sobota, 17 maja 2014

Marek Krajewski, Mariusz Czubaj - Aleja samobójców

W ekskluzywnym hotelu dla starszych ludzi o nazwie "Eden" (bo wg ludzi od PR nie mówi się już "dom starców") zostaje zamordowany jeden z klientów, inwalida poruszający się na wózku. Na jego ciele zidentyfikowano mnóstwo ran symbolicznych, jednak zdaniem ekspertów - zadane były przez laika. Mniej więcej w tym samym czasie z "Edenu" znika słynny profesor Czapliński, ekspert sądowy, specjalista od ran symbolicznych. Wszystko ładnie się składa: ofiara i zaginiony, który idealnie pasuje do profilu mordercy. Jednak to by było zbyt proste, prawda?

Na miejsce zbrodni trafia nadkomisarz Jarosław Pater - postać bez wątpienia wykreowana przez Krajewskiego - intelektualista, absolwent filologii polskiej, który ma prawdziwego bzika na punkcie poprawności językowej. Zostaje jednak odsunięty od śledztwa, gdyż nie wiadomo dlaczego, przejmuje je ABW. Ale czy rasowy glina odpuści, tylko dlatego, że grożą mu zawieszeniem? Nie. Rasowy glina, taki jak Pater, weźmie urlop i prywatnie zajmie się sprawą. Oczywiście nie zabraknie starć między nim, a "kolegami" z ABW, bo żaden policjant nie lubi, gdy ktoś wkracza na jego teren, nawet jeśli ta osoba stoi po tej samej stronie. Im nie chodzi o wykrycie sprawcy, czy poznanie prawdy. Oni dbają o to, aby sami przede wszystkim odkryli prawdę! 

Pater na własną rękę odkrywa, że zamordowany wcale nie był emerytem! Przeciwnie jego siwizna to efekt farbowania, a inwalidztwo było udawane. Dlaczego? W "Edenie' wszystko jest podejrzane. Od dyrektora, mającego na sumieniu kilka afer, po pielęgniarza kryminalistę... I jak się okazuje sztuczny staruszek nie był pierwszą osobą, która zginęła w murach "Raju". Jakie tajemnice kryje ten luksusowy ośrodek i czy Pater odkryje zabójcę? Warto przeczytać, aby się tego dowiedzieć.

Aleja samobójców to kryminał napisany wspólnie przez Krajewskiego i Czubaja. Osoby, które choć raz zetknęły się z książkami tych autorów od razu odgadną, który z nich czuwał nad danym fragmentem czy postacią; gdzie erudycja, perfekcjonizm i dbałość o najmniejszy szczegół Krajewskiego, przeplata się ze specyficznym poczuciem humoru, wyluzowaniem i rockowym sposobem bycia Czubaja. Doskonałe połączenie! 

środa, 7 maja 2014

Stanisław Wotowski - Czarny adept

Czarny adept to czwarty tom serii "Kryminały przedwojennej Warszawy", natomiast drugi kryminał Stanisława Wotowskiego. Na uwagę zasługuje sama postać autora. Wotowski jako prywatny detektyw na co dzień stykał się z aferami, morderstwami, przestępstwami, które następnie z precyzją kronikarza opisywał w swoich książkach. Interesował się czarną magią, spirytyzmem, okultyzmem i temu ostatniemu zagadnieniu poświęcił książkę Czarny adept. 

Historia zaczyna się dość tajemniczo. Do nieznanego nam (do samego końca) z imienia i nazwiska mężczyzny, znawcy czarnej magii, autora wielu książek i odczytów na ten temat przybiega zapłakana, młoda kobieta. Dziewczyna, o imieniu Rena, bardzo martwi się swoją starszą siostrą, z którą ostatnio dzieją się dziwne rzeczy. Rena uważa, że kobieta przyłączyła się do jakiejś niebezpiecznej sekty i stąd jej dziwne zachowanie. Prosi bohatera o pomoc. Razem śledzą starszą pannę Łomnicką, która wchodzi do opuszczonej wilii. Po chwili słychać z niej jęki i krzyki kobiety. Gdy "szpiedzy" wchodzą do środka okazuje się, że posiadłość jest od dłuższego już czasu niezamieszkana, a Mary, siostra, spokojnie śpi w ich wspólnym domu. Bohatera i Rena próbują logicznie wytłumaczyć swoje doznania słuchowe i rezygnować z dalszej sprawy. Jednak wkrótce trafiają na pamiętnik Mary, a chwilę później kobieta popełnia samobójstwo. Zagłębiając się we wspomnienia zmarłej, zdają sobie sprawę, że niechcący wmieszali się w przerażające kwestie, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Wkrótce po Warszawie zaczynają krążyć plotki na temat samobójczyni, oraz obecności Czarnego Adepta - Antychrysta wyznającego oczyszczający kult zła. 

