Podobno dobrą książkę poznaje się już po kilku pierwszych stronach. Jeśli wciągnie, zaciekawi, czytelnik jest "kupiony", jeśli nie - jest duża szansa, że może nie doczytać do końca. Niecierpliwych czytelników w końcu nie brakuje. Kłóciłabym się z tą zasadą, zwłaszcza po przeczytaniu kryminału Marcina Wrońskiego Morderstwo pod cenzurą. Nie będę ukrywać, że początek wcale mnie nie porwał. Był trup, była zagadka, ale jakoś to wszystko było mało wciągające. Mam jednak zasadę, że nigdy nie odkładam książki, jeżeli jej nie przeczytam do końca. I choćby była naprawdę nudna, zaciskam zęby i czytam dalej. Może to przyzwyczajenie z lektur szkolnych, a może upór polonisty. Nie wiem. W każdym razie, dobrze, że nie rzuciłam tej książki w kąt.
Lublin 1930 rok. Mieszkańcy przygotowują się do obchodów 11 listopada. Jednak na kilka dni, przed patriotycznym świętem, zostaje brutalnie zamordowany we własnym mieszkaniu, redaktor naczelny prawicowej gazety. Wszyscy upatrują się w tym podtekstu politycznego. Śledztwem zajmuje się Zygmunt "Zyga" Maciejewski, policjant, który nie zawsze postępuje zgodnie z prawem. Postać momentami przypominająca Edwarda Popielskiego, komisarza z utworów Marka Krajewskiego. Jednak pracę operacyjną utrudnia mu policjant, przydzielony do pomocy z komendy głównej. Pytanie tylko: czy ma on faktycznie pomóc, czy nie dopuścić do odnalezienia mordercy? Po pewnym czasie znalezione zostaje ciało cenzora prasowego, pracującego w tej samej gazecie, co zamordowany wcześniej redaktor. Kolejne zwłoki komplikują jeszcze bardziej kryminalną zagadkę. A, jak odkrywa Maciejewski, w sprawę zamieszani są najbardziej wpływowi mieszkańcy Lublina. Czy dojdzie do rozwikłania kryminalnej szarady? Czy może prawda okaże się zbyt niekorzystna dla wysoko postawionych obywateli, aby mogła zostać ujawniona?
Wroński budując fundamenty kryminalnej zagadki, z reportażową dokładnością odtwarza specyfikę miasta, warunki społeczne, tło polityczne i obyczajowe Lublina z I połowy XX wieku. Z intrygi bije ogromna erudycja i wiedza historyczna autora. Akcja, szczególnie pościgi, momentami przypominają dobry film sensacyjny, z dramatycznymi zwrotami wyjętymi wprost z Jamesa Bonda, a otwarte zakończenie budzi wiele emocji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz