wtorek, 9 września 2014

Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata

Pierwszy raz przeczytałam Mistrza i Małgorzatę wiele lat temu. Pamiętałam jedynie, że książka mnie zaintrygowała i wciągnęła. Po latach postanowiłam do niej powrócić. Mając już, z pewnością dużo bogatsze niż 8-9 lat temu, doświadczenie czytelnicze spojrzałam na Mistrza i Małgorzatę z zupełnie innej perspektywy.

Utwór dzieli się na dwie części, pierwsza dotyczy obecności Szatana w ateistycznym Związku Radzieckim, druga natomiast koncentruje się wokół historii bezimiennego Mistrza i jego ukochanej Małgorzaty.

Historia rozpoczyna się, gdy do rozmowy dwóch mężczyzn: redaktora Berlioza i poety Iwana Bosego dołącza nieznajomy cudzoziemiec, który zdaniem rozmówców mówi zupełnie od rzeczy, przewidując, że Berlioz niedługo umrze, a on zadomowi się w jego mieszkaniu. Zdaniem cudzoziemca, redaktorowi kobieta utnie głowę, a to wszystko dlatego, że Annuszka rozlała olej słonecznikowy. O dziwo, wszystkie słowa cudzoziemca wkrótce się spełniają, a w Moskwie dzieją się przedziwne rzeczy, przyprawiające o obłęd tych najbardziej znanych i najbardziej wpływowych mieszkańców miasta. I to w dosłownym znaczeniu.

Pobyt Szatana Wolanda wraz ze swoją zwariowaną świtą, przeplatany jest historią Poncjusza Piłata i skazanego na śmierć proroka Jeszui, która to zniszczyła życie Mistrzowi. Nie będę streszczać fabuły, żeby nie pozbawiać zabawy przyszłych czytelników. Nie mam zamiaru również skupiać się na rozbiórce utworu, gdyż szkolne opracowania zrobiły to aż nazbyt dokładnie, ograbiając książkę z właściwego przesłania. Napiszę prosto: komiczne przygody kota Behemota, Azazella i Fagota doprowadzają do łez. Książka pełna ironii, dystansu, inteligentnego humoru. Jest mieszaniną przeróżnych technik narracyjnych (satyry, baśni, przypowieści biblijnej, powieści kryminalnej czy przygodowej), momentami wywołuje efekt montażu filmowego. Jest powieścią szkatułkową (powieść w powieści), która wciąga, zaciekawia, rozśmiesza i uczy. Sam Szatan Woland jawni nam się jako postać sympatyczna, wesoła, sentymentalna, a nawet dobra. Z pewnością robi pozytywne wrażenie na czytelniku, a w komplecie ze swoimi towarzyszami potrafi wywołać szczery uśmiech na twarzy czytelnika. Dostaje migreny, gdy słyszy, że ludzie próbują mu udowodnić, że on nie istnieje. Musi nieustannie mieć oko na kota Behemota i jego towarzyszy, gdyż potrafią doprowadzić do ruiny całe miasto, oczywiście niechcący i w niecodziennie, przekomiczny sposób. Pomaga Mistrzowi i Małgorzacie spełnić marzenia, lituje się na nieszczęśliwą miłością i każe nieuczciwych obywateli Moskwy. Stwierdza, że każdy na końcu dostaje dokładnie to, w co wierzy.

Bułhakow pisał Mistrza i Małgorzatę ponad 20 lat i do samej śmierci poprawiał powieść, ciągle nie uzyskując pożądanego przez siebie efektu. 

Stieg Larsson - Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet

Mikael Blomkvist, redaktor naczelny poczytnego pisma "Millenium" publikuje reportaż o jednym z największych biznesmenów Wennerstromie, demaskujący jego przekręty i ujawniający podejrzane źródła dochodów. Niestety, mimo że posiada ważne dowody, nie może ich wykorzystać, gdyż nie chce spalić źródła swoich informacji. W efekcie, zostaje skazany za pomówienia na karę 3 miesięcy pozbawienia wolności oraz grzywnę. Postanawia zostawić kierowanie pisma swojej wspólniczce i nieformalnej partnerce Erice i usunąć się w cień, aby zdobyć mocniejsze dowody przeciw Wennerstromowi i wrócić do gry silniejszym. W międzyczasie dostaje dziwne i bardzo opłacalne zlecenie, które postanawia wykonać. Ale nie ze względu na oferowaną sumę czy ciekawą zagadkę, ale za materiały potwierdzające nieuczciwość biznesmena. 

Ponad 40 lat wcześniej, (z powodu wypadku) na odciętej od świata wyspie przepada młoda dziewczyna Harriet Vanger. W pobliżu znajdują się wyłącznie członkowie wielkiego rodu Vangerów, nikt obcy nie miał możliwości ani dostać się na wyspę, ani z niej uciec, a mimo tego nie znaleziono nawet ciała Harriet. Najbliżsi przez wiele lat przerobili wszystkie możliwe scenariusze domniemanej zbrodni, jednak bezskutecznie. Tajemnica zaginięcia dziewczyny, przypominająca zagadkę zamkniętego pokoju, tylko, że bez trupa, okazała się nierozwiązalna. Mimo wszystko wujek Harriet postanawia przed śmiercią jeszcze raz prześwietlić wszystkie możliwości zaginięcia dziewczyny. W tym celu wynajmuje Mikaela Blomkvista, który pod pretekstem pisania kroniki rodzinnej ma prześledzić ostatnie chwile z życia Harriet i spróbować rozwiązać zagadkę jej tajemniczego zaginięcia. Ponieważ Mikael szybko wpada na nowy trop, potrzebuje pomocnika, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, potrafiącego obejść każdą barierę, zdobyć pożądaną informację i dotrzeć tam, gdzie inni mają zakaz wstępu. Tym pomocnikiem okazuje się młodziutka, szokująca wyglądem i zachowaniem Lisbeth Salander - najlepsza i najskuteczniejsza researcherka jaką do tej pory zatrudniono. Salander i Blomkvist odkrywają, że w okolicach domu Vangerów od lat giną kobiety. Harriet była jednak jedyną, której ciała nie odnaleziono. Pozostałe ofiary zostały brutalnie zamordowane. Ich śmierć ma związek z pewnymi cytatami pisma świętego. Morderca na własną rękę wymierza sprawiedliwość? A może to tylko fanatyk religijny domagający się krwi? I podstawowe pytanie: jak to możliwe, że kontynuuje swoje zbrodnie od przeszło 60 lat! Czy ma naśladowcę? A może sam wybrał następcę? Na te pytania bohaterowi będą musieli znaleźć szybką odpowiedź, jeśli chcą dowiedzieć się co naprawdę stało się z Harriet i być może uratować kolejną ofiarę. Jedno jest pewne: zabójc(a)y nienawidzą kobiet!

Genialny kryminał szwedzkiego dziennikarza, który niestety nie doczekał sukcesu swojej trylogii (Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet to pierwsza część kryminalnej trylogii Millenium). Larsson zachwyca wymyślną, koronkowo plecioną, zagadką, trzymającą w napięciu akcją, doskonałą techniką budowania fabuły i tworzenia wyrazistych postaci. Postać Salander zrehabilitowała wcześniejsze pomijanie bądź szablonowe przedstawianie kobiet w powieściach kryminalnych. To ona staje się głównym dowodzącym i najskuteczniejszym graczem.
Książka trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, Trudno wymyślić lepszy prezent dla mola książkowego :)

środa, 20 sierpnia 2014

Pozdrowienia z Londynu - Krzysztof Beśka

Przyznam szczerze, że bardzo długo czytałam ten kryminał. Początek zachęcający nie był. Niby była tajemnica, zbrodnia, zagadka, czyli wszystko, co kryminał powinien mieć, a jednak historia nie trzymała w napięciu. Dopiero pod koniec akcja nabrała dynamiki. I to jakiej! Końcówkę dosłownie pochłonęłam z wypiekami na twarzy. Ale od początku...

Łódź, lata 90. XX wieku, ktoś brutalnie okalecza i morduje młode kobiety, prostytutki. Ich ciała mają zmasakrowane narządy rodne: wycięta łechtaczka. Policja nie radzi sobie ze śledztwem, a morderca  w tym czasie zabija kolejne ofiary. Złapać go może wyłącznie detektyw Stanisław Berg - krzyżówka Pana Lecoq - kameleona, który uwielbia się przebierać w różne stroje, skrywając nie tylko swoją tożsamość, ale i wygląd, z Sherlockiem Holmesem - mistrzem dedukcji. Tylko, że detektyw Berg również zniknął...

Ciekawa opowieść wzorowana na historii Kuby Rozpruwacza, a właściwie: przeniesienie Rozpruwacza w łódzkie realia. Genialny detektyw i dynamiczna akcja. Sceny pościgu żywcem wyjęte z Jamesa Bonda. I zakończenie w stylu... Marka Krajewskiego - ponure, tragiczne, niesprawiedliwe. W tej książce nie ma miejsca na happy endy. 
Inteligentny autor, który w swojej twórczości łączy najlepsze wątki znanych wzorców. Aż dziwne, ze tak cicho o nim na arenie polskich kryminałów. 


Książkę otrzymałam od portalu Zbrodnia w Bibliotece, który gorąco polecam :)

wtorek, 12 sierpnia 2014

Słać łóżko czy ścielić łóżko?

www.pomocdlajustynki.pl
Mówisz pościeliłem łóżko czy posłałem łóżko, a może zasłałem

Nieważne którego z tych czasowników używasz - obecnie wszystkie trzy są uważane za poprawne. Jednak forma wzorcowa to słać (Rafał ściele łóżko, Rafał posłał łóżko i poszedł do szkoły). 

W słownikach języka polskiego z poprzednich wieków zauważamy, że ścielić było traktowane jak forma gwarowa, regionalizm bądź prowincjonalizm. A przecież nasi przodkowie, chcąc ułatwić sobie życie, utworzyli nową postać czasownika słaćkojarzonego wówczas z wysyłaniem - wysłać list, paczkę, wysłać kogoś po coś. Aby uniknąć nieporozumień i żartów w stylu: można wysłać kogoś po wódkę, a nie łóżko, włączono czasownik słać do koniugacji -e, -isz i tak powstała forma ścielę, ścielisz, ścielimy

sobota, 9 sierpnia 2014

Koniec świata w Breslau - Marek Krajewski

Wrocław 1927. Samotny, nadużywający alkoholu muzyk został przywiązany do haków w komorze zakładu szewskiego i zamurowany. Bezrobotny ślusarz, aktywny komunista został poćwiartowany we własnym mieszkaniu. Tych dwóch zamordowanych dzieliło wszystko: wiek, wykształcenie, status społeczny, poglądy polityczne. A łączyła tylko jedna rzecz: do ich ciał morderca przyczepił kartkę z kalendarza - data wykonania egzekucji. Wkrótce wrocławska policja znajduje coraz więcej zmasakrowanych zwłok. Wszystkie z kartką z kalendarza. Morderca wyraźnie chce zwrócić uwagę na datę. Ale dlaczego? Czy kalendarz stanowi jakiś szyfr? A może zabójca przypomina o nierozwiązanych zbrodniach sprzed lat? Eberhard Mock będzie musiał zagłębić się w historię miasta i uważnie przejrzeć kroniki kryminalne, aby rozgryźć motyw mordercy. 

Sprawa kalendarza zbiega się z jego kłopotami małżeńskimi i rodzinnymi. Żona Eberharda Mocka - Sophie potajemnie zaczyna brać udział w perwersyjnych seansach okultystycznych, a jego bratanek, wbrew swoim rodzicom postanawia zostać poetą i wiąże się, ze starszą o 30 lat, notowaną przez kroniki policyjne, artystką. Oba wątki kończą się tragicznie dla głównego bohatera. Czy kryzys w życiu prywatnym odbije się na jego obowiązkach służbowych? Czy Mock dopadnie seryjnego mordercę?

Ciekawa powieść Krajewskiego, gdzie jak zwykle uznanie budzi ogromna erudycja i inteligencja autora, bijąca z każdego dialogu i wątku kryminału. Sprawa morderstwa przeplata się z motywami obyczajowo-rodzinnymi, które w kulminacyjnym momencie mają więcej wspólnego z mordercą z kalendarza, niż czytelnik mógłby przypuszczać. Powieść szkatułkowa, w której każdy wątek mają swoje, równie ciekawe wątki. I jak zwykle sprawiedliwość posiada własne oblicze...



piątek, 8 sierpnia 2014

Przyimek "dla" z dopełniaczem zamiast celownika

plfoto.com
Konstrukcje językowe: "dla kogoś/czegoś" zamiast "komuś/czemuś", pomagać dla domu dziecka, powiedzieć dla mamy - czy są poprawne?

Przyimek "dla" z dopełniaczem zamiast celownika, to charakterystyczny dla Podlasia czy Kresów północnych, regionalizm składniowy. Takie konstrukcje były obecne nawet w języku inteligencji.


