czwartek, 2 stycznia 2014

Do siego roku!

Zaraz po uroczystym powitaniu nowego roku, wszyscy składamy sobie życzenia: oby nowy rok był lepszy, szczęśliwszy. Do popularnych życzeń należy również zdanie: do siego roku! Musimy pamiętać: mimo iż wymawiamy do-siego jak jeden wyraz, zapisujemy oddzielnie: do siego

A co oznacza wyraz siego?

W języku prasłowiańskim mieliśmy zaimek si, ś. (M. si, ś ; D. siego; C. siemu; B. si, ś; N. sim; Msc. siem)

Oznaczał on tyle samo co ten. 
si, ś - ten
sia - ta
sio - to 


Życząc komuś do siego roku życzymy, aby dotrwał w zdrowiu do tego roku, który nadejdzie.






Oto przykład jak NIE należy pisać :D

http://www.skupienski.pl/wp-content/uploads/2012/01/z10897053X.jpg


poniedziałek, 30 grudnia 2013

Gwoli czy w woli ścisłości?

Powinniśmy mówić: gwoli wyjaśnienia czy w woli wyjaśnienia (ścisłości, jasności, przypomnienia)? Oczywiście jedyną poprawną formą jest gwoli wyjaśnienia! 

Dlaczego i co właściwie znaczy słowo gwoli?
Mówimy ku sobie, ku nam, a w niektórych gwarach zachowała się postać k sobie, k nam. Kiedyś istniała również forma k woli, jednak wówczas spółgłoska k przed dźwięczną spółgłoską uległa udźwięcznieniu i powstała forma gwoli, czyli inaczej mówiąc ku woli

piątek, 27 grudnia 2013

Jo Nesbo - Policja

Policja - stróże prawa, osoby mające chronić społeczeństwo, jednostka zobowiązana do zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom miasta. Czasem bywa jednak bezsilna. A gdy giną funkcjonariusze policji, a morderca jest bezkarny - kto wtedy ma nas, obywateli ochronić?

W Oslo w tajemniczych okolicznościach giną policjanci. Nie umierają jednak zwyczajnie. Ich śmierć jest idealnie wyreżyserowana. Zgadzają się wszystkie detale. Każdy z zabitych policjantów zginął dokładnie w rocznicę innego morderstwa, którego nie potrafił rozwiązać. Mało tego - zginął w tym samym miejscu i w taki sam sposób. Ktoś na własną rękę wymierza sprawiedliwość nieudolnym funkcjonariuszom policji? A może to tylko element zemsty na całym aparacie wymiaru sprawiedliwości? Sprawa jest dziwna i podejrzana, a policja bezradna, gdyż nie ma żadnych tropów. Żadnych! Brak DNA, brak konkretnego motywu, brak podejrzanego, brak czasu, a morderca ciągle uderza. Grożąc nie tylko policjantom, ale także ich najbliższym! Czy ktoś potrafi go powstrzymać?

Harry Hole - śledczy, tropiciel, policjant. Genialny umysł, który potrafi rozwiązać najtrudniejsze zagadki. Czy podoła tym razem? Czy widmo przeszłości pozwoli mu się zmierzyć z zabójcą kolegów?

Książki genialna! Ciekawe wątki, inteligentna intryga, trzymająca w napięciu akcja. Nesbo bawi się z czytelnikiem podsuwając mnóstwo fałszywych tropów. Gdy czytelnik już spodziewa się najgorszego i słyszy bicie własnego serca, następuje retardacja. Niczego nie można przewidzieć. Jeśli chociaż przez chwilę wydaje ci się, że znasz mordercę - to masz rację - wydaje ci się. Ale jak to mówią: "diabeł tkwi w szczegółach" i te szczegóły są tutaj kluczowe. Tatuaż, blizna, brat, zabawa, miłość, przeszłość. Tu nie ma czasu na zastanawianie - trzeba działać. Szybko kojarzyć fakty i wiązać wątki. Nie ma też miejsca na logikę czy statystykę, bo świat zbrodni rządzi się innymi prawami. A głównym prawem jest miłość.


niedziela, 22 grudnia 2013

Dlaczego ślisko, ale ślizgawka?

wawalove.pl
Dlaczego ślisko, a nie ślizgo? Czemu piszemy ślizgawka, nie (analogicznie do ślisko) śliskawka?


