Pierwszy raz przeczytałam Mistrza i Małgorzatę wiele lat temu. Pamiętałam jedynie, że książka mnie zaintrygowała i wciągnęła. Po latach postanowiłam do niej powrócić. Mając już, z pewnością dużo bogatsze niż 8-9 lat temu, doświadczenie czytelnicze spojrzałam na Mistrza i Małgorzatę z zupełnie innej perspektywy.
Utwór dzieli się na dwie części, pierwsza dotyczy obecności Szatana w ateistycznym Związku Radzieckim, druga natomiast koncentruje się wokół historii bezimiennego Mistrza i jego ukochanej Małgorzaty.
Historia rozpoczyna się, gdy do rozmowy dwóch mężczyzn: redaktora Berlioza i poety Iwana Bosego dołącza nieznajomy cudzoziemiec, który zdaniem rozmówców mówi zupełnie od rzeczy, przewidując, że Berlioz niedługo umrze, a on zadomowi się w jego mieszkaniu. Zdaniem cudzoziemca, redaktorowi kobieta utnie głowę, a to wszystko dlatego, że Annuszka rozlała olej słonecznikowy. O dziwo, wszystkie słowa cudzoziemca wkrótce się spełniają, a w Moskwie dzieją się przedziwne rzeczy, przyprawiające o obłęd tych najbardziej znanych i najbardziej wpływowych mieszkańców miasta. I to w dosłownym znaczeniu.
Pobyt Szatana Wolanda wraz ze swoją zwariowaną świtą, przeplatany jest historią Poncjusza Piłata i skazanego na śmierć proroka Jeszui, która to zniszczyła życie Mistrzowi. Nie będę streszczać fabuły, żeby nie pozbawiać zabawy przyszłych czytelników. Nie mam zamiaru również skupiać się na rozbiórce utworu, gdyż szkolne opracowania zrobiły to aż nazbyt dokładnie, ograbiając książkę z właściwego przesłania. Napiszę prosto: komiczne przygody kota Behemota, Azazella i Fagota doprowadzają do łez. Książka pełna ironii, dystansu, inteligentnego humoru. Jest mieszaniną przeróżnych technik narracyjnych (satyry, baśni, przypowieści biblijnej, powieści kryminalnej czy przygodowej), momentami wywołuje efekt montażu filmowego. Jest powieścią szkatułkową (powieść w powieści), która wciąga, zaciekawia, rozśmiesza i uczy. Sam Szatan Woland jawni nam się jako postać sympatyczna, wesoła, sentymentalna, a nawet dobra. Z pewnością robi pozytywne wrażenie na czytelniku, a w komplecie ze swoimi towarzyszami potrafi wywołać szczery uśmiech na twarzy czytelnika. Dostaje migreny, gdy słyszy, że ludzie próbują mu udowodnić, że on nie istnieje. Musi nieustannie mieć oko na kota Behemota i jego towarzyszy, gdyż potrafią doprowadzić do ruiny całe miasto, oczywiście niechcący i w niecodziennie, przekomiczny sposób. Pomaga Mistrzowi i Małgorzacie spełnić marzenia, lituje się na nieszczęśliwą miłością i każe nieuczciwych obywateli Moskwy. Stwierdza, że każdy na końcu dostaje dokładnie to, w co wierzy.
Bułhakow pisał Mistrza i Małgorzatę ponad 20 lat i do samej śmierci poprawiał powieść, ciągle nie uzyskując pożądanego przez siebie efektu.
Utwór dzieli się na dwie części, pierwsza dotyczy obecności Szatana w ateistycznym Związku Radzieckim, druga natomiast koncentruje się wokół historii bezimiennego Mistrza i jego ukochanej Małgorzaty.
Historia rozpoczyna się, gdy do rozmowy dwóch mężczyzn: redaktora Berlioza i poety Iwana Bosego dołącza nieznajomy cudzoziemiec, który zdaniem rozmówców mówi zupełnie od rzeczy, przewidując, że Berlioz niedługo umrze, a on zadomowi się w jego mieszkaniu. Zdaniem cudzoziemca, redaktorowi kobieta utnie głowę, a to wszystko dlatego, że Annuszka rozlała olej słonecznikowy. O dziwo, wszystkie słowa cudzoziemca wkrótce się spełniają, a w Moskwie dzieją się przedziwne rzeczy, przyprawiające o obłęd tych najbardziej znanych i najbardziej wpływowych mieszkańców miasta. I to w dosłownym znaczeniu.
Pobyt Szatana Wolanda wraz ze swoją zwariowaną świtą, przeplatany jest historią Poncjusza Piłata i skazanego na śmierć proroka Jeszui, która to zniszczyła życie Mistrzowi. Nie będę streszczać fabuły, żeby nie pozbawiać zabawy przyszłych czytelników. Nie mam zamiaru również skupiać się na rozbiórce utworu, gdyż szkolne opracowania zrobiły to aż nazbyt dokładnie, ograbiając książkę z właściwego przesłania. Napiszę prosto: komiczne przygody kota Behemota, Azazella i Fagota doprowadzają do łez. Książka pełna ironii, dystansu, inteligentnego humoru. Jest mieszaniną przeróżnych technik narracyjnych (satyry, baśni, przypowieści biblijnej, powieści kryminalnej czy przygodowej), momentami wywołuje efekt montażu filmowego. Jest powieścią szkatułkową (powieść w powieści), która wciąga, zaciekawia, rozśmiesza i uczy. Sam Szatan Woland jawni nam się jako postać sympatyczna, wesoła, sentymentalna, a nawet dobra. Z pewnością robi pozytywne wrażenie na czytelniku, a w komplecie ze swoimi towarzyszami potrafi wywołać szczery uśmiech na twarzy czytelnika. Dostaje migreny, gdy słyszy, że ludzie próbują mu udowodnić, że on nie istnieje. Musi nieustannie mieć oko na kota Behemota i jego towarzyszy, gdyż potrafią doprowadzić do ruiny całe miasto, oczywiście niechcący i w niecodziennie, przekomiczny sposób. Pomaga Mistrzowi i Małgorzacie spełnić marzenia, lituje się na nieszczęśliwą miłością i każe nieuczciwych obywateli Moskwy. Stwierdza, że każdy na końcu dostaje dokładnie to, w co wierzy.
Bułhakow pisał Mistrza i Małgorzatę ponad 20 lat i do samej śmierci poprawiał powieść, ciągle nie uzyskując pożądanego przez siebie efektu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz