wtorek, 14 stycznia 2014

Wybawiciel - Jo Nesbo

Armia Zbawienia to organizacja opierająca się na żelaznych zasadach. Nie ma taryfy ulgowej, nie ma miejsca na słabości czy pomyłki. Ma przede wszystkim pomagać! Jednak nawet w tak doskonałej organizacji, zawsze znajdzie się jedna osoba, która przekreśli cały dorobek pokoleń. 

Podczas świątecznego koncertu Armii Zbawienia, ginie jeden z żołnierzy. I to nie przypadkowo. Zbrodnia była dokładnie zaplanowała. Jeden celny strzał, zero świadków, trup na miejscu. Czy aby na pewno zginęła właściwa osoba? W końcu wiadomo, że rodzeństwo może być do siebie niewiarygodnie podobne... Gwałcone nieletnie dziewczyny. Przekręty na dużą skalę. Ogromne pieniądze i ogromne ryzyko. A tam gdzie jest duża kasa, są też silne osobowości, które są w stanie zrobić wszystko, aby dopiąć swego. W końcu cel uświęca środki, a w Armii Zbawienia świętość jest szalenie ważna. 

Harry Hole kolejny raz staje przed koniecznością rozwiązania zagadki niemożliwej. I kolejny raz w kluczowym momencie wraca do nałogu. Czy będzie na tyle silny, aby rozwiązać zagadkę? Czy może wymierzenie sprawiedliwości zostawi mordercy? Jedno jest pewna - Harry na własnej skórze przekona się, że niektóre zbrodnie nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego, nawet, gdyby osoba za nie odpowiedzialna miała ponieść surową karę, z ręki wymiaru sprawiedliwości. 

Krew, zbrodnia, okrucieństwo i dużo przemocy. Nesbo potrafi jednak, dobrą intrygą, przemyślaną zagadką i ironicznym poczuciem humoru, wyciszyć wszystkie negatywne emocje i brutalne obrazy, nasuwające się czytelnikowi. Jak zwykle - winnym okazuje się osoba najmniej podejrzana. 

wtorek, 7 stycznia 2014

Tekstonika uczuć - Éric-Emmanuel Schmitt

O tym w jaki sposób kochają kobiety, a w jaki mężczyźni. O różnicach przez które żadna z płci nie zrozumie przeciwnej. O zemście, stracie, nienawiści, miłości. O tym, jak los nas karze, gdy nie doceniamy tego, co mamy...

Diane, silna, niezależna kobieta sukcesu. Związana z, po uszy zakochanym w niej, Richardem (który sporo się natrudził, aby w końcu ją zdobyć). Odrzuca kilkakrotnie jego oświadczyny, żeby później narzekać, że mężczyzna nie chce się z nią ożenić. Uważa, że czegoś jej w związku brakuje, że Richard już nie zabiega o nią tak, jak na początku. Śmie nawet ziewać w jej obecności! Postanawia mu powiedzieć, że jej uczucie osłabło i że taki związek nie ma sensu. Mężczyzna, choć zdruzgotany, aby zachować dumę zgadza się z nią. Postanawiają zostać przyjaciółmi. Po pewnym czasie, Richard planuje jej się oświadczyć, a Diane planuje go upokorzyć, podsyłając mu... dziwkę, która ma rozkochać w sobie mężczyznę. Jednak nic nie dzieje się tak, jak Diane sobie zaplanowała. Po pewnym czasie, świat zaczyna walić jej się na głowę. A od pewnych decyzji nie ma już odwrotu. 

Autor znany głównie z genialnego utworu Oskar i pani Róża tym razem dokonuje wiwisekcji ludzkich uczuć. Pokazuje, że kobieta nie może myśleć za mężczyznę i odwrotnie; że tylko szczera rozmowa może prowadzić do zrozumienia. A gra w miłość nigdy się nie sprawdza.