Praprzodkiem wyrazu ślisko był prasłowiański wyraz ślizk, czyli pokryty śluzem. Dlatego dawniej mówiono: ślizko, drogi są ślizkie. Wymówienie dźwięcznego -z z bezdźwięcznym -k było jednak trudne. Dlatego aparat mowy układał się tak, aby wymówić ale dwie głoski bezdźwięczne, albo obie dźwięczne, czyli -sk lub -zg. Zjawisko to nazywane jest upodobnieniem pod względem dźwięczności i jest najczęstszym ze zjawisk fonetycznych. Stąd też piszemy ślisko


A dlaczego ślizgawka? Do rodziny tych wyrazów należą również te mające -zg, jak na przykład wspomniana ślizgawka. Dlaczego? Bo w prasłowiańskim ślizgati, z którego pochodzi dzisiejsza ślizgawka było dźwięczne -g (a u źródeł śliskiego tkwi ślizki z bezdźwięcznym -k).
Oba słowa wywodzą się z prasłowiańskiego śluzu. 



sobota, 21 grudnia 2013

Alienista - Caleb Carr

Rok 1896. Na ulicach Nowego Jorku w straszliwych okolicznościach giną dzieci. I to nieprzypadkowe. Każde z nich, a właściwie każdy, bo morderca ogranicza się wyłącznie do chłopców, jest starannie wybierany. Musi być imigrantem, lekko zbuntowanym, żyjącym na ulicy i przede wszystkim zarabiającym jako ... dziwka. Mali chłopcy, w wieku 7-14 lat, umalowani i wystrojeni - to główne ofiary. Oprawca nie ogranicza się wyłącznie do ich zabicia. On odprawia prawdziwy rytuał. Dusi, a następnie tnie całe ciało, wyłupuje oczy i ucina genitalia, wkładając je do ust zamordowanych. Ofiarę pozbawia również jednej ręki. Przerażające? To tylko mały ułamek okrucieństwa. Ciała podrzuca zawsze w widocznych miejscach. I co ważne, w pobliżu wody symbolizującej oczyszczenie. Czyżby uważał się za misjonarza oczyszczającego brudne dzielnice miasta? Kluczowy jest również fakt, że wszystkich morderstw dokonuje w dniu ważnych świąt kościelnych. Czy jego życiem kieruje religia, czy może tak bardzo jej nienawidzi? Policja Nowego Jorku jest bezsilna wobec narastającego okrucieństwa. Inaczej: chce być bezsilna! Dzieci-imigranci, trudniący się taką, a nie inną profesją (?) nie zasługują przecież na uwagę wielkiego wymiaru sprawiedliwości. Jest jednak ktoś w tym mieście, kto postanowił położyć kres korupcji panującej wśród policji i przestępczości ogarniającej dzielnice Nowego Jorku. Theodore Roosevelt (późniejszy prezydent USA) powołał specjalną grupę, która miała schwytać mordercę. 


Najważniejszą osobą w grupie jest Laszlo Kreizler - w dzisiejszym rozumieniu - psychopatolog, wyśmiewany przez społeczeństwo za odważne tezy dotyczące ludzkiej psychiki. Z pomocą pierwszej kobiety pracującej w policji, dziennikarza i dwóch agentów wkrada się w zakamarki psychiki mordercy, próbując przewidzieć jego następny krok. W czasach, gdy daktyloskopia uważana jest za bajki - najlepszym dowodem jest przyłapanie na gorącym uczynku. Kreizler badając dokładnie ciała ofiar próbuje wczuć się w rozumowanie mordercy. Dzięki nieistotnym, na pierwszy rzut oka, wskazówkom powoli udaje mu się rozgryźć jego psychikę, która, zdaniem lekarza, ukształtowała się tak z winy przeżytych w dzieciństwie doświadczeń. Rozrysowując imaginacyjnego mordercę, na bazie różnic i podobieństw do innych, znanych już przypadków, rozgryza tożsamość sprawcy tylu okrucieństw. Udaje się w podróż do jego przeszłości, rozmawiając z jego najbliższymi wie, co powoduje jego czyny. Co więcej, znajduje dla nich zrozumienie. Człowiek wychowany w przemocy, okrucieństwie, drwinach i hipokryzji nie zna innych reakcji niż zadawanie bólu. 

