poniedziałek, 22 września 2014

Marek Krajewski - Władca liczb

"Ujrzyj sens i potężne działanie liczb
nie tylko w świecie bogów i demonów,
ale także we wszystkich ludzkich czynach i słowach..."


Wrocław 1956 rok. Z Odry wyłowiono troje samobójców. Zadziwiający jest fakt, że każda z utopionych osób najpierw zażyła arszenik, a dopiero później rzuciła się w wir rzeki. Jakby obawiali się, że ktoś w ostatniej chwili ich uratuje, dlatego popełnili samobójstwo dubeltowe. Mimo podobieństw, policja nie łączyła ze sobą tych trzech spraw, w końcu ofiary różniło dosłownie wszystko: pozycja społeczna, płeć, wykształcenie, poglądy. Wspólny był jedynie fakt, że żadna z wyłowionych z Odry osób nie miała powodu, by popełnić samobójstwo...

Do Edwarda Popielskiego (pracującego teraz w kancelarii adwokackiej, jako prywatny detektyw) przychodzi hrabia Władysław Zaranek-Plater z nietypowym zleceniem. Jego brat Eugeniusz, matematyk, od lat zafascynowany jest przemiennościami (liczba parzysta, liczba nieparzysta, liczba parzysta itd.). Ostatnie lata życia poświęcił badaniom nad liczbami Belmispara (władcy liczb). Eugeniusz wyznaczył tzw. punkty Belmispara, czyli współrzędne miejsc, które składają się z liczb parzystych i nieparzystych ułożonych naprzemiennie. Uważał, że jeśli miejsce, czas i osoby (wszystko liczone tak samo: naprzemiennie, w przypadku osób: kobieta, mężczyzna, kobieta itd,), czyli trzy czynniki wejdą w punkt Belmispara, władca liczb będzie domagał się ofiary. W ten sposób tłumaczył wszystkie trzy dubeltowe samobójstwa. Co więcej, matematyk uważał, że sam stanie się ofiarą Belmispara, wyznaczył nawet datę swojej śmierci, dlatego poprosił o zamknięcie go w okratowanym mieszkaniu, do którego tylko dwie osoby miały klucze. Hrabia Władysław Zaranek-Plater prosi Popielskiego, aby wyjaśnił, w sposób logiczny okoliczności śmierci samobójców, a w najgorszym wypadku zmusił ich rodziny do fałszywych zeznań, jakoby ich najbliżsi planowali samobójstwo dużo wcześniej. Popielski, z zamiłowania matematyk, z wykształcenia filolog klasyczny, chętnie podejmuje wyzwanie władcy liczb, zwłaszcza, że hrabia proponuje duże honorarium. 

Śledząc ostatnie chwile życia samobójców, odwiedzając ich rodziny, zagłębiając się w wyliczenia szalonego matematyka, Popielski coraz bardziej daje się uwieść opowieści o władcy liczb. Chociaż początkowo uważa tezę o istnieniu Belmispara za obłęd, z czasem przekonany jest o tym, że swoim śledztwem uwolnił zło. Z pomocą przychodzi mu Leokadia, kuzynka, z którą jest związany (wyłącznie platonicznie) od 60 lat! Kobieta zauważa, że każdy z samobójców stał przed ważnym dylematem życiowym, a co się z tym wiązało potrzebował rady. Do kogo ludzie zwracają się o pomoc, gdy chcą dokonać istotnego wyboru? Do księdza, wróżki, nauczyciela? Dodatkowo, samobójcy w ostatnim czasie robili sobie zdjęcia. Czyżby na decyzję o ich śmierci wpłynął w jakiś sposób fotograf? 

Edward Popielski wydaje się być policjantem nietypowym, jak na współczesne realia. Sprawiedliwość pojmuje wyłącznie subiektywnie. Jest zwolennikiem zasady oko za oko i często - jak to się teraz mówi - poza protokołem, sam wymierza kary. Korupcja, szantaż, groźby, tortury to dla niego podstawowe narzędzia pracy (a dla dzisiejszego przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości? przynajmniej oficjalnie nie). Jest człowiekiem wykształconym, posiadającym przedwojenne maniery, a jednocześnie zepsutym policjantem, który na sumieniu ma wiele grzeszków, drobnych lub większych. Erotomanem, który nie przepuści żadnej pięknej kobiecie. Sam nigdy nie rozwiązałby tylu spraw, gdyby nie Leokadia - nieco wścibska, ale wyrozumiała, lojalna i bardzo inteligentna kuzynka, która drobną, na pierwszy rzut oka nieistotną uwagą, burzy wszystkie mocno stojące fundamenty śledztwa. Najczęściej kierując myśli Popielskiego na właściwy trop. Stanowią wspaniały uzupełniający się - myślę, że można użyć tego słowa - duet. 

Władca liczb to kryminalna zagadka, której rozwiązanie następuje w dwóch pokoleniach. Edward Popielski zaczyna, natomiast ostateczne rozwiązanie pozostawia swojemu synowi. Książka pełna makabrycznych opisów i szaleńczych tez. Momentami ziejąca obłędem. Jedyna rzecz, do której można mieć zarzuty to wątek syna Popielskiego - zalatujący intrygą w stylu Mody na sukces

czwartek, 18 września 2014

Magnez a magnes

www.oczywista.pl
Wstyd mi za ten oczywisty post...., ale skoro pojawiają się tego typu błędy, najwyraźniej trzeba jeszcze raz przypomnieć różnicę.

Jest taki żart, w którym rozmawiają dwie blondynki i nagle jedna pyta drugą: - Jak to się w końcu mówi Iran czy Irak? - druga odpowiada: - Nie wiem. Musimy zapytać profesora Miodka. Na to ta pierwsza: - On powie, że można i tak i tak. 

Tak samo jest z magnezem i magnesem: można i tak i tak, ale zmiana jednej litery całkowicie zmienia znaczenie. 

MAGNEZ - to jeden z pierwiastków (Mg), cenny dla naszego organizmu (uczestniczy w budowie kości, bierze udział w syntezie białek, działa korzystnie na nasz układ nerwowy).

MAGNES - kawałek żelaza, który przyciąga metale, (np. magnesy na lodówkę).

wtorek, 16 września 2014

Stieg Larsson - Millenium: Dziewczyna, która igrała z ogniem

Dziewczyna, która igrała z ogniem to druga część kryminalnej trylogii Stiega Larssona Millenium. Stanowi ona oddzielną historię, jednak ponownie śledzimy zmagania Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista, którzy tym razem walczą o uniewinnienie... głównej bohaterki.

Lisbeth Salander została oskarżona o potrójne morderstwo. Jedną z ofiar był jej opiekun prawny, który w pierwszej części (Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet) gwałcił ją i znęcał się psychicznie nad swoją podopieczną. Czyżby Salander postanowiła wymierzyć sprawiedliwość swojemu oprawcy? Ale ofiar było troje. Co dobra researcherka ma wspólnego z dziennikarzem śledczym i naukowcem? Może ktoś nadepnął jej na odcisk? Albo po prostu została wrobiona? Gdy najlepsi detektywi w kraju są przekonani o winie Salander, a policja ściga ją listem gończym, Mikael Blomkvist rozpoczyna własne śledztwo, próbując udowodnić niewinność swojej przyjaciółki. Sięga do jej przeszłości i odkrywa makabryczne sekrety dzieciństwa Lisabeth. Dowiaduje się dlaczego została ubezwłasnowolniona i jako dziecko zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Poznaje Całe Zło, które wydarzyło się w życiu Salander i dlaczego dziewczyna igrała z ogniem.

Równolegle w powieści prowadzony jest wątek handlu żywym towarem, który zdaniem Blomkvista związany jest z morderstwami. W jaki sposób? Co wspólnego z prostytucją ma Salander i czy dziennikarzowi uda się udowodnić swoją hipotezę? Historia zaczyna robić się naprawdę niebezpieczna... A rozwiązanie następuje dopiero w trzeciej części.

To niesamowite, jak Larsson przez dokładnie 700 stron potrafi budować spójną i trzymającą w napięciu intrygę. Kartki przewijają się szybciej niż sekundnik na zegarze i czytelnik, pogrążony w genialnej opowieści, nie ma świadomości upływu zarówno stron jak i czasu. A niedokończenie historii sprawia, że chce się natychmiast sięgnąć po kolejną część. Możemy jedynie żałować, że taki talent nie napisał więcej książek...

wtorek, 9 września 2014

Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata

Pierwszy raz przeczytałam Mistrza i Małgorzatę wiele lat temu. Pamiętałam jedynie, że książka mnie zaintrygowała i wciągnęła. Po latach postanowiłam do niej powrócić. Mając już, z pewnością dużo bogatsze niż 8-9 lat temu, doświadczenie czytelnicze spojrzałam na Mistrza i Małgorzatę z zupełnie innej perspektywy.

Utwór dzieli się na dwie części, pierwsza dotyczy obecności Szatana w ateistycznym Związku Radzieckim, druga natomiast koncentruje się wokół historii bezimiennego Mistrza i jego ukochanej Małgorzaty.

Historia rozpoczyna się, gdy do rozmowy dwóch mężczyzn: redaktora Berlioza i poety Iwana Bosego dołącza nieznajomy cudzoziemiec, który zdaniem rozmówców mówi zupełnie od rzeczy, przewidując, że Berlioz niedługo umrze, a on zadomowi się w jego mieszkaniu. Zdaniem cudzoziemca, redaktorowi kobieta utnie głowę, a to wszystko dlatego, że Annuszka rozlała olej słonecznikowy. O dziwo, wszystkie słowa cudzoziemca wkrótce się spełniają, a w Moskwie dzieją się przedziwne rzeczy, przyprawiające o obłęd tych najbardziej znanych i najbardziej wpływowych mieszkańców miasta. I to w dosłownym znaczeniu.

Pobyt Szatana Wolanda wraz ze swoją zwariowaną świtą, przeplatany jest historią Poncjusza Piłata i skazanego na śmierć proroka Jeszui, która to zniszczyła życie Mistrzowi. Nie będę streszczać fabuły, żeby nie pozbawiać zabawy przyszłych czytelników. Nie mam zamiaru również skupiać się na rozbiórce utworu, gdyż szkolne opracowania zrobiły to aż nazbyt dokładnie, ograbiając książkę z właściwego przesłania. Napiszę prosto: komiczne przygody kota Behemota, Azazella i Fagota doprowadzają do łez. Książka pełna ironii, dystansu, inteligentnego humoru. Jest mieszaniną przeróżnych technik narracyjnych (satyry, baśni, przypowieści biblijnej, powieści kryminalnej czy przygodowej), momentami wywołuje efekt montażu filmowego. Jest powieścią szkatułkową (powieść w powieści), która wciąga, zaciekawia, rozśmiesza i uczy. Sam Szatan Woland jawni nam się jako postać sympatyczna, wesoła, sentymentalna, a nawet dobra. Z pewnością robi pozytywne wrażenie na czytelniku, a w komplecie ze swoimi towarzyszami potrafi wywołać szczery uśmiech na twarzy czytelnika. Dostaje migreny, gdy słyszy, że ludzie próbują mu udowodnić, że on nie istnieje. Musi nieustannie mieć oko na kota Behemota i jego towarzyszy, gdyż potrafią doprowadzić do ruiny całe miasto, oczywiście niechcący i w niecodziennie, przekomiczny sposób. Pomaga Mistrzowi i Małgorzacie spełnić marzenia, lituje się na nieszczęśliwą miłością i każe nieuczciwych obywateli Moskwy. Stwierdza, że każdy na końcu dostaje dokładnie to, w co wierzy.

Bułhakow pisał Mistrza i Małgorzatę ponad 20 lat i do samej śmierci poprawiał powieść, ciągle nie uzyskując pożądanego przez siebie efektu. 

Stieg Larsson - Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet

Mikael Blomkvist, redaktor naczelny poczytnego pisma "Millenium" publikuje reportaż o jednym z największych biznesmenów Wennerstromie, demaskujący jego przekręty i ujawniający podejrzane źródła dochodów. Niestety, mimo że posiada ważne dowody, nie może ich wykorzystać, gdyż nie chce spalić źródła swoich informacji. W efekcie, zostaje skazany za pomówienia na karę 3 miesięcy pozbawienia wolności oraz grzywnę. Postanawia zostawić kierowanie pisma swojej wspólniczce i nieformalnej partnerce Erice i usunąć się w cień, aby zdobyć mocniejsze dowody przeciw Wennerstromowi i wrócić do gry silniejszym. W międzyczasie dostaje dziwne i bardzo opłacalne zlecenie, które postanawia wykonać. Ale nie ze względu na oferowaną sumę czy ciekawą zagadkę, ale za materiały potwierdzające nieuczciwość biznesmena. 

Ponad 40 lat wcześniej, (z powodu wypadku) na odciętej od świata wyspie przepada młoda dziewczyna Harriet Vanger. W pobliżu znajdują się wyłącznie członkowie wielkiego rodu Vangerów, nikt obcy nie miał możliwości ani dostać się na wyspę, ani z niej uciec, a mimo tego nie znaleziono nawet ciała Harriet. Najbliżsi przez wiele lat przerobili wszystkie możliwe scenariusze domniemanej zbrodni, jednak bezskutecznie. Tajemnica zaginięcia dziewczyny, przypominająca zagadkę zamkniętego pokoju, tylko, że bez trupa, okazała się nierozwiązalna. Mimo wszystko wujek Harriet postanawia przed śmiercią jeszcze raz prześwietlić wszystkie możliwości zaginięcia dziewczyny. W tym celu wynajmuje Mikaela Blomkvista, który pod pretekstem pisania kroniki rodzinnej ma prześledzić ostatnie chwile z życia Harriet i spróbować rozwiązać zagadkę jej tajemniczego zaginięcia. Ponieważ Mikael szybko wpada na nowy trop, potrzebuje pomocnika, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, potrafiącego obejść każdą barierę, zdobyć pożądaną informację i dotrzeć tam, gdzie inni mają zakaz wstępu. Tym pomocnikiem okazuje się młodziutka, szokująca wyglądem i zachowaniem Lisbeth Salander - najlepsza i najskuteczniejsza researcherka jaką do tej pory zatrudniono. Salander i Blomkvist odkrywają, że w okolicach domu Vangerów od lat giną kobiety. Harriet była jednak jedyną, której ciała nie odnaleziono. Pozostałe ofiary zostały brutalnie zamordowane. Ich śmierć ma związek z pewnymi cytatami pisma świętego. Morderca na własną rękę wymierza sprawiedliwość? A może to tylko fanatyk religijny domagający się krwi? I podstawowe pytanie: jak to możliwe, że kontynuuje swoje zbrodnie od przeszło 60 lat! Czy ma naśladowcę? A może sam wybrał następcę? Na te pytania bohaterowi będą musieli znaleźć szybką odpowiedź, jeśli chcą dowiedzieć się co naprawdę stało się z Harriet i być może uratować kolejną ofiarę. Jedno jest pewne: zabójc(a)y nienawidzą kobiet!

Genialny kryminał szwedzkiego dziennikarza, który niestety nie doczekał sukcesu swojej trylogii (Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet to pierwsza część kryminalnej trylogii Millenium). Larsson zachwyca wymyślną, koronkowo plecioną, zagadką, trzymającą w napięciu akcją, doskonałą techniką budowania fabuły i tworzenia wyrazistych postaci. Postać Salander zrehabilitowała wcześniejsze pomijanie bądź szablonowe przedstawianie kobiet w powieściach kryminalnych. To ona staje się głównym dowodzącym i najskuteczniejszym graczem.
Książka trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, Trudno wymyślić lepszy prezent dla mola książkowego :)

środa, 20 sierpnia 2014

Pozdrowienia z Londynu - Krzysztof Beśka

Przyznam szczerze, że bardzo długo czytałam ten kryminał. Początek zachęcający nie był. Niby była tajemnica, zbrodnia, zagadka, czyli wszystko, co kryminał powinien mieć, a jednak historia nie trzymała w napięciu. Dopiero pod koniec akcja nabrała dynamiki. I to jakiej! Końcówkę dosłownie pochłonęłam z wypiekami na twarzy. Ale od początku...

Łódź, lata 90. XX wieku, ktoś brutalnie okalecza i morduje młode kobiety, prostytutki. Ich ciała mają zmasakrowane narządy rodne: wycięta łechtaczka. Policja nie radzi sobie ze śledztwem, a morderca  w tym czasie zabija kolejne ofiary. Złapać go może wyłącznie detektyw Stanisław Berg - krzyżówka Pana Lecoq - kameleona, który uwielbia się przebierać w różne stroje, skrywając nie tylko swoją tożsamość, ale i wygląd, z Sherlockiem Holmesem - mistrzem dedukcji. Tylko, że detektyw Berg również zniknął...

