Oskar.
Kot, który przeczuwa śmierć
Mówi
się, że koty zmieniają cztery ściany w dom. Pewien kot potrafił zamienić w dom
miejsce, kojarzone wyłącznie z cierpieniem i śmiercią.
Do lekarza Ośrodka
Pielęgnacyjno-Opiekuńczego dochodzą pogłoski o obecności na jego oddziale
osobnika, który potrafi przeczuwać śmierć pacjentów i to bezbłędnie. Nieomylnym
prorokiem okazuje się Oskar, kot mieszkający na piętrze przeznaczonym dla osób
z demencją. Początkowo Dawid Dosa, wspomniany lekarz lekceważąco podchodzi do
sprawy. Bo niby jakim cudem jakiś sierściuch może być mądrzejszy od absolwenta
medycyny, doktora z wieloletnim stażem! Naśmiewając się z pacjentów i członków
personelu wierzących w „medyczne” zdolności kota walczy o ważną nagrodę za
nadzwyczajne zasługi w dziedzinie medycyny. Nawet nie przyszło mu do głowy, że
mógłby przegrać. A jednak! Użalając się nad sobą po porażce zaczyna obserwować
kota. Początkowo sceptycznie i z przymrużeniem oka odbiera sygnały
potwierdzające koci szósty zmysł. Z czasem, nawet nie wiedząc kiedy, sam
zaczyna ufać wyrokom wydanym przez Oskara. Swoje spostrzeżenia postanawia
opisać w książce Oskar. Kot, który
przeczuwa śmierć. Jest to opowieść nie tylko o kocie z nadzwyczajnymi
zdolnościami, o pacjentach, ich rodzinach i problemach związanych z
przerażającym przebiegiem demencji, ale także o lekarzu, który nauczył się
uważnie słuchać, tego, co niesłyszalne.
Na kartach powieści
poznajemy kilka rodzin zmagających się z nieuchronną śmiercią bliskiej osoby.
Jest para staruszków, która poznała się w obozie koncentracyjnym. Przetrwali
najgorszy okres w dziejach historii, ale największym wyzwaniem okazał się
Alzheimer kobiety. Widzimy bogatą i wykształconą wykładowczynię, która z czasem
zapomina kim jest i nie poznaje swoich bliskich. Poznajemy losy światowej sławy
informatyka, który nie potrafi uruchomić komputera. A przede wszystkim razem z
ich rodzinami przechodzimy przez objawy postępującej choroby. Zmagamy się z cierpieniem
i bólem bliskich, którzy widzą w chorych obce, zagubione i bezbronne osoby. Jak
przetrwać coś takiego? Jak uświadomić sobie, że śmierć jest bliska i
nieuchronna? Czy można się z tym pogodzić? Podobno tak, zwłaszcza jeśli jest
obok nas ktoś, kto to wszystko rozumie. Każda z rodzin jako swojego
pocieszyciela wymienia Oskara. Kot przez cały okres choroby, wizyt w ośrodku
był przy nich. Siedział na łóżku chorego, który całkowicie stracił kontakt z
rzeczywistością. Ale przede wszystkim dawał znak, gdy nadchodził koniec.
Wbiegał wówczas do pokoju umierającego i czuwał do przyjazdu rodziny. Dzięki
niemu, nikt nie odchodził w samotności. Pojawienie się kota w pobliżu pacjenta
było znakiem dla personelu, że czas zawiadomić rodzinę. Oskar nigdy się nie
pomylił. Pacjenci nie traktowali go jak symboliczną kostuchę. Przeciwnie. Byli
mu wdzięczni za obecność. Mówili o nim jako o strażniku, pełniącym wartę w
ostatnich dniach życia. O pomoście między dwoma światami.
Zdolności kota, to nie
tylko wymysły ludzi obdarzonych wybujałą wyobraźnią, zostały potwierdzone
naukowo. Gdy człowiek odchodzi obumierające komórki wydzielają specyficzną woń,
którą Oskar wyczuwał. Dr Dosa jednak stwierdza, że lubi myśleć o Oskarze „jako o
czymś więcej niż o systemie wczesnego ostrzegania przed ketonami”. Jego praca
polega na diagnozie, hospitalizacji, badaniach. Praca Oskara to towarzyszenie
pacjentom i ich rodzinom w najtrudniejszej dla nich chwili, w momencie śmierci.