Genialna książka obrazująca jak przeżycia z dzieciństwa, nawet te najwcześniejsze i najdrobniejsze, mogą gwałtownie wpłynąć na psychikę dorosłego już człowieka. Jak obraz matki i ojca przewija się w dorosłym życiu i rzuca cień na późniejsze doświadczenia i czyny. Jak dziecko niegdyś wyśmiewane, wykorzystywane i maltretowane odpłaca się tym samym w dorosłym życiu. Książka jest fascynująca i przerażająca jednocześnie. Opisy zbrodni przyprawiają nas o dreszcze, a jednocześnie w pewnym stopniu żal nam mordercy, który miał straszliwe dzieciństwo. Tu nic nie jest takie proste jak się wydaje. Mordercą nie jest psychopata czy bestia pragnąca krwi - mordercą jest dorosły mężczyzna, w którym ciągle tkwi bezbronne, skrzywdzone dziecko. 

Doskonały thriller psychologiczny, pokazujący pierwszego (?) profilera, a właściwie dopiero kształtowanie się tego stanowiska. Udowadniający, że zrozumienie jest prawdziwym kluczem do rozszyfrowania zbrodni. 

piątek, 13 grudnia 2013

21:37 - Mariusz Czubaj

Dwóch martwych kleryków. Uduszonych torebkami foliowymi. Na ustach mieli wymalowane szminką różowe trójkąty - znak identyfikujących homoseksualistów w obozach koncentracyjnych. A na plecach cyfry 21:37. Ta godzina może kojarzyć się tylko z jednym - z godziną śmierci papieża. Mało tego: klerycy po godzinach dorabiali jako męskie dziwki, stąd ich niezwykle drogie, wyłącznie oryginalne ubrania, a jeden z nich traktował seminarium wyłącznie jako azyl, gdyż był poszukiwany przez mafię. Znaki na ciele świadczą o tym, że byli torturowani. Czyżby wiedzieli zbyt dużo? A może to nowa misja, walcząca z kochającymi inaczej? Czyżby ktoś próbował wyczyścić seminarium z nieodpowiednich duchownych? 

Do akcji wkracza Rudolf Heinz - profiler, specjalista od opracowywania portretów psychologicznych przestępców, który równolegle prowadzi sprawę zmasakrowanych trupów kobiet. Każda z nich, po śmierci zadanej w bestialski sposób,  została specjalnie ułożona i wyposażona w odpowiednie rekwizyty - mające stanowić podpis mordercy. Czy Heinz poradzi sobie z tym zadaniem i ochroni następną ofiarę przed śmiercią? Zwłaszcza, że demony przeszłości, nie dają mu spokoju. 

Czy równocześnie rozwiąże zagadkę dziwnego seminarium, w którym w niewyjaśnionych okolicznościach giną klerycy? Kto stoi za ich śmiercią? Co z tym wszystkim ma wspólnego sławny biznesmen? Czy śpiewający rektor chciał się pozbyć niewygodnych podopiecznych? A może to sprawka niezwykle oryginalnego wykładowcy, wyznającego buddyzm? W murach tego kościoła nic nie funkcjonuje tak, jak powinno, a bogaci darczyńcy ustalają własne zasady. 

Genialny pomysł na intrygę, fascynująca główna postać, wartka akcja, dynamiczne zwroty, ciekawe dialogi. Po przeczytaniu ma się jednak wrażenie obecności niepotrzebnych wątków, które nierozwinięte - nie wnoszą nic do akcji. Również samo zakończenie jest chyba trochę przekombinowane. Czytelnik spodziewa się narodowego spisku, brudów Kościoła, a tymczasem intryga leży bardziej w psychologii człowieka niż w wielkich przekrętach. 
Książkę jednak warto przeczytać. Choćby po to, aby przekonać się, że Polacy również potrafią pisać dobre kryminały. Może nie genialne, ale na pewno dobre! 

niedziela, 8 grudnia 2013

Skąd się wzięły nazwy miesięcy?

chomikuj.pl
Zastanawialiście się kiedyś skąd się wzięły nazwy miesięcy?

