierbica, która jako jedyna dziedziczyłaby całą fortunę, odtrącone kochanki, wspólnicy, których oszukiwał, osoby z przeszłości, którym zniszczył życie. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że to nie pierwsza zbrodnia dokonana w tej kamienicy, przed wielu laty również zginął tam mężczyzna...

17 lat wcześniej kamienica należała do bogatego Żyda, dentysty, który nie miał bliskiej rodziny i cały swój majątek, o którym, nawiasem mówiąc, krążyły w Katowicach legendy, postanowił zapisać córce swojej pracownicy. Stare monety, kosztowności, biżuteria, złoto oraz zabytkowa kamienica - to wszystko miało należeć do dziewczyny zaraz po jego śmierci. Karina, przyszła spadkobierczyni, pochwaliła się jednak zbyt wcześnie swoim niedoszłym majątkiem niewłaściwej osobie. W sylwestrową noc jej chłopak Zygmunt Królikowski, wraz ze wspólnikiem napadł i zamordował starego Żyd. Z kieszeniami wypchanymi biżuterią uciekł do Niemiec. Kobieta została sama, w ciąży, bez majątku, gdyż testament nie został jeszcze spisany... Czy zbrodnia sprzed lat ma jakiś związek z obecnym morderstwem?

Johann Schmidt, zwany "śmieciowym królem", gdyż jego firma zajmowała się przetwarzaniem odpadów, przyjechał do Polski po 17 latach, jako człowiek bez przeszłości, sierota nie mająca nikogo bliskiego. Mężczyzna wyrachowany, przebiegły, uzależniony od seksu. W Polsce poznał pielęgniarkę samotnie wychowującą nastoletnią córkę i wziął z nią ślub. O ile swojej żony nienawidził i traktował ją jak przedmiot, o tyle swoją pasierbicę - Magdę uwielbiał i widział w niej swojego następce. Jego jedyny dostrzegł w tej zahukanej, nieporadnej dziewczynie jakiś potencjał. W międzyczasie mężczyzna chodził na terapię do seksuolog, gdyż miał poważne problemy z kontrolowaniem popędu. Był na tyle ciekawym przypadkiem, że lekarka postanowiła napisać o nim książkę. Nie zdawała sobie sprawy, że ona - słynna seksuolog, może aż tak nie panować nad swoimi emocjami i dać się zauroczyć swojemu choremu pacjentowi. A przecież ma męża i synka, którymi musi się opiekować, zwłaszcza finansowo. O ile jej mąż niczego się nie domyśla, o tyle żona Schmidta, mająca dość upokorzeń, napada na nią. Czyżby zazdrosna żona postanowiła w końcu pozbyć się wyrodnego męża? Sprawa jest dużo bardziej skomplikowana, niż się wydaje na pierwszy rzut oka.

Książkę można podzielić na dwie części. W pierwszej śledzimy genialną intrygę, trzymającą w napięciu akcję, wspaniałe dialogi i zazębiające się historie. W drugiej natomiast jesteśmy świadkami problemów miłosnych prokurator Weroniki Rudy i profilera. Ogrom monologów wewnętrznych, historie nieszczęśliwej miłości, koleje życia bohaterów sprawiają, że kryminał zmienia się w powieść obyczajową. Czujemy pewne przeładowanie niepotrzebnymi emocjami. Oczywiście, we współczesnym kryminale dobra psychologicznie kreacja postaci to podstawa, ale gdy psychologizm zastępuje sprawę morderstwa czytelnik czuje się zagubiony. Bonda nie odkłada na bocznym tor głównego wątku. Wręcz przeciwnie, stara się go skomplikować i zagmatwać. Jednak czy nie za bardzo? Mariusz Czubaj napisał kiedyś, że dobry kryminał to taki, po przeczytaniu którego czytelnik czuje się jak głupiec. Cóż, w pewnym momencie czułam się jak największy głupiec. Nie wiedziałam już kto w końcu zabił, kto miał zostać zabity, kto wynajął morderców, ani jaki miał w tym cel. Nie rozumiałam nic. Ale może właśnie o to chodziło, by całkowicie wybić czytelnika z rytmu intrygi? A może autorka niepotrzebnie próbowała skomplikować genialną intrygę? Przecież zdarza się tak, że lepsze jest wrogiem dobrego... Jak było w tym wypadku? Muszę przyznać, że nie wiem. Bardzo spodobało mi się jednak otwarte zakończenie - w stylu Bondy, które zrujnowało całkowicie fundament śledztwa. 

środa, 20 listopada 2013

Samotny dom - Agata Christie

Właścicielka zabytkowego, ogromnego domu Nick, cztery razy ledwo unika śmierci. Obawiając się kolejnego zamachu prosi o pomoc Herkulesa Poirota.

Poluzowane hamulce w samochodzie, upadek ciężkiego obrazu, stoczenie się skał, kula przebijająca kapelusz, czy to nie za wiele na zwykły zbieg okoliczności? 
Dziedziczka za każdym razem uchodzi z życiem, jednak w przyszłości może już nie mieć takiego szczęścia! Jej kuzynka, a zarazem przyjaciółka, która ma się nią opiekować ginie od strzału z pistoletu. Czyżby kula była przeznaczona dla kogoś innego? Co do tego nie mamy wątpliwości. Jednak u Agaty Christie nic nie jest takie, jak się wydaje. Zarozumiały i pewny siebie Herkules Poirot stara się znaleźć odpowiedzi na mnóstwo nurtujących go pytań: kto jest uzależniony od kokainy, kim są Australijczycy mieszkający w domku gościnnym i dlaczego kobieta jeździ na wózku inwalidzkim, skąd u syna ogrodnika umiłowanie krwi i zarzynania, kto dziedziczny po Nick i kim jest jej tajemniczy narzeczony, który na dodatek zaginął? Czy Herkules Poirot rozwiąże zagadkę? Czy fakt zamordowania kuzynki Madzi na jego oczach całkowicie odbierze mu zdolność logicznego myślenia? Czyżby zanosiło się na pierwszą porażkę sławnego detektywa?