Według badaczy regionalizm ten wynikał z trudności wyboru między końcówką -u i -owi. Dlatego starano się po prostu unikać celownika (taka tendencja do zastępowania form przypadków deklinacyjnych wyrażeniami przyimkowymi była typowa dla polszczyzny).

Druga grupa językoznawców uważa, że jest to po prostu lokalna innowacja, która postała na podłożu litewskim.

Regionalizm ten spotykamy dopiero w XIX wieku, a więc, biorąc pod uwagę przemiany języka, jest to cecha nowa.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Liczby Charona - Marek Krajewski

Ile razy sięgam po książki Marka Krajewskiego, jestem pod ogromnym wrażeniem erudycji, wiedzy, perfekcyjnego warsztatu pisarskiego, doskonałej intrygi. Jeśli czytelnik szuka lektury łatwiej i banalnej, gdzie krew leje się strumieniami, a intryga, chociaż wciągająca, sprawia, że po rozwiązaniu zagadki spokojnie przechodzimy do porządku dziennego - źle trafił. U Krajewskiego nie ma pojęcia sprawiedliwości rozumianej, zgodniej z literą prawa. Każdy ma swoją sprawiedliwość. I dlatego kryminały te wzbudzają tyle emocji...

Jest 1929 rok. We Lwowie, na strychu brudnej i podejrzanej kamienicy, znaleziono ciało wróżki. Zmarła miała pętlę na szyi. Jednak to nie uduszenie było przyczyną śmierci. Kobieta otrzymała perfekcyjny cios gwoździem w mlecz, czyli stos pacierzowy, który spowodował natychmiastową śmierć. Morderca wyciął zamordowanej płat skóry głowy, razem z włosami i dołączając list, napisany po hebrajsku, wysłał do naczelnika komendy. Nikt jednak, nie potrafi przetłumaczyć tajemniczej wiadomości - jedyny mężczyzna znający języki klasyczne, został wydalony z policji za niesubordynację. Wymiar sprawiedliwości, musi więc szukać eksperta na własną rękę. Czy poradzą sobie bez Edwarda Popielskiego? 

Komisarz Edward Popielski, po przymusowym zakończeniu pracy we lwowskiej policji, wraca do udzielania korepetycji z matematyki. Zajęcie to jednak wyraźnie wykracza, poza granice jego cierpliwości. Dlatego chętnie przyjmuje zlecenie jako prywatny detektyw. Sprawa, której się podejmuje sprowadza na niego nie tylko ogromne nieszczęście, ale także miłość. A co najważniejsze, łączy się ze śledztwem prowadzonym przez lwowską policję. Czy Popielski wróci do służby? Okazuje się, że jest jedyną osobą, która może dorównać zbrodniarzowi i odczytać szyfr, za pomocą którego zabija. Zbrodniarz posługując się alfabetem hebrajskim i skomplikowanym systemem matematycznym, wylicza datę śmierci, oraz sposób, w jaki zginie dana osoba - jeśli profesja, umieszczona w kwadracie magicznym, zgadza się z imieniem i nazwiskiem - wówczas zabija, nazywając swoje wyliczenia liczbami Charona. Czy Popielski uratuje następną potencjalną ofiarę i złapie szalonego mordercę? 

Książka genialna! Rewelacyjna intryga, przeplatana, naukowymi zagadkami i obyczajowymi epizodami z życia komisarza. Świetne połączenie zbrodni, miłości i nauki. Jak zwykle emocje budzi mało moralne zachowanie komisarza i wymierzanie sprawiedliwości z perspektywy jednostki. Krajewski całkowicie burzy schemat odpowiedzialności za zbrodnię. Pojawia się również motyw rozprawy sądowej, tak rzadki w powieści kryminalnej, gdzie akcja kończy się wraz z ujawnieniem mordercy. Proces, który się toczy, ma nie tyle udowodnić tezę o zbrodni, sformułowaną przez Popielskiego, co uchronić go przed ostateczną porażką. Czy Popielskiemu uda się wywinąć od odpowiedzialności? U Krajewskiego nie można być pewnym niczego... 


piątek, 1 sierpnia 2014

Marcin Wroński - Morderstwo pod cenzurą

Podobno dobrą książkę poznaje się już po kilku pierwszych stronach. Jeśli wciągnie, zaciekawi, czytelnik jest "kupiony", jeśli nie - jest duża szansa, że może nie doczytać do końca. Niecierpliwych czytelników w końcu nie brakuje. Kłóciłabym się z tą zasadą, zwłaszcza po przeczytaniu kryminału Marcina Wrońskiego Morderstwo pod cenzurą. Nie będę ukrywać, że początek wcale mnie nie porwał. Był trup, była zagadka, ale jakoś to wszystko było mało wciągające. Mam jednak zasadę, że nigdy nie odkładam książki, jeżeli jej nie przeczytam do końca. I choćby była naprawdę nudna, zaciskam zęby i czytam dalej. Może to przyzwyczajenie z lektur szkolnych, a może upór polonisty. Nie wiem. W każdym razie, dobrze, że nie rzuciłam tej książki w kąt.

Lublin 1930 rok. Mieszkańcy przygotowują się do obchodów 11 listopada. Jednak na kilka dni, przed patriotycznym świętem, zostaje brutalnie zamordowany we własnym mieszkaniu, redaktor naczelny prawicowej gazety. Wszyscy upatrują się w tym podtekstu politycznego. Śledztwem zajmuje się Zygmunt "Zyga" Maciejewski, policjant, który nie zawsze postępuje zgodnie z prawem. Postać momentami przypominająca Edwarda Popielskiego, komisarza z utworów Marka Krajewskiego. Jednak pracę operacyjną utrudnia mu policjant, przydzielony do pomocy z komendy głównej. Pytanie tylko: czy ma on faktycznie pomóc, czy nie dopuścić do odnalezienia mordercy? Po pewnym czasie znalezione zostaje ciało cenzora prasowego, pracującego w tej samej gazecie, co zamordowany wcześniej redaktor. Kolejne zwłoki komplikują jeszcze bardziej kryminalną zagadkę. A, jak odkrywa Maciejewski, w sprawę zamieszani są najbardziej wpływowi mieszkańcy Lublina. Czy dojdzie do rozwikłania kryminalnej szarady? Czy może prawda okaże się zbyt niekorzystna dla wysoko postawionych obywateli, aby mogła zostać ujawniona?

Wroński budując fundamenty kryminalnej zagadki, z reportażową dokładnością odtwarza specyfikę miasta, warunki społeczne, tło polityczne i obyczajowe Lublina z I połowy XX wieku. Z intrygi bije ogromna erudycja i wiedza historyczna autora. Akcja, szczególnie pościgi, momentami przypominają dobry film sensacyjny, z dramatycznymi zwrotami wyjętymi wprost z Jamesa Bonda, a otwarte zakończenie budzi wiele emocji.

sobota, 19 lipca 2014

Pancerne serce - Jo Nesbo

W Oslo znaleziono ciała dwóch młodych kobiet, które utopiły się... we własnej krwi. W ustach miały 24 rany głębokie rany, zadane tajemniczym narzędziem tortur. Wkrótce w podobny sposób ginie parlamentarzystka. Wydawałoby się, że kobiety nie mają ze sobą nic wspólnego, jednak nie ulega wątpliwości, że zostały zamordowane przez tego samego człowieka. Czy to seryjny zabójca? Ma jakieś kryterium doboru ofiar, czy działa zupełnie przypadkowo? Wydział zabójstw nie radzi sobie z tymi sprawami, a naciski ze strony prasy i ministerstwa są coraz silniejsze. Nie pozostaje im nic innego, jak odszukać najlepszego norweskiego śledczego i zmusić go, aby zbadał tę sprawę. Zadanie to, paradoksalnie, będzie jeszcze trudniejsze, niż znalezienie mordercy, gdyż Harry Hole, potrafi być bardzo uparty. 
Po sprawie Bałwana (Pierwszy śnieg) Harry Hole zrezygnował z pracy w Wydziale Zabójstw i wyjechał do Hongkongu. Tylko ze względu  na krytyczny stan zdrowia swojego ojca, Harry zgodził się wrócić do Oslo i zająć ostatnią (ileż będzie jeszcze tych ostatnich spraw?) sprawą. Sposób działania mordercy przypomina postępowanie Bałwana. Czyżby nieobliczalny seryjny zabójca doczekał się naśladowcy? Harry próbując rozwikłać zagadkę tajemniczych morderstw i poznać narzędzie tortur natrafia na kolejne trupy. Czuje, że depcze zabójcy po piętach, jednak ten jest zawsze o krok przed nim. Czy zdąży rozpracować schemat zbrodni zanim znowu poleje się krew?
Kolejna genialna intryga Nesbo i trzymająca w napięciu akcja. Szczególnie podobał mi się zabieg, w którym po każdej akcji Harrego pojawiał się monolog anonimowego mężczyzny, prawdopodobnie sprawcy, komentującego ruchy policji.  Przyznam szczerze, że był moment, w którym nieustanne pościgi za sprawcą zaczynały mnie już męczyć - nie mogłam się doczekać, aż w końcu go złapią i akcja się zakończy. Jednak Nesbo zgrabnie wybrnął z tego przekombinowania, a z każdą kolejną częścią opowieści o śledczym Harrym Hole czyta się z większymi wypiekami na twarzy. 

wtorek, 8 lipca 2014

Czerwone gardło - Jo Nesbo

Czerwone gardło to kolejna genialna powieść  Jo Nesbo, w której pierwsze skrzypce gra Harry Hole. Tym razem musi on nie tylko zmierzyć się ze zbrodnia wynikająca z traumy wojennej, ale również zdecydować czy prawda rzeczywiście oznacza to samo co sprawiedliwość.

Rok 1944 działania na froncie. Kilku norweskich młodych rekrutów walczy w SS przeciw Rosjanom. Jednak już na froncie zdają sobie sprawę, że biorą udział w cudzej wojnie. Wielu z nich ginie, wielu również dezerteruje. Taki sam los spotyka dwóch przyjaciół: Daniela, który po zabiciu jednego z żołnierzy walczących w przeciwnym obozie przyjmie jego imię – Uriasz. Drugi z mężczyzn natomiast po śmierci przyjaciela ucieka z frontu z fałszywymi papierami w kieszeni. W szpitalu, do którego trafia poznaje pielęgniarkę Helenę, w której od razu zakochuje się z wzajemnością. Młodzi chcą uciec do Paryża, jednak zakochany w Helenie lekarz szantażem zmusza ją do ślubu. Uriasz, bo tak każe mówić do siebie dezerter, opuszcza Wiedeń sam, jednak miłość do Heleny odbije się na całym jego późniejszym życiu.

Harry Hole po przypadkowym postrzale jednego z agentów ochrony podczas obstawy wizyty prezydenta USA w Norwegii - zostaje przeniesiony do pot i awansuje na komisarza (władze obawiały się skandal, który by wybuchł, gdyby prasa dowiedziała się, że wizyta głowy państwa największego ze zwierzchników Norwegii nie była tak perfekcyjnie zaplanowała jak każdy myślał). Tam dostaje mnóstwo papierkowej roboty, ale szybko okazuje się, że jest niezbędny Wydziale Kryminalnym. Ktoś kupuje bardzo drogą nielegalną broń, pochodząca z czasów wojny i zaczyna zabijać, wydawałoby się przypadkowe osoby. Jednak jak Harry wkrótce się przekonuje - zbrodnia ma głębokie podłoże wojenne, a morderca w swoim rozumieniu wymierza sprawiedliwość. Czy Harry powstrzyma tajemniczego niebieskookiego starca przed popełnieniem zbrodni? Czy uda mu się zrozumieć przypadek MPD, czyli rozdwojenie osobowości? Po której stronie stanie słynny komisarz w momencie, gdy prawda może zranić najbliższe mu osoby.


Rewelacyjna powieść Nesbo, z ciekawym zabiegiem narracji przeplatanej, gdzie czytelnik na zmianę śledzi czasy wojny i współczesność. Powieść szkatułkowa, gdzie historia Harrego jest tylko jedną z wielu ciekawych historii. Niesamowita opowieść, genialna intryga i zawrotna akcja sprawiają, że tę książkę kończy się czytać na stojąco, zapominając o łapaniu oddechu. Kryminał wzbogacają historie miłosne rodem z najlepszego romansu: piękne i niebanalne. To w tej części Harry poznaje Rachel, swoją wielką miłość, którą czytelnicy znają z późniejszych części, jeśli nie czytali serii po kolei. Był moment, w którym nienawidziłam Nesbo, za to, że zabił jedną z najfajniejszych postaci, ale dzięki temu czytałam w napięciu, ze złością i zniecierpliwieniem. A jak mówi jedna z moich bliskich koleżanek, wielka fanka Nesbo: jego książki powinny być w twardej oprawie, żeby można było nimi rzucać, gdy autor zdenerwuje czymś czytelnika. Ale o to przecież chodzi: o adrenalinę emocje napięcie. Nesbo daje czytelnikom wszystko w jednym pakiecie