Zaraz po uroczystym powitaniu nowego roku, wszyscy składamy sobie życzenia: oby nowy rok był lepszy, szczęśliwszy. Do popularnych życzeń należy również zdanie: do siego roku! Musimy pamiętać: mimo iż wymawiamy do-siego jak jeden wyraz, zapisujemy oddzielnie: do siego.
A co oznacza wyraz siego?
W języku prasłowiańskim mieliśmy zaimeksi, ś. (M. si, ś ; D. siego; C. siemu; B. si, ś; N. sim; Msc. siem)
Oznaczał on tyle samo co ten.
si, ś - ten
sia - ta
sio - to
Życząc komuś do siego rokużyczymy, aby dotrwał w zdrowiu do tego roku, który nadejdzie.
Powinniśmy mówić:gwoli wyjaśnienia czy w woli wyjaśnienia (ścisłości, jasności, przypomnienia)? Oczywiście jedyną poprawną formą jest gwoli wyjaśnienia!
Dlaczego i co właściwie znaczy słowo gwoli?
Mówimy ku sobie, ku nam, a w niektórych gwarach zachowała się postać k sobie, k nam. Kiedyś istniała również forma k woli, jednak wówczas spółgłoska k przed dźwięczną spółgłoskąuległa udźwięcznieniu i powstała forma gwoli, czyli inaczej mówiąc ku woli.
Policja - stróże prawa, osoby mające chronić społeczeństwo, jednostka zobowiązana do zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom miasta. Czasem bywa jednak bezsilna. A gdy giną funkcjonariusze policji, a morderca jest bezkarny - kto wtedy ma nas, obywateli ochronić?
W Oslo w tajemniczych okolicznościach giną policjanci. Nie umierają jednak zwyczajnie. Ich śmierć jest idealnie wyreżyserowana. Zgadzają się wszystkie detale. Każdy z zabitych policjantów zginął dokładnie w rocznicę innego morderstwa, którego nie potrafił rozwiązać. Mało tego - zginął w tym samym miejscu i w taki sam sposób. Ktoś na własną rękę wymierza sprawiedliwość nieudolnym funkcjonariuszom policji? A może to tylko element zemsty na całym aparacie wymiaru sprawiedliwości? Sprawa jest dziwna i podejrzana, a policja bezradna, gdyż nie ma żadnych tropów. Żadnych! Brak DNA, brak konkretnego motywu, brak podejrzanego, brak czasu, a morderca ciągle uderza. Grożąc nie tylko policjantom, ale także ich najbliższym! Czy ktoś potrafi go powstrzymać?
Harry Hole - śledczy, tropiciel, policjant. Genialny umysł, który potrafi rozwiązać najtrudniejsze zagadki. Czy podoła tym razem? Czy widmo przeszłości pozwoli mu się zmierzyć z zabójcą kolegów?
Książki genialna! Ciekawe wątki, inteligentna intryga, trzymająca w napięciu akcja. Nesbo bawi się z czytelnikiem podsuwając mnóstwo fałszywych tropów. Gdy czytelnik już spodziewa się najgorszego i słyszy bicie własnego serca, następuje retardacja. Niczego nie można przewidzieć. Jeśli chociaż przez chwilę wydaje ci się, że znasz mordercę - to masz rację - wydaje ci się. Ale jak to mówią: "diabeł tkwi w szczegółach" i te szczegóły są tutaj kluczowe. Tatuaż, blizna, brat, zabawa, miłość, przeszłość. Tu nie ma czasu na zastanawianie - trzeba działać. Szybko kojarzyć fakty i wiązać wątki. Nie ma też miejsca na logikę czy statystykę, bo świat zbrodni rządzi się innymi prawami. A głównym prawem jest miłość.
Dlaczego ślisko, a nie ślizgo? Czemu piszemy ślizgawka, nie (analogicznie do ślisko)śliskawka?
Praprzodkiem wyrazu śliskobył prasłowiański wyraz ślizk, czyli pokryty śluzem. Dlatego dawniej mówiono: ślizko, drogi są ślizkie. Wymówienie dźwięcznego -zz bezdźwięcznym-k było jednak trudne. Dlatego aparat mowy układał się tak, aby wymówić ale dwie głoski bezdźwięczne, albo obie dźwięczne, czyli -sk lub -zg. Zjawisko to nazywane jest upodobnieniem pod względem dźwięcznościi jest najczęstszym ze zjawisk fonetycznych. Stąd też piszemy ślisko.
A dlaczegoślizgawka? Do rodziny tych wyrazów należą również te mające -zg, jak na przykład wspomniana ślizgawka. Dlaczego? Bo w prasłowiańskim ślizgati, z którego pochodzi dzisiejsza ślizgawka było dźwięczne -g (a u źródeł śliskiego tkwiślizkiz bezdźwięcznym -k).
Rok 1896. Na ulicach Nowego Jorku w straszliwych okolicznościach giną dzieci. I to nieprzypadkowe. Każde z nich, a właściwie każdy, bo morderca ogranicza się wyłącznie do chłopców, jest starannie wybierany. Musi być imigrantem, lekko zbuntowanym, żyjącym na ulicy i przede wszystkim zarabiającym jako ... dziwka. Mali chłopcy, w wieku 7-14 lat, umalowani i wystrojeni - to główne ofiary. Oprawca nie ogranicza się wyłącznie do ich zabicia. On odprawia prawdziwy rytuał. Dusi, a następnie tnie całe ciało, wyłupuje oczy i ucina genitalia, wkładając je do ust zamordowanych. Ofiarę pozbawia również jednej ręki. Przerażające? To tylko mały ułamek okrucieństwa. Ciała podrzuca zawsze w widocznych miejscach. I co ważne, w pobliżu wody symbolizującej oczyszczenie. Czyżby uważał się za misjonarza oczyszczającego brudne dzielnice miasta? Kluczowy jest również fakt, że wszystkich morderstw dokonuje w dniu ważnych świąt kościelnych. Czy jego życiem kieruje religia, czy może tak bardzo jej nienawidzi? Policja Nowego Jorku jest bezsilna wobec narastającego okrucieństwa. Inaczej: chce być bezsilna! Dzieci-imigranci, trudniący się taką, a nie inną profesją (?) nie zasługują przecież na uwagę wielkiego wymiaru sprawiedliwości. Jest jednak ktoś w tym mieście, kto postanowił położyć kres korupcji panującej wśród policji i przestępczości ogarniającej dzielnice Nowego Jorku. Theodore Roosevelt (późniejszy prezydent USA) powołał specjalną grupę, która miała schwytać mordercę.
Najważniejszą osobą w grupie jest Laszlo Kreizler - w dzisiejszym rozumieniu - psychopatolog, wyśmiewany przez społeczeństwo za odważne tezy dotyczące ludzkiej psychiki. Z pomocą pierwszej kobiety pracującej w policji, dziennikarza i dwóch agentów wkrada się w zakamarki psychiki mordercy, próbując przewidzieć jego następny krok. W czasach, gdy daktyloskopia uważana jest za bajki - najlepszym dowodem jest przyłapanie na gorącym uczynku. Kreizler badając dokładnie ciała ofiar próbuje wczuć się w rozumowanie mordercy. Dzięki nieistotnym, na pierwszy rzut oka, wskazówkom powoli udaje mu się rozgryźć jego psychikę, która, zdaniem lekarza, ukształtowała się tak z winy przeżytych w dzieciństwie doświadczeń. Rozrysowując imaginacyjnego mordercę, na bazie różnic i podobieństw do innych, znanych już przypadków, rozgryza tożsamość sprawcy tylu okrucieństw. Udaje się w podróż do jego przeszłości, rozmawiając z jego najbliższymi wie, co powoduje jego czyny. Co więcej, znajduje dla nich zrozumienie. Człowiek wychowany w przemocy, okrucieństwie, drwinach i hipokryzji nie zna innych reakcji niż zadawanie bólu.
Genialna książka obrazująca jak przeżycia z dzieciństwa, nawet te najwcześniejsze i najdrobniejsze, mogą gwałtownie wpłynąć na psychikę dorosłego już człowieka. Jak obraz matki i ojca przewija się w dorosłym życiu i rzuca cień na późniejsze doświadczenia i czyny. Jak dziecko niegdyś wyśmiewane, wykorzystywane i maltretowane odpłaca się tym samym w dorosłym życiu. Książka jest fascynująca i przerażająca jednocześnie. Opisy zbrodni przyprawiają nas o dreszcze, a jednocześnie w pewnym stopniu żal nam mordercy, który miał straszliwe dzieciństwo. Tu nic nie jest takie proste jak się wydaje. Mordercą nie jest psychopata czy bestia pragnąca krwi - mordercą jest dorosły mężczyzna, w którym ciągle tkwi bezbronne, skrzywdzone dziecko.
Doskonały thriller psychologiczny, pokazujący pierwszego (?) profilera, a właściwie dopiero kształtowanie się tego stanowiska. Udowadniający, że zrozumienie jest prawdziwym kluczem do rozszyfrowania zbrodni.
Dwóch martwych kleryków. Uduszonych torebkami foliowymi. Na ustach mieli wymalowane szminką różowe trójkąty - znak identyfikujących homoseksualistów w obozach koncentracyjnych. A na plecach cyfry 21:37. Ta godzina może kojarzyć się tylko z jednym - z godziną śmierci papieża. Mało tego: klerycy po godzinach dorabiali jako męskie dziwki, stąd ich niezwykle drogie, wyłącznie oryginalne ubrania, a jeden z nich traktował seminarium wyłącznie jako azyl, gdyż był poszukiwany przez mafię. Znaki na ciele świadczą o tym, że byli torturowani. Czyżby wiedzieli zbyt dużo? A może to nowa misja, walcząca z kochającymi inaczej? Czyżby ktoś próbował wyczyścić seminarium z nieodpowiednich duchownych?
Do akcji wkracza Rudolf Heinz - profiler, specjalista od opracowywania portretów psychologicznych przestępców, który równolegle prowadzi sprawę zmasakrowanych trupów kobiet. Każda z nich, po śmierci zadanej w bestialski sposób, została specjalnie ułożona i wyposażona w odpowiednie rekwizyty - mające stanowić podpis mordercy. Czy Heinz poradzi sobie z tym zadaniem i ochroni następną ofiarę przed śmiercią? Zwłaszcza, że demony przeszłości, nie dają mu spokoju.
Czy równocześnie rozwiąże zagadkę dziwnego seminarium, w którym w niewyjaśnionych okolicznościach giną klerycy? Kto stoi za ich śmiercią? Co z tym wszystkim ma wspólnego sławny biznesmen? Czy śpiewający rektor chciał się pozbyć niewygodnych podopiecznych? A może to sprawka niezwykle oryginalnego wykładowcy, wyznającego buddyzm? W murach tego kościoła nic nie funkcjonuje tak, jak powinno, a bogaci darczyńcy ustalają własne zasady.
Genialny pomysł na intrygę, fascynująca główna postać, wartka akcja, dynamiczne zwroty, ciekawe dialogi. Po przeczytaniu ma się jednak wrażenie obecności niepotrzebnych wątków, które nierozwinięte - nie wnoszą nic do akcji. Również samo zakończenie jest chyba trochę przekombinowane. Czytelnik spodziewa się narodowego spisku, brudów Kościoła, a tymczasem intryga leży bardziej w psychologii człowieka niż w wielkich przekrętach.
Książkę jednak warto przeczytać. Choćby po to, aby przekonać się, że Polacy również potrafią pisać dobre kryminały. Może nie genialne, ale na pewno dobre!
Artur Solski, doskonały dziennikarz śledczy i reportażysta DTV dostaje coraz bardziej trywialne tematy od prowadzącego, który obawia się, że afery wyciągane przez Solskiego spowodują utratę ważnych wpływów w środowiskach politycznych. Skierowany na Podlasie, aby zająć się miejscową znachorką, po drodze natrafia na zagadkowego trupa. Ciało zabitego jest całkowicie zdeformowane, a jego twarz oblana kwasem tak, aby nikt nie potrafił jej rozpoznać. Na miejscu od razu zjawiają się ludzie z Agencji Wywiadu, którzy przejmują sprawę zagadkowego trupa. Nie podoba się to zarówno inspektorowi nadzorującemu, jak również dziennikarzowi. Coś w tym jest podejrzanego. Zwłaszcza, że kamery DTV zarejestrowały rozmowę świadczącą o tym, że AW miała swój udział w śmierci znalezionego. Postanawiają przyjrzeć się bliżej tej sprawie. Niestety, każdy kto tylko próbuje się czegoś dowiedzieć umiera!
