- Jak się do pani zwracać? Pani minister? - zapytał swojego
gościa Tomasz Lis. - Pani ministro preferuję, jeśli mogę - poprosiła minister
sportu Joanna Mucha, tym samym zaogniając spór dotyczący żeńskich nazw zawodów.
W ostatnim czasie kobiety zaczęły domagać się utworzenia obok męskich form zawodów czy stanowisk, ich żeńskich odpowiedników. I tak postulowano, aby obok psychologa była również psycholożka, dalej: premier-premiera, minister-ministra, architekt-architektka.
Oczywiście tworzenie żeńskich nazw zawodów nie jest żadnym novum. Mamy przecież nauczyciela-nauczycielkę, aktora-aktorkę, malarza-malarkę, tancerza-tancerkę, pisarza-pisarkę, które funkcjonują w naszym języku oficjalnie już od dawna. Trzeba jednak pamiętać, że przez dodanie przyrostka -ka tworzono nazwy zawodów tradycyjnie wykonywanych przez kobiety, bądź uchodzących za "gorsze", o niskiej randze społecznej, np. sprzątaczka, kelnerka, fryzjerka, ekspedientka, kucharka.
Formy z końcówką -a (proponowane przez feministki premiera, ministra) tworzymy, gdy mamy do czynienia z nazwami zawodów o charakterze przymiotnikowym (przewodniczący-przewodnicząca). Nie sprawdzają się one jednak w przypadku premiera, ministra, profesora. Dlaczego? Zacznijmy od tego, że odrzucono przyrostek -ka i formy ministerka, premierka, profesorka, gdyż uważano je za lekceważące i obraźliwe. Próbowano wówczas stworzyć formy zakończone na -a, jednak zapomniano, że są one sprzeczne z intencją tworzenia. Forma premiera, jest tożsama brzmieniowo z nazwą już istniejącą (premiera teatralna); profesora może być uznana za nazwę zgrubiałą, a ministra odczytana jako dzierżawcza (pani ministra, pani czyja? ministra). Nie można również zastosować innych końcówek np. -owa, -ina, gdyż z nich tworzono nazwy żeńskie odmężowskie: prezydentowa-żona prezydenta, sędzina-żona sędziego. Jak więc rozwiązać problem żeńskich nazw stanowisk i zawodów? Językoznawcy od dawna posługiwali się zaimkami wskazującymi: ta inżynier, ten inżynier, ta minister, ten minister; minister podpisał/minister podpisała, rozmawiałam z ministrem (mężczyzną)/rozmawiałam z minister (kobietą), które chyba są jak na razie najlepszym rozwiązaniem.
A co z psycholożkami, filolożkami, socjolożkami? Chociaż formy te funkcjonują w słownikach, stosowane są raczej ironicznie, prześmiewczo, lekceważąco. Musimy uważać z ich stosowaniem, gdyż jakaś pani psycholożka czy filolożka może się obrazić :)
Oczywiście tworzenie żeńskich nazw zawodów nie jest żadnym novum. Mamy przecież nauczyciela-nauczycielkę, aktora-aktorkę, malarza-malarkę, tancerza-tancerkę, pisarza-pisarkę, które funkcjonują w naszym języku oficjalnie już od dawna. Trzeba jednak pamiętać, że przez dodanie przyrostka -ka tworzono nazwy zawodów tradycyjnie wykonywanych przez kobiety, bądź uchodzących za "gorsze", o niskiej randze społecznej, np. sprzątaczka, kelnerka, fryzjerka, ekspedientka, kucharka.
Formy z końcówką -a (proponowane przez feministki premiera, ministra) tworzymy, gdy mamy do czynienia z nazwami zawodów o charakterze przymiotnikowym (przewodniczący-przewodnicząca). Nie sprawdzają się one jednak w przypadku
A co z psycholożkami, filolożkami, socjolożkami? Chociaż formy te funkcjonują w słownikach, stosowane są raczej ironicznie, prześmiewczo, lekceważąco. Musimy uważać z ich stosowaniem, gdyż jakaś pani psycholożka czy filolożka może się obrazić :)
Dlaczego "poślica", a nie "posłanka" jak chcą feministki? Wyjaśnia prof. Bralczyk.
http://wyborcza.pl/12,82983,13215703,Rozmowy_Agnieszki_Kublik__Prof__Jerzy_Bralczyk__Adiunktka_.html
PS. Okiem filolożki - nazwa wymyślona ironicznie, gdyż na tytuł pani filolog trzeba sobie zasłużyć, a filolożka jest raczej filologiem z przymrużeniem oka :)
PS. Okiem filolożki - nazwa wymyślona ironicznie, gdyż na tytuł pani filolog trzeba sobie zasłużyć, a filolożka jest raczej filologiem z przymrużeniem oka :)
bardzo mnie drażni forma "ministra" myślę jednak, że nie tylko mnie, a co do filolożki.... Sama również stosuję to w formie dość żartobliwej, ironicznej, ale trzeba przyznać, że brzmi nawet sympatycznie :D
OdpowiedzUsuńwg mnie feminizowanie końcówek zawodów jest infantylne np "loszka" do reprodukcji, psycholoszka, kardioloszka,sędzioszka, seksuoloszka - dotyczy kobiet nadających się tylko do rodzenia to takie "matrioszki". Majorka, pułkowniczka,generałka,kolejarka/ra, kominiarka, hydrauliczka/ca?...
OdpowiedzUsuńto wręcz brzmi idiotyczne i uwłacza godności kobiet
Jedna uwaga do Pani Filolożki: Po Post Scriptum jest stawiany dwukropek, a nie kropka (PS:). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWedług prof. Mirosława Bańki dopuszczalne są formy:
OdpowiedzUsuńPS. To jest postscriptum.
PS: To jest postscriptum.
P.S. To jest postscriptum.
P.S.: To jest postscriptum.
Brzmią te formy śmiesznie i "z przymrużeniem oka", bo od wieków wszystko, co kobiece, uważane było za śmieszne, infantylne, niepoważne. Nic więc dziwnego, że formy "psycholożka", "filolożka" czy "profesorka" bawią. Ale czy to nie jest właśnie najlepszy sygnał, że czas wreszcie to zmienić?
OdpowiedzUsuńKilka miesięcy temu po wysłuchaniu audycji w TOK FM, pozwoliłem sobie na moje amatorskie-koziołkowe spostrzeżenia na ten temat:
OdpowiedzUsuńhttp://daimlerbbo.blogspot.com/2014/08/powstanki-czyli-fikusna-kosc-niezgody.html
Dla bezmyślnych feministek polecam formy żeńskie od zawodów takich jak kopacz, blacharz, dekarz, wiertacz i paru podobnych. Oczywiście marne szanse, żeby znaleźć kobiety wykonujące takie zajęcie, ale jak uprawnienie to równouprawnienie. Ma obowiązywac w obie strony. Miejmy więc koparkę, blacharkę, dekarkę i wiertarkę! :D
OdpowiedzUsuńJa ostatnio spotkałam się z formą "matronat", jako żeński odpowiednik "patronatu". Co Wy na to?
OdpowiedzUsuńSłowo 'ministra' jest tak samo stare jak 'minister' - liczy sobie kilka tysięcy lat. Podobnie jest z łacińskimi rzeczownikami 'magistra' i 'magister'. Zachęcam do skorzystania z (nawet najmniejszego) słownika łaciny.
OdpowiedzUsuń