STYCZEŃ - dawniej nazywany: tyczeń, ponieważ na przełomie grudnia i stycznia nowym rok styka się ze starym rokiem;

LUTY - dawniej strąpacz lub sieczeń - od srogich mrozów dominujących w tym miesiącu;

MARZEC - po łacinie Martius, czyli miesiąc boga wojny - Marsa;

KWIECIEŃ - dawniej zwodzikwiat, miesiąc rozkwitających kwiatów;

MAJ - nazwa wywodzi się od Mai - rzymskiej bogini, matki ziemi i wzrastania;

CZERWIEC - prawdopodobnie nazywa pochodzi od wyrazu czerw, który oznacza larwę pszczoły;

LIPIEC - od lipy;

SIERPIEŃ - dawniej sirzpień lub stojączka, nazwa wywodzi się od używanego w czasie żniw - sierpa;

WRZESIEŃ - nazwa pochodzi o wrzosów; dawniej używano nazwy pajęcznik, gdyż kojarzył się on z babim latem;

PAŹDZIERNIK - od paździerzy, czyli suchych łodyg lnu;

LISTOPAD - nazwa pochodzi od spadających liści, listo-pad;

GRUDZIEŃ - w tym miesiącu mróz zamienia ziemię w zamarznięte bryły, czy grudzi - stąd też pochodzi nazwa ostatniego miesiąca. 

Sejf - Tomasz Sekielski

Artur Solski, doskonały dziennikarz śledczy i reportażysta DTV dostaje coraz bardziej trywialne tematy od prowadzącego, który obawia się, że afery wyciągane przez Solskiego spowodują utratę ważnych wpływów w środowiskach politycznych. Skierowany na Podlasie, aby zająć się miejscową znachorką, po drodze natrafia na zagadkowego trupa. Ciało zabitego jest całkowicie zdeformowane, a jego twarz oblana kwasem tak, aby nikt nie potrafił jej rozpoznać. Na miejscu od razu zjawiają się ludzie z Agencji Wywiadu, którzy przejmują sprawę zagadkowego trupa. Nie podoba się to zarówno inspektorowi nadzorującemu, jak również dziennikarzowi. Coś w tym jest podejrzanego. Zwłaszcza, że kamery DTV zarejestrowały rozmowę świadczącą o tym, że AW miała swój udział w śmierci znalezionego. Postanawiają przyjrzeć się bliżej tej sprawie. Niestety, każdy kto tylko próbuje się czegoś  dowiedzieć umiera! 

Sprawa trupa nakłada się z zamachem na polskiego ambasadora w Iraku i zabójstwie kilku polskich żołnierzy. Ktoś wyraźnie próbował się ich pozbyć ... I wbrew oficjalnym komunikatom - nie była to Al-Kaida. Przywódca grupy zamordowanych żołnierzy, przed śmiercią prosił przyjaciela, aby w razie jego zniknięcia, przekazał pewną przesyłkę jego żonie. Czyżby wiedział, że zginie? W paczce znajdowała się karta pamięci zawierająca zdjęcia i zaszyfrowana wiadomość. Szykuje się afera na skalę światową, w której główną rolę odegra Polska - jako najczarniejszy charakter! Czy prawda wyjdzie na jaw? W tym teatrze za sznurki pociągają ludzie, którzy nie cofną się przed niczym, aby dopiąć swego! Tym bardziej, że mają poparcie ... najważniejszych osób w Polsce! Kim był zagadkowy trup? Komu w Polsce naraził się ambasador, że musiał zginąć? Co ukrywają polskie władze? Czyżby ktoś w naszym kraju współpracował z mafią w Iraku? I co z tym wszystkim mają wspólnego nadciągające wybory na prezydenta RP? Artur Solski i inspektor Darki odkrywają przerażającą tajemnicę polskich władz. Muszą jednak liczyć się z najgorszym, jeśli chcą ją ujawnić. Zwłaszcza, że ktoś ma na nich poważnego haka. 

Rewelacyjna książka dokumentalisty i dziennikarza śledczego. Doskonały debiut, który natychmiast powinien zostać zekranizowany! Ta książka trzyma w napięciu do ostatniej strony. Wzbudza, gniew, smutek, współczucie. Zwłaszcza zakończenie może przyprawić nawet najtrwalszego czytelnika o ciarki. 

Na szczęście jest również druga część! Czy w Obrazie kontrolnym zostanie w końcu wymierzona sprawiedliwość?

piątek, 6 grudnia 2013

mikołajki i święty Mikołaj

www.kartki.pl
6 grudnia są mikołajki. Wiadomo! Ale nie każdy pamięta, że mikołajki należy pisać małą literą. Dlaczego? Gdyż nazwy obrzędów, zabaw i zwyczajów zapisujemy małą literą! Np. andrzejki, walentynki, dożynki, oczepiny. 

A co ze świętym mikołajem? W 2004 roku Rada Języka Polskiego ustaliła, że święty mikołaj (czyli ktoś, kto przynosi prezenty z okazji świąt) piszemy małymi literami! 
(Mój wujek co roku przebiera się za świętego mikołaja. 
6 grudnia do grzecznych dzieci przychodzi  święty mikołaj.)

Natomiast Mikołaj jako imię, oczywiście należy pisać wielką literą. 

A co z legendarną postacią Mikołaja, biskupa Miry? W tym wypadku piszemy: święty Mikołaj, tak jak np. święty Piotr.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Liczebniki zbiorowe

kolopol.blogspot.com
Liczebniki zbiorowe sprawiają użytkownikom języka sporo problemów. Kłopotliwe jest przede wszystkim tworzenie i poprawne użycie ich wielowyrazowych form. Być może dlatego, że obecnie są one rzadko używane. 


Na początek musimy pamiętać, że liczebników zbiorowych nie możemy utworzyć od: 
* zero,
* jeden,
* sto,
* tysiąc,
* milion,
* miliard,
* bilion;

Używamy wówczas liczebników głównych: parę, wiele, kilkoro. 

Liczebniki zbiorowe tworzymy z liczebników głównych połączonych z:
- nazwami niedorosłych ludzi bądź zwierząt, które w mianowniku liczby pojedynczej mają końcówkę -ę, np. dziewczę, kurczę, kaczę -> siedmioro dziewcząt, dwoje kurcząt, czworo kacząt
(nazwy niedorosłych ludzi bądź zwierząt, zakończonych w mianowniku na inną głoskę niż -ę, łączą się z liczebnikami głównymi, np. trzy dziewczynki, pięć kaczątek)
- z rzeczownikami, które występują w parach, np. dwoje uszu, dwoje oczu,
- z nazwami grup, w których występują osoby o różniej płci, np. ośmioro dzieci, Ich Troje,
- ze starymi frazeologizmami, np. Rzeczpospolita Obojga Narodów, dziesięcioro przykazań,
- z nazwami niektórych rzeczowników nieposiadających liczby pojedynczej (plurale tantum), np. czworo drzwi.

Liczebniki zbiorowe odmieniają się przez przypadki poszerzając temat o głoskę -g. Wyjątek stanowi mianownik, biernik i wołacz!
(dwoje, dwojga, dwojgu, troje, trojga, trojgu, siedmioro, siedmiorga, ośmioro, ośmiorga itd.)

W przypadku, gdy musimy odmienić klika cyfr, np. dwadzieścia dwa, oba człony przybierają postać liczebnika zbiorowego: dwadzieścioro dwoje, osiemdziesięcioro czworo, siedemdziesięcioro ośmioro, ale: sto troje, tysiąc pięcioro. Od tej zasady możemy jednak uwolnić mianownik, gdzie zarówno postać dwadzieścia dwoje jak i dwadzieścioro dwoje jest poprawna (w mianowniku postać liczebnika zbiorowego może przyjąć tylko ostatni człon). 



* Osobom mającym problemy z właściwą odmianą polecam gotowe wzory deklinacyjne dostępne tutaj.


Ile dzieci miał ojciec Wirgiliusz? :D