W jednym z domów dochodzi do tragicznego morderstwa. Wszystkie tropy
wskazują na syna zabitej. W końcu był czarną owcą w rodzinie. I miał motyw.
Chłopak zostaje skazany, mimo że
uparcie twierdzi, że nie było go wówczas w mieście i ma na to świadka. Po paru
miesiącach umiera w celi. Typowa historia kryminalna: jest trup, jest
podejrzany, a motyw i dowody jakoś się znajdą. Następuje rozprawa, skazanie, a
wymiar sprawiedliwości triumfuje, w końcu – o jednego groźnego typa w mieście
mniej. Ale co, gdy po paru latach w progu staje wspomniany świadek i
potwierdza, że naprawdę był z chłopakiem wiele kilometrów od miasta? Dlaczego
zjawił się tak późno? Czemu nie zeznawał i pozwolił na skazanie niewinnego? Czy
miał w tym jakiś interes? Nasuwa się wiele pytań, a odpowiedź okazuje się
banalnie prosta: ów świadek to po prostu kierowca, który feralnego dnia, gdy
dokonano zabójstwa, zabrał z drogi autostopowicza. Nietrudno się domyślić, że autostopowiczem
był skazany. Dlaczego nie powiedział tego wszystkiego w dniu rozprawy? Mężczyzna
miał wypadek, w wyniku którego stracił pamięć, gdy ją odzyskał na zeznania było
już za późno. Chłopak nie żył. Czy nieznajomy mówi prawdę? Czy rzeczywiście
zależy mu na pośmiertnym oczyszczeniu imienia chłopaka?
Rodzina, której trudno było
pogodzić się z tragicznym odejściem żony i matki, zadziwiająco łatwo pogodziła
się z winą Jacka. W końcu „od zawsze były z nim problemy”. Ale czy to, że był
trudnym dzieckiem czyni z niego zabójcę? Wkrótce giną kolejni członkowie
rodziny. Nikt nie jest bezpieczny. A najgorsza okazuje się świadomość, że
zabójcą jest … ktoś z nich. Każdy podejrzewa każdego. A co więcej, wszystkie podejrzenia
wydają się słuszne.
Zbrodnia, zagadka, wiele tropów i
brak właściwego podejrzanego – to prawdziwa uczta dla smakoszy kryminałów. Agata
Christie po raz kolejny udowodniła, że jest wirtuozem zbrodni.