Okultystyczny kryminał, pełen magii, symboli, znaków, rytuałów. Zupełnie inni niż wcześniejsza książka Wotowskiego. 

poniedziałek, 5 maja 2014

Mariusz Czubaj - Martwe popołudnie

W Gdańsku zostaje zastrzelony polski parlamentarzysta. Nikt nie zna powodów morderstwa, nikt nie widział zabójcy. Jedno jest pewne - to była egzekucja. Im dłużej policja bada sprawę, tym trafia na większe brudy. Narkotyki, przemyt, podejrzane znajomości czy świat mafii, nie były zamordowanemu parlamentarzyście obce. Pytanie tylko czy zginęła właściwa osoba? 

Marcin Hłasko, specjalista do spraw bezpieczeństwa dostaje tajemnicze zlecenie. Ma znaleźć pewnego speca od PR. Sprawa na pierwszy rzut oka wydaje mu się banalnie prosta, ale im mocniej się w nią zagłębia tym bardziej zdaje sobie sprawę, że powiedzenie: "po nitce do kłębka" ma w tym wypadku zupełnie odwrotne znaczenie. Badając sprawę Okońskiego, tak nazywa się zaginiony, trafia na wiele podejrzanych i zazębiających się wątków, które niewyjaśnione, tylko zacierają właściwy ogląd sytuacji. I nagle okazuje się, że narkotyki to mały pikuś w porównaniu z tym co naprawdę mają na sumieniu osoby, którym niechcący nadepnął na odcisk, próbując wyjaśnić zleconą mu sprawę. A kwestia zastrzelonego parlamentarzysty zaczyna się z tym łączyć. Co ma wspólnego Eldorado z polskim rządem? Nawet nie chcemy wiedzieć, jak wiele.... 

Akcja, zagadka, dobry humor - wszystko do czego przyzwyczaił nas Mariusz Czubaj. I chociaż połączenie czarnego kryminału i politycznego thrillera, które, nawiasem mówiąc, określane było przez krytyków scenariuszem na miarę kina Tarantino, było mistrzowskie, to chyba trochę za bardzo przyzwyczaiłam się do spraw w stylu Heinza. W tym wypadku miałam wrażenie, że niepotrzebnie narobiono szumu wobec przeciętnej sprawy. 

Martwe popołudnie to pierwsza książka o Marcinie Hłasko. Czubaj zapowiedział już całą serię z jego udziałem. Do tej pory główną postacią jego kryminałów był Rudolf Heinz, profiler. Czy specjalista od bezpieczeństwa spodoba się czytelnikom tak bardzo jak nieposkromiony profiler? Odpowiedź, mam nadzieję, już wkrótce. 

Chcesz wygrać najnowszą książkę Czubaja? Weź udział w konkursie organizowanym przez portal Zbrodnia w Bibliotece. Informacje o zasadach konkursu dostępne są tutaj.

(w książce pada zdanie: "Przecież nie będę się uganiał za zaginionym obrazem Rafaela. To zabawa dla chłopców w krótkich spodenkach." (s.235) - czyżby to była jakaś aluzja do Bezcennego?)

środa, 30 kwietnia 2014

Katarzyna Bonda - Tylko martwi nie kłamią

W starej kamienicy, w której znajdował się gabinet światowej sławy seksuolog, znaleziono ciało ważnego biznesmena Johanna Schmidta. Sprawcy nieudolnie próbowali pozorować napad rabunkowy, ale wszystkie ślady pozbierane przez słynnego profilera, Huberta Meyera świadczą o tym, że była to zaplanowana zbrodnia. Pytanie tylko czy zginęła właściwa osoba?

Osób, które Johannowi życzyło śmierci znalazłoby się sporo. Niekochana i odtrącana żona, pasierbica, która jako jedyna dziedziczyłaby całą fortunę, odtrącone kochanki, wspólnicy, których oszukiwał, osoby z przeszłości, którym zniszczył życie. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że to nie pierwsza zbrodnia dokonana w tej kamienicy, przed wielu laty również zginął tam mężczyzna...

17 lat wcześniej kamienica należała do bogatego Żyda, dentysty, który nie miał bliskiej rodziny i cały swój majątek, o którym, nawiasem mówiąc, krążyły w Katowicach legendy, postanowił zapisać córce swojej pracownicy. Stare monety, kosztowności, biżuteria, złoto oraz zabytkowa kamienica - to wszystko miało należeć do dziewczyny zaraz po jego śmierci. Karina, przyszła spadkobierczyni, pochwaliła się jednak zbyt wcześnie swoim niedoszłym majątkiem niewłaściwej osobie. W sylwestrową noc jej chłopak Zygmunt Królikowski, wraz ze wspólnikiem napadł i zamordował starego Żyd. Z kieszeniami wypchanymi biżuterią uciekł do Niemiec. Kobieta została sama, w ciąży, bez majątku, gdyż testament nie został jeszcze spisany... Czy zbrodnia sprzed lat ma jakiś związek z obecnym morderstwem?

Johann Schmidt, zwany "śmieciowym królem", gdyż jego firma zajmowała się przetwarzaniem odpadów, przyjechał do Polski po 17 latach, jako człowiek bez przeszłości, sierota nie mająca nikogo bliskiego. Mężczyzna wyrachowany, przebiegły, uzależniony od seksu. W Polsce poznał pielęgniarkę samotnie wychowującą nastoletnią córkę i wziął z nią ślub. O ile swojej żony nienawidził i traktował ją jak przedmiot, o tyle swoją pasierbicę - Magdę uwielbiał i widział w niej swojego następce. Jego jedyny dostrzegł w tej zahukanej, nieporadnej dziewczynie jakiś potencjał. W międzyczasie mężczyzna chodził na terapię do seksuolog, gdyż miał poważne problemy z kontrolowaniem popędu. Był na tyle ciekawym przypadkiem, że lekarka postanowiła napisać o nim książkę. Nie zdawała sobie sprawy, że ona - słynna seksuolog, może aż tak nie panować nad swoimi emocjami i dać się zauroczyć swojemu choremu pacjentowi. A przecież ma męża i synka, którymi musi się opiekować, zwłaszcza finansowo. O ile jej mąż niczego się nie domyśla, o tyle żona Schmidta, mająca dość upokorzeń, napada na nią. Czyżby zazdrosna żona postanowiła w końcu pozbyć się wyrodnego męża? Sprawa jest dużo bardziej skomplikowana, niż się wydaje na pierwszy rzut oka.

Książkę można podzielić na dwie części. W pierwszej śledzimy genialną intrygę, trzymającą w napięciu akcję, wspaniałe dialogi i zazębiające się historie. W drugiej natomiast jesteśmy świadkami problemów miłosnych prokurator Weroniki Rudy i profilera. Ogrom monologów wewnętrznych, historie nieszczęśliwej miłości, koleje życia bohaterów sprawiają, że kryminał zmienia się w powieść obyczajową. Czujemy pewne przeładowanie niepotrzebnymi emocjami. Oczywiście, we współczesnym kryminale dobra psychologicznie kreacja postaci to podstawa, ale gdy psychologizm zastępuje sprawę morderstwa czytelnik czuje się zagubiony. Bonda nie odkłada na bocznym tor głównego wątku. Wręcz przeciwnie, stara się go skomplikować i zagmatwać. Jednak czy nie za bardzo? Mariusz Czubaj napisał kiedyś, że dobry kryminał to taki, po przeczytaniu którego czytelnik czuje się jak głupiec. Cóż, w pewnym momencie czułam się jak największy głupiec. Nie wiedziałam już kto w końcu zabił, kto miał zostać zabity, kto wynajął morderców, ani jaki miał w tym cel. Nie rozumiałam nic. Ale może właśnie o to chodziło, by całkowicie wybić czytelnika z rytmu intrygi? A może autorka niepotrzebnie próbowała skomplikować genialną intrygę? Przecież zdarza się tak, że lepsze jest wrogiem dobrego... Jak było w tym wypadku? Muszę przyznać, że nie wiem. Bardzo spodobało mi się jednak otwarte zakończenie - w stylu Bondy, które zrujnowało całkowicie fundament śledztwa. 

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rzeki Hadesu - Marek Krajewski

Jest rok 1946. Edward Popielski ukrywa się przed Urzędem Bezpieczeństwa. Przebrany za księdza nie budzi niczyich podejrzeń. Tymczasem jego kuzynka Leokadia przebywa w więzieniu. Jest bita i torturowana, bo nie chce zdradzić miejsca, w którym ukrywa się były komisarz. W międzyczasie pułkownikowi Placydowi Brzozowskiemu łysy mężczyzna porwał i zgwałcił córkę. Jedyny znak, jaki po sobie zostawił to biały kwiat. Rysopis zgadza się z wyglądem Popielskiego. Jednak tylko komisarz wie kto stoi za tym porwaniem. Postanawia przyprowadzić zbrodniarza Brzozowskiemu i wymienić go na Leokadię. Aby mu się to udało potrzebuje pomocy starego przyjaciela: Eberharda Mocka. Skąd Popielski zna porywacza? Ponieważ gonitwa za gwałcicielem małych dziewczynek zaczęła się już w przeszłości....

Przed wielu laty, gdy Popielski pracował jeszcze w policji, córka Zygmunta Hanasa szmuglera i bogacza lwowskiego została porwana i zgwałcona. Niestety dziewczynka była upośledzona. Jedyny trop prowadzący do porywacza to białe kwiaty. Mężczyzna natarł jej ciało kurzym białkiem, obsypał kwiatami i zgwałcił. Edward Popielski w drodze trudnego śledztwa dotarł do porywacza. Niestety w ostatniej chwili podejrzany zdążył uciec. Jak będzie tym razem? Czy gwałciciel znowu wymknie się komisarzowi? Sprawa jest o tyle łatwiejsza, że tym razem Popielski zna nazwisko porywacza i dokładnie wie, czego ma szukać. 

Marek Krajewski, filolog klasyczny po raz kolejny sięga do bogatej metaforyki mitologicznej, aby zobrazować psychologię człowieka, a także mentalność społeczeństwa. Książka podzielona jest na części będące odpowiednikami rzek Hadesu, gdzie każda historia jest doskonale puentowana przez mit danej rzeki. 

wtorek, 22 kwietnia 2014

Krzyż Romanowów - Robert Masello

Major Frank Slater, lekarz epidemiolog przebywający w Afganistanie złamał wszelkie procedury wojskowe, aby uratować życie małej dziewczynki (cywila) która została ukąszona przez żmiję. Slater wezwał prywatny wojskowy helikopter meldując, że jeden z żołnierzy jest ranny. Mimo że dziewczynka została przewieziona do szpitala, zmarła. A Frank Slater został wydalony ze służby wojskowej za złamanie regulaminu i narażanie życia załogi helikoptera. Groziło mu również więzienie, ale na szczęście (jak się później okazało nieszczęście...) jako najlepszy w kraju epidemiolog był potrzebny gdzie indziej. 

Na Alasce mężczyźni łowiący kraby natrafiają na wyrzuconą przez morze trumnę. Spoczywa w niej ciało młodego mężczyzny, który na szyi ma zawieszony srebrny krzyż z rubinami. Ponieważ ci rybacy nie należą do ludzi mających jakiekolwiek skrupuły, jeden z nich zrywa krzyż, a ciało ze specjalnie zdobioną trumną wrzuca z powrotem do morza. Wkrótce statek idzie na dno, a z życiem uchodzi jeden mężczyzna, mający w kieszeni srebrny krzyż. Zamiast bogactwa, ściągnął na siebie i swoich najbliższych klątwę....

Koniec dynastii Romanowów. Rodzina cara Mikołaja II (co ważne, ponoć opętana przez fałszywego (?) proroka Rasputina) zostaje rozstrzelana. Prawdopodobnie jednak jedna z jego córek, Anastazja ("rozrywająca łańcuchy") dzięki zaszytym w gorsecie klejnotom, które działają jak kamizelka kuloodporna uchodzi z życiem. Pomaga jej w tym Siergiej - żołnierz. Aby nie wpaść w ręce zwolenników Lenina próbują dotrzeć do wyspy św. Piotra, znajdującej się na Alasce. Po drodze jednak Siergiej zapada na straszliwą chorobę (hiszpankę) i umiera, a Anastazja daje mu srebrny krzyż, wysadzany rubinami (który kiedyś dostała od Rasputina, aby ją chronił), a sama przybywa na wyspę, gdzie zaraża wszystkich mieszkańców straszliwą grypą. To właśnie ten krzyż, po prawie 100 latach znajduje jeden z marynarzy. A ciało Siergieja staje się tykającą bombą, gdyż istnieje podejrzenie, że w temperaturze panującej na Alasce wirus hiszpanki mógł przetrwać. Czy marynarz po kontakcie z trupem stał się nosicielem zagłady? To zadanie dla najlepszego epidemiologa - Franka Slatera.

Frank do specjalnego zadania wybiera najlepszych ludzi. Nie wie jednak, że na wyspie żyją wilki, uważane przez miejscowych za błąkające się dusze zmarłych, zawieszone między życiem,a śmiercią, które pokrzyżują mu wszystkie plany i doprowadzą do ogromnej katastrofy. Czyżby dusze przodków nie zgadzały się na badania? Wielu ludzi uważa to za znak. 

Ciekawe połączenie historii rodziny carskiej ze współczesnymi badaniami na zagadkowym terenie, jakim nadal jest Alaska. Narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw: Anastazji - córki cara, oraz Slatera, który próbuje zabiec katastrofie na skalę światową. W pewnym momencie obie historie się łączą dając odpowiedź na wiele zagadek i pełny obraz przyczyny obecnych problemów. Oprócz ciekawie opowiedzianej historii, dobrego, trzymającego w napięciu thrillera, mamy również wątek miłosny. Dość banalny: samotny naukowiec i kobieta zamieszkująca badane przez niego tereny, których połączyła miłość - tandetne i do przewidzenia. Jednak czy właśnie tak nie powinna się skończyć tego typu historia? Czy czytelnik nie byłby zdziwiony gdyby między nimi nie zaiskrzyło? Z pewnością byłoby to zakończenie niespodziewane. Bo gdy wszystko inne stoi pod ogromny znakiem zapytania wątek miłosny zawsze kończy się tak samo... Cóż, jeden szczęśliwie zamknięty wątek w tej książce jest zupełnie dopuszczalny. 

piątek, 18 kwietnia 2014

Symbole wielkanocne

tortyjuryszewo.blogspot.com
Wielkimi krokami zbliża się dzień, w którym wszyscy pójdziemy do kościoła poświęcić koszyk wielkanocny. Czego symbolem są znajdujące się w nim produkty?

Jajko - symbol życia, przypomina o życiu wiecznym i jego zwycięstwie nad śmiercią.
Chleb - symbol Ciała Chrystusa, gwarantuje pomyślność i dobrobyt.
Kiełbasa i wędzonka - symbol dostatku, zapewnia zdrowie i płodność.
Chrzan - przypomina o cierpieniu Chrystusa, gwarantuje siłę fizyczną.
Sól - symbol oczyszczenia i prawdy, kiedyś wierzono, że ma moc odstraszania zła.
Ser - zapewnia zdrowy rozwój zwierząt gospodarstwa domowego, jest symbolem przyjaźni między człowiekiem, a przyrodą.
Baranek - symbol Zmartwychwstania Jezusa, daje obietnicę życia wiecznego.
Zajączek - symbol płodności, jest znakiem odradzającej się przyrody i nadchodzącej wiosny.
Kurczaczek - tak jak jajka symbolizuje nowe życie, a jego żółty kolor jest wyrazem radości ze zmartwychwstania Jezusa. 
Pisanki - oznaczają mądrość, życie, siły i płodność. Ważne są kolory pisanek: czerwony symbolizuje mękę Jezusa, zielony, żółty i różowy wyrażają radość ze zmartwychwstania, a niebieski i fioletowy oznaczają wielkopostną żałobę. 


Wesołego Alleluja! :)

czwartek, 17 kwietnia 2014

Zagranica, za granicą

www.obrazki.jeja.pl
Dlaczego rzeczownik granica raz piszemy łącznie z przyimkiem -za a raz oddzielnie?

Za granicą, czyli w obcym kraju, za linią graniczną, natomiast zagranica to obce kraje, np. wracamy z zagranicy (obcego państwa), ale jedziemy już za granicę, czyli za linię wyznaczającą terytorium naszego kraju. 

Sytuacja była w miarę uporządkowana (za granicę - do kraju leżącego za granicą) dopóki, analogicznie do wyrazu przygraniczny, nie pojawił się rzeczownik zagraniczne, który następnie został wyparty przez wyraz zagranica. Zaczęto wówczas pisać: jadę do zagranicy, przebywam w zagranicy, wysyłam listy do zagranicy. I wtedy pojawił się problem, ponieważ zagranica była pojęciem ogólnym, bliżej niedookreślonym, zagranica, czyli wszystkie kraje poza granicami Polski. Zdecydowano wówczas o rozróżnieniu na: linię graniczną (za granicę) i obce państwa (zagranica). 

Obecnie wyjeżdżamy za granicę, wracamy z zagranicy, czytamy wiadomości z kraju i z zagranicy, ale przebywamy raz w kraju raz za granicą

środa, 16 kwietnia 2014

Katarzyna Bonda - Dziewiąta runa

Znana aktorka Nina Frank, mieszkająca w Mielniku nad Bugiem słynie  z organizowania ostrych, zakrapianych alkoholem i różnymi środkami odurzającymi, imprez, na których spotykają się wszyscy znani celebryci, ale także ludzie ze świata polityki. Większość imprez oczywiście na własny użytek nagrywała, by w odpowiedniej chwili na każdego mieć haka. W końcu gościom bardzo zależy, aby partner nigdy nie dowiedział się, co jego połówka robiła, a raczej z kim, w domu znanej aktorki. Po jednej z takich imprez, listonosz znajduje kobietę martwą. Nina Frank z zmasakrowaną twarzą, pociętym ciałem i butelką między nogami zostaje znalezione we własnym łóżku. A w mieszkaniu próbek DNA jest naprawdę mnóstwo...

Huber Meyer - policyjny profiler ma na swoim koncie wiele udanych spraw. To dzięki niemu policja w krótkim czasie namierzyła nieuchwytnego mordercę. I mimo że profilowanie w Polsce ciągle uważane jest za wróżenie z fusów - Meyer kocha to co robi. Dla pracy zaniedbuje rodzinę. Dlatego otrzymał od żony ultimatum: albo ona i dzieci, albo policja. Zwierzchnik Meyera bojąc się skandalu, w końcu jego podwładny w ostatnim czasie stał się największą policyjną gwiazdą, postanawia wysłać go na "urlop", aby przemyślał sprawy rodzinne. Tak Huber Meyer trafia do Mielnika, gdzie ma zająć się sprawą zamordowanej aktorki Niny Frank. "Urlop" okazuje się jedną z najtrudniejszych spraw, z jakimi miał do czynienia w całej swojej karierze...

Wiele osób miało motyw, aby pozbyć się wyuzdanej aktorki. Jednym z podejrzanych jest mąż. Słynny prezenter telewizyjny, który od wielu miesięcy domaga się rozwodu. Ma dość życia w cieniu żony. W końcu gdy brali ślub było zupełnie odwrotnie. To on był znaną i rozpoznawaną postacią, a ona dziewczyną z drugorzędnych reklam. Poniżany, ośmieszany, żyjący na garnuszku wielkiej celebrytki.. Czy w końcu puściły mu nerwy? 

Huber Meyer przed rozpoczęciem profilowania lubi poznać zwyczaje zamordowanych. Co lubili, a czego nie. Czym się zajmowali. Jak żyli. Spędza więc noc w domu aktorki przeszukując jej rzeczy, oczywiście wbrew wszelkim procedurom. Na strychu natrafia na świadectwa Agnieszki Nalewajko. Znajduje również jej pamiętnik. Jej - czyli dziewczyny, która uciekła z domu i zmieniła nazwisko na Nina Frank, przez całe życie usilnie dbając, aby jej sekret nigdy nie ujrzał światła dziennego. Dlaczego?

Agnieszka Nalewajko, córka nauczycielki, zawsze marzyła, aby zostać wielką aktorką. Matka jednak ciągle jej powtarzała, że show-biznes jest dla ludzi ze znajomościami i biedna dziewczyna nie ma szans, aby w nim zaistnieć. Agnieszka jednak robiła wszystko, aby kiedyś zrealizować swoje marzenia. Sztukę aktorską ćwiczyła... w codziennym życiu. Nigdy nie była sobą, ciągle grała i udawała, patrząc jak inni reagują na jej zachowanie. Tak poderwała chłopaka swojej matki.. Uwodziła go i kokietowała, aż w końcu zostali kochankami, oczywiście w tajemnicy przed wszystkimi. Sekret wyszedł na jaw, gdy okazało się, że dziewczyna zaszła w ciąże. Jakub - ojciec dziecka - poznał matkę Agnieszki jeszcze na studiach, byli parą, jednak gdy on wyjechał na stypendium rozstali się i kobieta wyszła za innego. Małżeństwo bez miłości nie trwało jednak długo, dlatego Agnieszka większość życia spędziła tylko z matką. Po latach Jakub wrócił. Nie wiedział wówczas, że Agnieszka naprawdę jest jego córką i uwikłał się z nią w kazirodczy romans po którym dziewczyna zaszła w ciążę. Agnieszka uciekła z domu i już nigdy więcej nie spotkała swojej matki. Mając jedynie plecak postanowiła autostopem dostać się do warszawy. Nie wiedziała wówczas, że mężczyzna, który ją podwiezie tak bardzo zmieni jej życie...

Ale nie mogę zdradzać wszystkiego.

Katarzyna Bonda - kobieta, która rozsławiła Bogdana Lacha, pierwszego polskiego profilera, w Dziewiątej runie opowiada o technikach pracy psychologa policyjnego zajmującego się tworzeniem portretów psychologicznych domniemanych morderców. Narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw: obecna, w której profiler szuka zabójcy, przeplatana się z historią Agnieszki-Niny. Książka pełna jest seksu, brutalnych scen i uwikłań życiowych. Świat wykreowany przez Bondę jest pełen tak nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności i ciążącego nad bohaterami fatum, że aż wydaje się niemożliwy. A może to wszystko tylko fikcja? Kończąc książkę nie mam co do tego pewności... 


sobota, 12 kwietnia 2014

Człowiek, który zapomniał swego nazwiska - Stanisław Wotowski

Ze szpitala dla obłąkanych ucieka młody mężczyzna. Nie pamięta jak się nazywa, ani dlaczego znalazł się w ośrodku dla umysłowo chory. Wie tylko, że leki podawane mu siłą przez doktora Tretter bardziej mu szkodzą niż pomagają. Czuje się po nich ospały i zdezorientowany. Zauważa to również młoda pielęgniarka, której żal grzecznego młodzieńca trzymanego nie wiadomo po co w szpitalu i pomaga mu w ucieczce. Warto dodać, że jedna z jej znajomych podsłuchała, że komuś bardzo zależy na śmierci mężczyzny i dlatego doktor robi wszystko, aby ten nigdy nie odzyskał pamięci.

Mężczyzna, nie znamy jego imienia, trafia do Warszawy, gdzie w jednej z kawiarni zostaje rozpoznany. Okazuje się, że nie jest postacią lubianą. Co więcej, szuka go prokurator, gdyż okradł i oszukał wielu ludzi. Niestety nadal nic sobie nie przypomina, a policja na czele z doktorem Tretterem poruszają niebo i ziemię, żeby go odnaleźć. Na szczęście dowiaduje się, że nie ma nic wspólnego z poszukiwanym oszustem, no może tylko tyle, że jest do niego dość podobny. Niewiarygodne zbiegi okoliczności sprawiają, że zawsze jest z kimś mylony, a te pomyłki wychodzą mu na dobre. Kim jest młodzieniec? Komu i dlaczego zależy na jego śmierci? Odpowiedź nie jest taka prosta. 

Wotowski dość prosto prowadzi akcję. Wszystkie, nawet najbardziej oczywiste wątki dokładnie wyjaśnia nie zostawiając czytelnikowi miejsca na domysły. Tożsamość bohatera budzi ciekawość, tym bardziej, że wielokrotne próby jej odkrycia okazują się fałszywym tropem. Nie można tej powieści nazwać typowym kryminałem, mimo obecności odwróconej chronologii. Jest zagadka, ale to ofiara próbuje ją rozwikłać. Nie ma trupa, ale jest postać komiczna (Wręcz) momentami przypominająca Papkina z Zemsty. Wprawdzie napięcie jest utrzymane na dobrym poziomie, intryga również jest ciekawa, ale czytelnik momentami czuje się jak głupiec czytając wyjaśnienia oczywistych wątków. Jest to raczej ciekawie spisana historia perfidnych intryg wymierzonych wobec inteligentnego i bogatego człowieka, który popełnił jeden błąd: zakochał się w niewłaściwej osobie.