Czytelnik brnąc przez trudy związku Diane i Richarda ma nadzieję, że wszystko skończy się dla nich dobrze. Że na końcu książki znajdzie złotą receptę na udany związek. Nic takiego się nie dzieje. Wprawdzie wszystko kończy się dobrze, ale dla innych osób. A recepta? Rozmowa, szczerość? Nie wiem. Tektonika uczuć jej nie podaje. 

Cień wiatru - Carlos Ruiz Zafón

14 milionów sprzedanych egzemplarzy, wydanych w 40 krajach. Książka przetłumaczona na 30 języków! Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o Cieniu wiatru. Cytaty z niej krążą po internecie w formie złotych myśli - udostępniane przez osoby, które niekoniecznie miały tę książkę chociażby w ręku. Wszyscy, którzy przeczytali są zachwyceni. Nie sposób przejść obojętnie wobec półki z Cieniem wiatru - wszyscy dookoła zachęcają, aby po nią sięgnąć. 

Po pierwszych kilku stronach nie rozumiałam fenomenu tej książki. Mądre powiedzenia, trochę wzruszenia, trochę humoru, książka jakich sporo. Cieszę się jednak, że uparcie czytałam nadal, nie odkładając jej w kąt, czekając na coś więcej. A to przyszło wraz z rozpoczęciem przygody Daniela.

Dziesięcioletni chłopak zostaje zaprowadzony przez ojca na Cmentarz Zapomnianych Książek. Jest to miejsce znajdujące się w centrum Barcelony, gdzie "żyją" książki po które już nikt nie sięga. Zgodnie z tradycją, chłopiec miał wybrać książkę, którą się zaopiekuje. Daniel przemierzając półki natrafia na Cień wiatru Juliana Caraxa - tak, jakby to właśnie jemu była przeznaczona ta książka. Zauroczony fabułą, postanawia przeczytać inne książki tego autora, jednak jak się okazuje, została tylko ta jedna. Wszystkie egzemplarze zostały spalone - ktoś bardzo się postarał o to, aby Julian Carax został zapomniany, umarł - w końcu "żyjemy, dopóki ktoś o nas pamięta". Daniel nie daje jednak za wygraną i rozpoczyna śledztwo dotyczące życia Caraxa. Wiedziony zauroczeniem osobą autora, zaczyna wchodzić w życie osób, które kiedykolwiek miały jakiś związek z Julianem Caraxem. Odkrywa mroczne sekrety, o których nikt nie powinien się dowiedzieć, odkrywa świeżo zabliźnione rany i sam żyje życiem Caraxa. Ta książka jest jak przepowiednia - życie Daniela zaczyna coraz bardziej przypominać historię Juliana. A może to po prostu ostrzeżenie, aby chłopiec nie popełniał tych samych błędów? Wycieczka w przeszłość tajemniczego autora przyniesie chłopcu wiele bólu, rozczarowania, cierpienia, ale także sprowadzi miłość, przyjaźń i lekcję prawdziwego życia. Jest jednak wiele osób, które chcą go powstrzymać przed grzebaniem w przeszłości. Jedną z nich jest tajemniczy mężczyzna bez twarzy, nawiedzający Daniela niczym diabeł. Dlaczego tak bardzo nienawidzi Caraxa? Czy uda mu się zniechęcić chłopca do poszukiwań? Czy historia Daniela okaże się równie tragiczna jak historia Juliana?