Sprawa trupa nakłada się z zamachem na polskiego ambasadora w Iraku i zabójstwie kilku polskich żołnierzy. Ktoś wyraźnie próbował się ich pozbyć ... I wbrew oficjalnym komunikatom - nie była to Al-Kaida. Przywódca grupy zamordowanych żołnierzy, przed śmiercią prosił przyjaciela, aby w razie jego zniknięcia, przekazał pewną przesyłkę jego żonie. Czyżby wiedział, że zginie? W paczce znajdowała się karta pamięci zawierająca zdjęcia i zaszyfrowana wiadomość. Szykuje się afera na skalę światową, w której główną rolę odegra Polska - jako najczarniejszy charakter! Czy prawda wyjdzie na jaw? W tym teatrze za sznurki pociągają ludzie, którzy nie cofną się przed niczym, aby dopiąć swego! Tym bardziej, że mają poparcie ... najważniejszych osób w Polsce! Kim był zagadkowy trup? Komu w Polsce naraził się ambasador, że musiał zginąć? Co ukrywają polskie władze? Czyżby ktoś w naszym kraju współpracował z mafią w Iraku? I co z tym wszystkim mają wspólnego nadciągające wybory na prezydenta RP? Artur Solski i inspektor Darki odkrywają przerażającą tajemnicę polskich władz. Muszą jednak liczyć się z najgorszym, jeśli chcą ją ujawnić. Zwłaszcza, że ktoś ma na nich poważnego haka.
Rewelacyjna książka dokumentalisty i dziennikarza śledczego. Doskonały debiut, który natychmiast powinien zostać zekranizowany! Ta książka trzyma w napięciu do ostatniej strony. Wzbudza, gniew, smutek, współczucie. Zwłaszcza zakończenie może przyprawić nawet najtrwalszego czytelnika o ciarki.
Na szczęście jest również druga część! Czy w Obrazie kontrolnym zostanie w końcu wymierzona sprawiedliwość?
6 grudnia są mikołajki. Wiadomo! Ale nie każdy pamięta, że mikołajki należy pisać małą literą. Dlaczego? Gdyż nazwy obrzędów, zabaw i zwyczajów zapisujemy małą literą! Np. andrzejki, walentynki, dożynki, oczepiny.
A co ze świętym mikołajem? W 2004 roku Rada Języka Polskiego ustaliła, że święty mikołaj (czyli ktoś, kto przynosi prezenty z okazji świąt) piszemy małymi literami!
(Mój wujek co roku przebiera się za świętego mikołaja.
6 grudnia do grzecznych dzieci przychodzi święty mikołaj.)
Natomiast Mikołaj jako imię, oczywiście należy pisać wielką literą.
A co z legendarną postacią Mikołaja, biskupa Miry? W tym wypadku piszemy: święty Mikołaj, tak jak np. święty Piotr.
Liczebniki zbiorowe sprawiają użytkownikom języka sporo problemów. Kłopotliwe jest przede wszystkim tworzenie i poprawne użycie ich wielowyrazowych form. Być może dlatego, że obecnie są one rzadko używane.
Na początek musimy pamiętać, że liczebników zbiorowych nie możemy utworzyć od:
* zero,
* jeden,
* sto,
* tysiąc,
* milion,
* miliard,
* bilion;
Używamy wówczas liczebników głównych: parę, wiele, kilkoro.
Liczebniki zbiorowe tworzymy z liczebników głównych połączonych z:
- nazwami niedorosłych ludzi bądź zwierząt, które w mianowniku liczby pojedynczej mają końcówkę -ę, np. dziewczę, kurczę, kaczę -> siedmioro dziewcząt, dwoje kurcząt, czworo kacząt.
(nazwy niedorosłych ludzi bądź zwierząt, zakończonych w mianowniku na inną głoskę niż -ę, łączą się z liczebnikami głównymi, np. trzy dziewczynki, pięć kaczątek)
- z rzeczownikami, które występują w parach, np. dwoje uszu, dwoje oczu,
- z nazwami grup, w których występują osoby o różniej płci, np. ośmioro dzieci, Ich Troje,
- ze starymi frazeologizmami, np. Rzeczpospolita Obojga Narodów, dziesięcioro przykazań,
- z nazwami niektórych rzeczowników nieposiadających liczby pojedynczej (plurale tantum), np. czworo drzwi.
Liczebniki zbiorowe odmieniają się przez przypadki poszerzając temat o głoskę -g. Wyjątek stanowi mianownik, biernik i wołacz!
W przypadku, gdy musimy odmienić klika cyfr, np. dwadzieścia dwa, oba człony przybierają postać liczebnika zbiorowego: dwadzieścioro dwoje,osiemdziesięcioro czworo,siedemdziesięcioro ośmioro,ale: sto troje, tysiąc pięcioro. Od tej zasady możemy jednak uwolnić mianownik, gdzie zarówno postać dwadzieścia dwoje jak i dwadzieścioro dwoje jest poprawna (w mianowniku postać liczebnika zbiorowego może przyjąć tylko ostatni człon).
* Osobom mającym problemy z właściwą odmianą polecam gotowe wzory deklinacyjne dostępne tutaj.