Ciekawa opowieść wzorowana na historii Kuby Rozpruwacza, a właściwie: przeniesienie Rozpruwacza w łódzkie realia. Genialny detektyw i dynamiczna akcja. Sceny pościgu żywcem wyjęte z Jamesa Bonda. I zakończenie w stylu... Marka Krajewskiego - ponure, tragiczne, niesprawiedliwe. W tej książce nie ma miejsca na happy endy. 
Inteligentny autor, który w swojej twórczości łączy najlepsze wątki znanych wzorców. Aż dziwne, ze tak cicho o nim na arenie polskich kryminałów. 


Książkę otrzymałam od portalu Zbrodnia w Bibliotece, który gorąco polecam :)

wtorek, 12 sierpnia 2014

Słać łóżko czy ścielić łóżko?

www.pomocdlajustynki.pl
Mówisz pościeliłem łóżko czy posłałem łóżko, a może zasłałem

Nieważne którego z tych czasowników używasz - obecnie wszystkie trzy są uważane za poprawne. Jednak forma wzorcowa to słać (Rafał ściele łóżko, Rafał posłał łóżko i poszedł do szkoły). 

W słownikach języka polskiego z poprzednich wieków zauważamy, że ścielić było traktowane jak forma gwarowa, regionalizm bądź prowincjonalizm. A przecież nasi przodkowie, chcąc ułatwić sobie życie, utworzyli nową postać czasownika słaćkojarzonego wówczas z wysyłaniem - wysłać list, paczkę, wysłać kogoś po coś. Aby uniknąć nieporozumień i żartów w stylu: można wysłać kogoś po wódkę, a nie łóżko, włączono czasownik słać do koniugacji -e, -isz i tak powstała forma ścielę, ścielisz, ścielimy

sobota, 9 sierpnia 2014

Koniec świata w Breslau - Marek Krajewski

Wrocław 1927. Samotny, nadużywający alkoholu muzyk został przywiązany do haków w komorze zakładu szewskiego i zamurowany. Bezrobotny ślusarz, aktywny komunista został poćwiartowany we własnym mieszkaniu. Tych dwóch zamordowanych dzieliło wszystko: wiek, wykształcenie, status społeczny, poglądy polityczne. A łączyła tylko jedna rzecz: do ich ciał morderca przyczepił kartkę z kalendarza - data wykonania egzekucji. Wkrótce wrocławska policja znajduje coraz więcej zmasakrowanych zwłok. Wszystkie z kartką z kalendarza. Morderca wyraźnie chce zwrócić uwagę na datę. Ale dlaczego? Czy kalendarz stanowi jakiś szyfr? A może zabójca przypomina o nierozwiązanych zbrodniach sprzed lat? Eberhard Mock będzie musiał zagłębić się w historię miasta i uważnie przejrzeć kroniki kryminalne, aby rozgryźć motyw mordercy. 

Sprawa kalendarza zbiega się z jego kłopotami małżeńskimi i rodzinnymi. Żona Eberharda Mocka - Sophie potajemnie zaczyna brać udział w perwersyjnych seansach okultystycznych, a jego bratanek, wbrew swoim rodzicom postanawia zostać poetą i wiąże się, ze starszą o 30 lat, notowaną przez kroniki policyjne, artystką. Oba wątki kończą się tragicznie dla głównego bohatera. Czy kryzys w życiu prywatnym odbije się na jego obowiązkach służbowych? Czy Mock dopadnie seryjnego mordercę?

Ciekawa powieść Krajewskiego, gdzie jak zwykle uznanie budzi ogromna erudycja i inteligencja autora, bijąca z każdego dialogu i wątku kryminału. Sprawa morderstwa przeplata się z motywami obyczajowo-rodzinnymi, które w kulminacyjnym momencie mają więcej wspólnego z mordercą z kalendarza, niż czytelnik mógłby przypuszczać. Powieść szkatułkowa, w której każdy wątek mają swoje, równie ciekawe wątki. I jak zwykle sprawiedliwość posiada własne oblicze...



piątek, 8 sierpnia 2014

Przyimek "dla" z dopełniaczem zamiast celownika

plfoto.com
Konstrukcje językowe: "dla kogoś/czegoś" zamiast "komuś/czemuś", pomagać dla domu dziecka, powiedzieć dla mamy - czy są poprawne?

Przyimek "dla" z dopełniaczem zamiast celownika, to charakterystyczny dla Podlasia czy Kresów północnych, regionalizm składniowy. Takie konstrukcje były obecne nawet w języku inteligencji.


Według badaczy regionalizm ten wynikał z trudności wyboru między końcówką -u i -owi. Dlatego starano się po prostu unikać celownika (taka tendencja do zastępowania form przypadków deklinacyjnych wyrażeniami przyimkowymi była typowa dla polszczyzny).

Druga grupa językoznawców uważa, że jest to po prostu lokalna innowacja, która postała na podłożu litewskim.

Regionalizm ten spotykamy dopiero w XIX wieku, a więc, biorąc pod uwagę przemiany języka, jest to cecha nowa.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Liczby Charona - Marek Krajewski

Ile razy sięgam po książki Marka Krajewskiego, jestem pod ogromnym wrażeniem erudycji, wiedzy, perfekcyjnego warsztatu pisarskiego, doskonałej intrygi. Jeśli czytelnik szuka lektury łatwiej i banalnej, gdzie krew leje się strumieniami, a intryga, chociaż wciągająca, sprawia, że po rozwiązaniu zagadki spokojnie przechodzimy do porządku dziennego - źle trafił. U Krajewskiego nie ma pojęcia sprawiedliwości rozumianej, zgodniej z literą prawa. Każdy ma swoją sprawiedliwość. I dlatego kryminały te wzbudzają tyle emocji...

Jest 1929 rok. We Lwowie, na strychu brudnej i podejrzanej kamienicy, znaleziono ciało wróżki. Zmarła miała pętlę na szyi. Jednak to nie uduszenie było przyczyną śmierci. Kobieta otrzymała perfekcyjny cios gwoździem w mlecz, czyli stos pacierzowy, który spowodował natychmiastową śmierć. Morderca wyciął zamordowanej płat skóry głowy, razem z włosami i dołączając list, napisany po hebrajsku, wysłał do naczelnika komendy. Nikt jednak, nie potrafi przetłumaczyć tajemniczej wiadomości - jedyny mężczyzna znający języki klasyczne, został wydalony z policji za niesubordynację. Wymiar sprawiedliwości, musi więc szukać eksperta na własną rękę. Czy poradzą sobie bez Edwarda Popielskiego? 

Komisarz Edward Popielski, po przymusowym zakończeniu pracy we lwowskiej policji, wraca do udzielania korepetycji z matematyki. Zajęcie to jednak wyraźnie wykracza, poza granice jego cierpliwości. Dlatego chętnie przyjmuje zlecenie jako prywatny detektyw. Sprawa, której się podejmuje sprowadza na niego nie tylko ogromne nieszczęście, ale także miłość. A co najważniejsze, łączy się ze śledztwem prowadzonym przez lwowską policję. Czy Popielski wróci do służby? Okazuje się, że jest jedyną osobą, która może dorównać zbrodniarzowi i odczytać szyfr, za pomocą którego zabija. Zbrodniarz posługując się alfabetem hebrajskim i skomplikowanym systemem matematycznym, wylicza datę śmierci, oraz sposób, w jaki zginie dana osoba - jeśli profesja, umieszczona w kwadracie magicznym, zgadza się z imieniem i nazwiskiem - wówczas zabija, nazywając swoje wyliczenia liczbami Charona. Czy Popielski uratuje następną potencjalną ofiarę i złapie szalonego mordercę? 

Książka genialna! Rewelacyjna intryga, przeplatana, naukowymi zagadkami i obyczajowymi epizodami z życia komisarza. Świetne połączenie zbrodni, miłości i nauki. Jak zwykle emocje budzi mało moralne zachowanie komisarza i wymierzanie sprawiedliwości z perspektywy jednostki. Krajewski całkowicie burzy schemat odpowiedzialności za zbrodnię. Pojawia się również motyw rozprawy sądowej, tak rzadki w powieści kryminalnej, gdzie akcja kończy się wraz z ujawnieniem mordercy. Proces, który się toczy, ma nie tyle udowodnić tezę o zbrodni, sformułowaną przez Popielskiego, co uchronić go przed ostateczną porażką. Czy Popielskiemu uda się wywinąć od odpowiedzialności? U Krajewskiego nie można być pewnym niczego...