Książka, w której niemal każde zdanie może być pięknym cytatem. Dużo dobrego i inteligentnego humoru, mnóstwo życiowych prawd, doskonała psychologia postaci. Momentami akcja przypomina dobry thriller, a czasami mądrą powieść obyczajową. Narracja prowadzona z perspektywy różnych postaci pozwala nam dogłębnie poznać i zrozumieć tragiczną historię bohatera. Jest to książka z gatunku tych, które warto przeczytać ... dla siebie, gdyż "książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie".



niedziela, 5 stycznia 2014

Jo Nesbo - Człowiek nietoperz

Słynny norweski śledczy Harry Hole przybywa do Sydney, aby rozwiązać zagadkę zabójstwa swojej rodaczki. Dziewczyna została zgwałcona i uduszona. A jak się okazuje, w Sydney ostatnio podobne zbrodnie zdarzały się zbyt często, aby można było uznać je za przypadek. Wszystkie zamordowane dziewczyny łączyło jedno - były blondynkami. Czy kolor włosów faktycznie przesądził o ich śmierci? Czy może policja pominęła drobny, ale kluczowy szczegół łączący wszystkie zbrodnie? 

Jak Harry się przekonał, Sydney to wielokulturowe miasto, w którym każdy obcy czuje się jednocześnie zarówno odrzucony jak i przyjęty do rodziny. Jedną z licznych, ale pogardzanych kultur są Aborygeni - do których należy również tymczasowy partner Harrego. Andrew to policjant, były bokser, Aborygen, który oprócz tego, że ma bardzo liczne kontakty w podejrzanych środowiskach, ma również niejeden grzech na sumieniu. I właśnie przez ten grzech, rozwiązanie śledztwa zgwałconych kobiet może okazać się jeszcze trudniejsze. 

Harry zmierzy się z kulturą, którą nie do końca rozumie. Z odrzuceniem jednostek i zemstą za przodków. Z opowieściami, które odpowiednio zinterpretowane mogą okazać się kluczem do rozwiązania wielu zagadek. Z lojalnością wobec nowo poznanego przyjaciela i kobietą, która może okazać się kimś więcej niż delegacyjnym romansem. A przede wszystkim zmierzy się ze swoim alkoholizmem? Czy w decydującym momencie będzie umiał odmówić? Nic nie jest tak ważne w tym śledztwie, jak trzeźwy umysł! 

Człowiek nietoperz to pierwsza książka z serii o Harrym Hole'u. W 1998 Jo Nesbo otrzymał za nią Nagrodę Szklanego Klucza, jako za najlepszą norweską powieść kryminalną. Zwarta akcja, inteligentne dialogi, ciekawe wątki. Nesbo podsuwa kruczki, dzięki którym czytelnik może domyślać się pewnych rzeczy, snuć własne teorie, typować zabójcę. A w momencie, gdy jest pewny swego - otrzymuje pstryczka w nos i zabawa zaczyna się od początku. Nagle główni, typowani przez nas, podejrzani stają się ofiarami! Czytelnik czuje się zagubiony, bo już sam nie wie kogo i o co ma podejrzewać. Kto jest tym dobrym, a kto złym bohaterem. W jednej minucie osoba, którą darzymy sympatią, nawet podziwiamy, może okazać się najgorszym czarnym charakterem, z jakim mieliśmy styczność. Nesbo manipuluje czytelnikiem, wzbudza wszelkie możliwe emocje: złość, gniew, smutek, żal, litość. Na pewno nie można mu zarzucić nudy. 



czwartek, 2 stycznia 2014

Do siego roku!

Zaraz po uroczystym powitaniu nowego roku, wszyscy składamy sobie życzenia: oby nowy rok był lepszy, szczęśliwszy. Do popularnych życzeń należy również zdanie: do siego roku! Musimy pamiętać: mimo iż wymawiamy do-siego jak jeden wyraz, zapisujemy oddzielnie: do siego

A co oznacza wyraz siego?

W języku prasłowiańskim mieliśmy zaimek si, ś. (M. si, ś ; D. siego; C. siemu; B. si, ś; N. sim; Msc. siem)

Oznaczał on tyle samo co ten. 
si, ś - ten
sia - ta
sio - to 


Życząc komuś do siego roku życzymy, aby dotrwał w zdrowiu do tego roku, który nadejdzie.






