- "Zapominamy, że życie jest kruche, delikatne, że nie trwa wiecznie. Zachowujemy się wszyscy, jakbyśmy byli nieśmiertelni."
Przeczytałam tę książkę już wiele razy i nigdy mi się nie znudzi. Sięgam po nią, gdy mam zły dzień, gdy chce się zresetować, bądź po prostu muszę sobie popłakać. I płaczę. Za każdym razem w tych samych momentach. Przeżywam każdą scenę, jakbym wyobrażała ją sobie pierwszy raz w życiu.
Oskar i pani Róża to opowieść o dziesięcioletnim chłopcu chorym na białaczkę. Jest to jednak dziecko bardzo dojrzałe i odważne. Oskar nie boi się śmierci samej w sobie, boi się, że zawiódł lekarzy, dla których stał się trudnym, bo nieuleczalnym pacjentem. Nienawidzi swoich rodziców, którzy nie mają odwagi rozmawiać z nim o jego stanie zdrowia. Jedyną osobą, która potrafi z nim rozmawiać jest pani Róża - wolontariuszka. To ona pomaga mu przeżyć ostatnie dziesięć dni swojego życia. Zawierają umowę: chłopiec codziennie będzie pisał list do Boga, w którym będzie mógł go poprosić o jedną rzecz duchową. Każdy dzień to dla niego 10 lat. Oskar przeżywa więc wiek dojrzewania, czyli pierwszą miłość, dorosłość, kryzys wieku średniego, a także starość, gdzie czuje się słaby i zmęczony. Listy stają się coraz krótsze, bo trzymanie długopisu sprawia mu trudność. Ostatni list, jaki zostawia przy łóżku brzmi: "Tylko Bóg może mnie obudzić". Chłopiec umiera.
Jest to piękna opowieść o cierpieniu, akceptacji choroby (Z chorobą jest tak jak ze śmiercią. Jest faktem. Nie jest żadną karą), świadomości śmierci i ogromny zaufaniu do Boga:
zastanów się, Oskarze. Który z nich wydaje ci się bliższy?
Bóg, który nic nie czuje, czy Bóg, który cierpi?
– Ten, który cierpi, oczywiście. Ale gdybym był nim, gdybym był Bogiem, gdybym miał takie możliwości jak on, uniknąłbym cierpienia.
– Nikt nie może uniknąć cierpienia. Ani Bóg, ani ty. Ani twoi rodzice, ani ja.
– No, dobrze. Ale dlaczego cierpimy?
– Właśnie. Jest cierpienie i cierpienie. Popatrz uważnie na jego twarz. Przyjrzyj mu się. Widać po nim, że cierpi?
– Nie. To ciekawe. W ogóle po nim nie widać.
– Bo są dwa rodzaje bólu, Oskarku. Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe. Cierpienie fizyczne się znosi. Cierpienie duchowe się wybiera. Rozumem. Jeśli wbijają ci gwoździe w nadgarstki i stopy, nie masz innego wyjścia, musisz odczuwać ból. Znosisz go. Natomiast myśl o śmierci nie musi powodować bólu. Nie wiesz, czym jest. Wszystko zależy od ciebie.
Bóg, który nic nie czuje, czy Bóg, który cierpi?
– Ten, który cierpi, oczywiście. Ale gdybym był nim, gdybym był Bogiem, gdybym miał takie możliwości jak on, uniknąłbym cierpienia.
– Nikt nie może uniknąć cierpienia. Ani Bóg, ani ty. Ani twoi rodzice, ani ja.
– No, dobrze. Ale dlaczego cierpimy?
– Właśnie. Jest cierpienie i cierpienie. Popatrz uważnie na jego twarz. Przyjrzyj mu się. Widać po nim, że cierpi?
– Nie. To ciekawe. W ogóle po nim nie widać.
– Bo są dwa rodzaje bólu, Oskarku. Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe. Cierpienie fizyczne się znosi. Cierpienie duchowe się wybiera. Rozumem. Jeśli wbijają ci gwoździe w nadgarstki i stopy, nie masz innego wyjścia, musisz odczuwać ból. Znosisz go. Natomiast myśl o śmierci nie musi powodować bólu. Nie wiesz, czym jest. Wszystko zależy od ciebie.
Bardzo trudno ją zrecenzować, trzeba po prostu przeczytać...
To jedyna książka, której nie przeczytałam, a wysłuchałam. Jedyna dlatego, że wysłuchałam jej nie jako audiobooka, do których nie mogę się przekonać, ale słuchałam kiedy ktoś czytał. Uczestniczyłam w pielgrzymce na Jasną Gorę - szliśmy 14 dni, każdego dnia maszerując słuchaliśmy kolejnych rozdziałów książki. Szłam i ryczyłam, i wierzcie - nie tylko ja. To piękna książka. Trzeba przeczytać! (Albo wysłuchać). /Pozdrawiam, Szufladopółka
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia...
OdpowiedzUsuńJa z perspektywy lat patrzę na nią zupełnie inaczej. Czytam bardzo często, lecz za każdym razem uczę się czegoś nowego :)
piękna i mądra książka, trzeba będzie do niej kiedyś wrócić :)
OdpowiedzUsuń