Oto przykład jak NIE należy pisać :D

http://www.skupienski.pl/wp-content/uploads/2012/01/z10897053X.jpg


poniedziałek, 30 grudnia 2013

Gwoli czy w woli ścisłości?

Powinniśmy mówić: gwoli wyjaśnienia czy w woli wyjaśnienia (ścisłości, jasności, przypomnienia)? Oczywiście jedyną poprawną formą jest gwoli wyjaśnienia! 

Dlaczego i co właściwie znaczy słowo gwoli?
Mówimy ku sobie, ku nam, a w niektórych gwarach zachowała się postać k sobie, k nam. Kiedyś istniała również forma k woli, jednak wówczas spółgłoska k przed dźwięczną spółgłoską uległa udźwięcznieniu i powstała forma gwoli, czyli inaczej mówiąc ku woli

piątek, 27 grudnia 2013

Jo Nesbo - Policja

Policja - stróże prawa, osoby mające chronić społeczeństwo, jednostka zobowiązana do zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom miasta. Czasem bywa jednak bezsilna. A gdy giną funkcjonariusze policji, a morderca jest bezkarny - kto wtedy ma nas, obywateli ochronić?

W Oslo w tajemniczych okolicznościach giną policjanci. Nie umierają jednak zwyczajnie. Ich śmierć jest idealnie wyreżyserowana. Zgadzają się wszystkie detale. Każdy z zabitych policjantów zginął dokładnie w rocznicę innego morderstwa, którego nie potrafił rozwiązać. Mało tego - zginął w tym samym miejscu i w taki sam sposób. Ktoś na własną rękę wymierza sprawiedliwość nieudolnym funkcjonariuszom policji? A może to tylko element zemsty na całym aparacie wymiaru sprawiedliwości? Sprawa jest dziwna i podejrzana, a policja bezradna, gdyż nie ma żadnych tropów. Żadnych! Brak DNA, brak konkretnego motywu, brak podejrzanego, brak czasu, a morderca ciągle uderza. Grożąc nie tylko policjantom, ale także ich najbliższym! Czy ktoś potrafi go powstrzymać?

Harry Hole - śledczy, tropiciel, policjant. Genialny umysł, który potrafi rozwiązać najtrudniejsze zagadki. Czy podoła tym razem? Czy widmo przeszłości pozwoli mu się zmierzyć z zabójcą kolegów?

Książki genialna! Ciekawe wątki, inteligentna intryga, trzymająca w napięciu akcja. Nesbo bawi się z czytelnikiem podsuwając mnóstwo fałszywych tropów. Gdy czytelnik już spodziewa się najgorszego i słyszy bicie własnego serca, następuje retardacja. Niczego nie można przewidzieć. Jeśli chociaż przez chwilę wydaje ci się, że znasz mordercę - to masz rację - wydaje ci się. Ale jak to mówią: "diabeł tkwi w szczegółach" i te szczegóły są tutaj kluczowe. Tatuaż, blizna, brat, zabawa, miłość, przeszłość. Tu nie ma czasu na zastanawianie - trzeba działać. Szybko kojarzyć fakty i wiązać wątki. Nie ma też miejsca na logikę czy statystykę, bo świat zbrodni rządzi się innymi prawami. A głównym prawem jest miłość.


niedziela, 22 grudnia 2013

Dlaczego ślisko, ale ślizgawka?

wawalove.pl
Dlaczego ślisko, a nie ślizgo? Czemu piszemy ślizgawka, nie (analogicznie do ślisko) śliskawka?


Praprzodkiem wyrazu ślisko był prasłowiański wyraz ślizk, czyli pokryty śluzem. Dlatego dawniej mówiono: ślizko, drogi są ślizkie. Wymówienie dźwięcznego -z z bezdźwięcznym -k było jednak trudne. Dlatego aparat mowy układał się tak, aby wymówić ale dwie głoski bezdźwięczne, albo obie dźwięczne, czyli -sk lub -zg. Zjawisko to nazywane jest upodobnieniem pod względem dźwięczności i jest najczęstszym ze zjawisk fonetycznych. Stąd też piszemy ślisko


A dlaczego ślizgawka? Do rodziny tych wyrazów należą również te mające -zg, jak na przykład wspomniana ślizgawka. Dlaczego? Bo w prasłowiańskim ślizgati, z którego pochodzi dzisiejsza ślizgawka było dźwięczne -g (a u źródeł śliskiego tkwi ślizki z bezdźwięcznym -k).
Oba słowa wywodzą się z prasłowiańskiego śluzu. 



sobota, 21 grudnia 2013

Alienista - Caleb Carr

Rok 1896. Na ulicach Nowego Jorku w straszliwych okolicznościach giną dzieci. I to nieprzypadkowe. Każde z nich, a właściwie każdy, bo morderca ogranicza się wyłącznie do chłopców, jest starannie wybierany. Musi być imigrantem, lekko zbuntowanym, żyjącym na ulicy i przede wszystkim zarabiającym jako ... dziwka. Mali chłopcy, w wieku 7-14 lat, umalowani i wystrojeni - to główne ofiary. Oprawca nie ogranicza się wyłącznie do ich zabicia. On odprawia prawdziwy rytuał. Dusi, a następnie tnie całe ciało, wyłupuje oczy i ucina genitalia, wkładając je do ust zamordowanych. Ofiarę pozbawia również jednej ręki. Przerażające? To tylko mały ułamek okrucieństwa. Ciała podrzuca zawsze w widocznych miejscach. I co ważne, w pobliżu wody symbolizującej oczyszczenie. Czyżby uważał się za misjonarza oczyszczającego brudne dzielnice miasta? Kluczowy jest również fakt, że wszystkich morderstw dokonuje w dniu ważnych świąt kościelnych. Czy jego życiem kieruje religia, czy może tak bardzo jej nienawidzi? Policja Nowego Jorku jest bezsilna wobec narastającego okrucieństwa. Inaczej: chce być bezsilna! Dzieci-imigranci, trudniący się taką, a nie inną profesją (?) nie zasługują przecież na uwagę wielkiego wymiaru sprawiedliwości. Jest jednak ktoś w tym mieście, kto postanowił położyć kres korupcji panującej wśród policji i przestępczości ogarniającej dzielnice Nowego Jorku. Theodore Roosevelt (późniejszy prezydent USA) powołał specjalną grupę, która miała schwytać mordercę. 


Najważniejszą osobą w grupie jest Laszlo Kreizler - w dzisiejszym rozumieniu - psychopatolog, wyśmiewany przez społeczeństwo za odważne tezy dotyczące ludzkiej psychiki. Z pomocą pierwszej kobiety pracującej w policji, dziennikarza i dwóch agentów wkrada się w zakamarki psychiki mordercy, próbując przewidzieć jego następny krok. W czasach, gdy daktyloskopia uważana jest za bajki - najlepszym dowodem jest przyłapanie na gorącym uczynku. Kreizler badając dokładnie ciała ofiar próbuje wczuć się w rozumowanie mordercy. Dzięki nieistotnym, na pierwszy rzut oka, wskazówkom powoli udaje mu się rozgryźć jego psychikę, która, zdaniem lekarza, ukształtowała się tak z winy przeżytych w dzieciństwie doświadczeń. Rozrysowując imaginacyjnego mordercę, na bazie różnic i podobieństw do innych, znanych już przypadków, rozgryza tożsamość sprawcy tylu okrucieństw. Udaje się w podróż do jego przeszłości, rozmawiając z jego najbliższymi wie, co powoduje jego czyny. Co więcej, znajduje dla nich zrozumienie. Człowiek wychowany w przemocy, okrucieństwie, drwinach i hipokryzji nie zna innych reakcji niż zadawanie bólu. 

Genialna książka obrazująca jak przeżycia z dzieciństwa, nawet te najwcześniejsze i najdrobniejsze, mogą gwałtownie wpłynąć na psychikę dorosłego już człowieka. Jak obraz matki i ojca przewija się w dorosłym życiu i rzuca cień na późniejsze doświadczenia i czyny. Jak dziecko niegdyś wyśmiewane, wykorzystywane i maltretowane odpłaca się tym samym w dorosłym życiu. Książka jest fascynująca i przerażająca jednocześnie. Opisy zbrodni przyprawiają nas o dreszcze, a jednocześnie w pewnym stopniu żal nam mordercy, który miał straszliwe dzieciństwo. Tu nic nie jest takie proste jak się wydaje. Mordercą nie jest psychopata czy bestia pragnąca krwi - mordercą jest dorosły mężczyzna, w którym ciągle tkwi bezbronne, skrzywdzone dziecko. 

Doskonały thriller psychologiczny, pokazujący pierwszego (?) profilera, a właściwie dopiero kształtowanie się tego stanowiska. Udowadniający, że zrozumienie jest prawdziwym kluczem do rozszyfrowania zbrodni. 

piątek, 13 grudnia 2013

21:37 - Mariusz Czubaj

Dwóch martwych kleryków. Uduszonych torebkami foliowymi. Na ustach mieli wymalowane szminką różowe trójkąty - znak identyfikujących homoseksualistów w obozach koncentracyjnych. A na plecach cyfry 21:37. Ta godzina może kojarzyć się tylko z jednym - z godziną śmierci papieża. Mało tego: klerycy po godzinach dorabiali jako męskie dziwki, stąd ich niezwykle drogie, wyłącznie oryginalne ubrania, a jeden z nich traktował seminarium wyłącznie jako azyl, gdyż był poszukiwany przez mafię. Znaki na ciele świadczą o tym, że byli torturowani. Czyżby wiedzieli zbyt dużo? A może to nowa misja, walcząca z kochającymi inaczej? Czyżby ktoś próbował wyczyścić seminarium z nieodpowiednich duchownych? 

Do akcji wkracza Rudolf Heinz - profiler, specjalista od opracowywania portretów psychologicznych przestępców, który równolegle prowadzi sprawę zmasakrowanych trupów kobiet. Każda z nich, po śmierci zadanej w bestialski sposób,  została specjalnie ułożona i wyposażona w odpowiednie rekwizyty - mające stanowić podpis mordercy. Czy Heinz poradzi sobie z tym zadaniem i ochroni następną ofiarę przed śmiercią? Zwłaszcza, że demony przeszłości, nie dają mu spokoju. 

Czy równocześnie rozwiąże zagadkę dziwnego seminarium, w którym w niewyjaśnionych okolicznościach giną klerycy? Kto stoi za ich śmiercią? Co z tym wszystkim ma wspólnego sławny biznesmen? Czy śpiewający rektor chciał się pozbyć niewygodnych podopiecznych? A może to sprawka niezwykle oryginalnego wykładowcy, wyznającego buddyzm? W murach tego kościoła nic nie funkcjonuje tak, jak powinno, a bogaci darczyńcy ustalają własne zasady. 

Genialny pomysł na intrygę, fascynująca główna postać, wartka akcja, dynamiczne zwroty, ciekawe dialogi. Po przeczytaniu ma się jednak wrażenie obecności niepotrzebnych wątków, które nierozwinięte - nie wnoszą nic do akcji. Również samo zakończenie jest chyba trochę przekombinowane. Czytelnik spodziewa się narodowego spisku, brudów Kościoła, a tymczasem intryga leży bardziej w psychologii człowieka niż w wielkich przekrętach. 
Książkę jednak warto przeczytać. Choćby po to, aby przekonać się, że Polacy również potrafią pisać dobre kryminały. Może nie genialne, ale na pewno dobre!