czwartek, 12 września 2013

Cieszymy się z czegoś, cieszymy się na coś

usmiech.hi4.pl 
Cieszymy się z czegoś, czy cieszymy się na coś?

Wyrażenie cieszyć się na coś wśród osób znających język niemiecki często uważane jest za błąd. Warto jednak wiedzieć, że ta kalka językowa została bardzo dobrze przyswojona przez naszą gramatykę. 

W języku polskim mamy bowiem dwa rozróżnienia. 


Cieszymy się z czegoś co dotyczy czasu teraźniejszego. 
Mówiąc Cieszę się z wakacji mam na myśli wakacje trwające w chwili mojego mówienia. 
Np. Cieszę się z prezentu (który przed chwilą dostałam).
Cieszę się z wycieczki (na której jestem). 


Cieszę się na coś, co dopiero będzie. 
Mówiąc Cieszę się na wakacje mam na myśli wakacje, które wkrótce się rozpoczną.
Np. Cieszę się na spotkanie (które odbędzie się w najbliższym czasie).
Cieszę się na wycieczkę (którą zaplanowałam na weekend). 

niedziela, 8 września 2013

Dziwka, kutas, chuj - co kiedyś oznaczały te słowa?

Dziwka, kutas, chuj - nie muszę tłumaczyć dzisiejszego znaczenia tych wyrazów. Ciekawostką jest jednak fakt, że w języku staropolskim miały zupełnie inne znaczenie. 


Dziwka - początkowo istniało słowo "dziewka", które odnosiło się do młodych panien, ale także sprzątaczek, służących, czyli prostych kobiet. Z biegiem czasu "dziewka" zaczęła przybierać coraz bardziej pejoratywne znaczenie. Nazywano tak kobiety niezamężne, a także kobiety lekkich obyczajów (dziewka miało być przeciwieństwem dziewicy). W XIX wieku Tadeusz Boy-Żeleński z "dziewki" zrobił "dziwkę" i taka forma zachowała się do dziś. 


marokoart.com -




Kutas - w Polsce XVII i XVIII wieku "kutas" był ozdobą każdego szlachcica. Stanowił element dekoracyjny, składający się z nici lub sznureczków (dzisiejsze frędzle i pompony). 







Chuj - w Słowniku etymologicznym języka polskiego znajdujemy informacje, że słowo "chuj" związane było ze słowem "choj", które oznaczało "stojący prosto". Bardziej prawdopodobną hipotezą na pochodzenie "chuja" jest jednak wyraz "chujec", czyli po prostu wieprz. 

poniedziałek, 2 września 2013

Dowód

Temat podróży po zaświatach, zawieszenia między tym co realne, a tym co duchowe przewija się w literaturze praktycznie od zawsze. Zwolenników istnienia duchowego wymiaru jest tyle samo co przeciwników. Jedni wierzą w tzw. śmierć kliniczną i związane z nią doznania, inni uważają je za wytwór naszego mózgu. Prawdziwym przełomem okazuje się jednak zderzenie tych dwóch stanowisk.

Eben Alexander to światowej sławy neurochirurg, wykładowca Harvardu, szanowany uczony oddany wyłącznie nauce. Dla niego prawdziwe jest tylko to, co jest naukowo udowodnione. Przez lata styka się z opowieściami pacjentów, którzy leżeli w śpiączce, o wyjściu z ciała, podróży po innym, doskonałym wymiarze, spotkaniu ze zmarłymi bliskimi. Nigdy, nawet przez ułamek sekundy, nie traktował tych opowieści poważnie. Dopóki sam nie zapadł w śpiączkę.

Cierpiąc na zapalenie opon mózgowych przez 7 dni pozostawał w głębokiej śpiączce bez jakichkolwiek szans na wyleczenie. Lekarze powoli zaczęli przygotowywać rodzinę do momentu odłączenia ciała Ebena od maszyn podtrzymujących jego czynności życiowe. Gdy nagle po prostu się obudził… Jego historia została zaliczone do cudów medycznych. Jednak jeszcze większym cudem było to, co sam przekazał. Będąc w śpiączce przebywał poza ciałem. Wbrew historiom, które często przewijają się w filmach nie stał obok rodziny i nie słyszał tego co mówią. Był znacznie dalej. Gdy bliscy robili co mogli, aby przywrócić go do życia on podróżował po innych wymiarach. Może to dość powszechne i banalne, ale przemierzył tunel za którym panowała oślepiająca jasność, a później była tylko muzyka, kolory i miłość. Zaczął czytać wspomnienia ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną stwierdzając, że jego doznania były podobne. Przeżył coś, czego nie można opisać słowami, gdyż w duchowym świecie nie ma słów. Jako naukowiec musiał zmierzyć się z czymś, co wykracza poza naukowe rozumowanie. I stwierdził, że świat nauki i świat duchowy wcale się nie wykluczają. Przeciwnie, one się uzupełniają. Dowiódł, że nasza świadomość „działa” nawet wówczas, gdy nasz mózg jest martwy. Jakim cudem? Lektura książki z pewnością udzieli merytorycznej odpowiedzi na to pytanie. Czy satysfakcjonującej? To już zależy od wiary czytelnika. Czy jesteśmy otwarci na to, co niewytłumaczalne? 

sobota, 31 sierpnia 2013

Bezcenny, Zygmunt Miłoszewski

Długo opierałam się przed przeczytaniem Bezcennego, głównie dlatego, że autor został jednogłośnie okrzyknięty przez recenzentów polskim Danem Brownem. Nie podobało mi się to porównanie. Z całym szacunkiem dla polskich thrillerzystów, nikt według mnie nie był w stanie zrównać się z mistrzem. W końcu za takiego uważałam Browna. Mimo że wielu historyków sztuki (i ludzi nauki związanych z innymi dziedzinami) zarzucali mu mnóstwo poważnych błędów, uważałam, że autor ma pełne prawo do jednego, do subiektywizacji!
W Bezcennym zaintrygowała mnie już okładka. Wiem, że „nie ocenia się książki po okładce”, ale nie ma co się oszukiwać, dobra okładka to jeden ze szczebli do sukcesu książki. Pierwszych kilka stron, przyznam szczerze, trochę mnie zmęczyło. Być może dlatego, że związane były z etapem historii, który wyjątkowo mnie odrzuca. Mnóstwo rozpoczętych wątków, nowych postaci, dziwnych historii, które, na pierwszy rzut oka nie trzymały się kupy. Prawdziwa przygoda z Bezcennym  zaczęła się po niespełna 30 stronach. Kiedy rozpoczynane opowieści zaczęły mnie intrygować. Wtedy poznałam Karola marszanda (handlarza dziełami sztuki), doktor Zofię (specjalistkę od zaginionych dzieł sztuki), kolejny raz pojawił się Anatol (oficer służb specjalnych, tyle, że na emeryturze), a dopełnieniem tej ironicznej grupy była światowej sławy złodziejka dzieł sztuki. Cztery odmienne charaktery, osoby stojące po przeciwnych stronach prawa, miały działać razem w specjalnym, tajnym zadaniu: kradzieży ponoć odnalezionego Portretu Młodzieńca Rafaela na zlecenie… premiera. Zadanie wydawałoby się absurdalne, ale największym zaskoczeniem okazało się to, że grupa obcych, całkowicie odmiennych osób zgrała się lepiej niż niejedna wojskowa ekipa. I pewnie udałoby im się dokonać kradzieży, gdyby cała misja nie okazała się podpuchą! Zostali wystawieni! I to przez kogo? Przez polski rząd. Próbując rozgryźć o co w tym naprawdę chodzi i przy okazji przeżyć rozpoczynają pełną napięcia podróż po Europie. Podróż szlakiem najwybitniejszych impresjonistów, ale także podróż po kartach historii polskiego narodu, ograbionego niegdyś z najwspanialszych dzieł sztuki. Po drodze odkrywają sekrety, które dla dobra amerykańskiego narodu, nie powinny nigdy wypłynąć.

Książka pod każdym względem jest genialna! Mnóstwo ciekawych opowieści, z których każda ma niezwykłe znaczenie dla całości fabuły. Doskonały wykład historii sztuki, podczas którego nawet największy laik nie zgubi wątku. A co najważniejsze, wspaniała intryga, utrzymana na najwyższym poziomie do ostatniej strony! Filmowe zwroty akcji i trzymająca w napięciu fabuła sprawiają, że od tej książki nie sposób się oderwać. Czytając ją, nie mogłam uwierzyć, że została napisane przez Polaka. Gdyby nie pojawiające się często polskie krajobrazy (Podkarpacie, Zakopane, Kraków) i typowo polskie imiona autorstwo przypisałabym bez wątpienia Brownowi. Może to cios dla autora, a może komplement, ale muszę przyznać, że zasłużył na miano polskiego Dana Browna. Moim zdaniem, nie tylko mu dorównał, ale nawet rzucił wyzwanie. Czy Inferno będzie tak dobry jak Bezcenny? Z odpowiedzią na to pytanie, muszę poczekać jeszcze parę miesięcy. Na razie przyznaję, że jako studentka filologii polskiej przeczytałam tysiące książek polskich autorów, ale (wywołując pewnie oburzenia grona profesorów) nigdy tak dobrej! Chyle czoła przed moim nowym mistrzem wyobraźni. 

wtorek, 27 sierpnia 2013

Śmiecie czy śmieci?

www.kwesto.pl
Śmiecie czy śmieci? Aby uniknąć dylematu większość użytkowników języka używa słowa odpady :)

Mamy jeden śmieć, ale wiele śmieci. Natomiast biernik tego rzeczownika ma dwie poprawne formy. Możemy powiedzieć śmiecie, ale także śmieci (w odniesieniu do odpadów). 

Używając rzeczownika śmieć w przenośni używamy wyłącznie formy śmiecie. 


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Przy pomocy czy za pomocą?

pramer.pl
Mówimy "przy pomocy" czy "za pomocą"?

Oba wyrażenia są poprawne, jednak ważny jest kontekst w jakim ich używamy.

PRZY POMOCY odnosi się do ludzi, "przy pomocy" kogoś: jakiejś osoby.

ZA POMOCĄ w odniesieniu do przedmiotu, "za pomocą" czegoś: pojęcia, zjawiska, przedmiotu, metody, jakiejś rzeczy.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Kilerzy, gangsterzy i zakochani mordercy, czyli pitawal opolski

Pierwsze skojarzenia, jakie budzi Opole, to bez wątpienie festiwal. Stolica Polskiej Piosenki, małe, przytulne miasteczko, gdzie wszędzie jest blisko. Kto by pomyślał, że to właśnie Opole było miejscem działalności brutalnych gangsterów?

Morderstwa, afery, przemyty, wojny gangów, uliczne porachunki. W Opolu? Niemożliwe? A jednak! Maciej T. Nowak, opolski dziennikarz, który ostatnie kilka lat swojego życia spędził na sali sądowej (oczywiście jako słuchacz) ujawnia mroczne sekrety Opola. Opisuje miejsca, w których działy się rzeczy przyprawiające o gęsią skórkę; przytacza historie skorumpowanych policjantów i sędziów; rozgrzebuje słynne na całą Polskę opolskie afery; odkrywa zagadki historii.
Wiedzieliście, że w Krapkowicach mieszkał słynny szpieg? Albo kto i dlaczego podpalił Aulę? Nowak swoją książkę podzielił na sześć rozdziałów, dobierając tematycznie zgromadzone historie. Mroki Peerelu ujawnią jak sprytnego złodzieja zdradziła … maślanka! Poczet gangsterów opolskich przedstawi takie „osobistości” jak „Pineza”, „Pershing”, „Wolf” czy „Pasek”, oraz mnóstwo innych związanych z Pruszkowem, czy sprawą Marka Papały. W książce znajdują się również historie opisujące, nie zawsze efektywną, pracę policji oraz ślepy wymiar sprawiedliwości. Nie brakuje krwawych opowieści, mimo że autor zręcznie opuszcza brutalne szczegóły. Często morderstwa popełniane były z premedytacją, ale zdarzały się również dokonane pod wpływem alkoholowego amoku, zazdrości, fascynacji satanizmem czy po prostu, ze zwykłej ludzkiej głupoty.
Książka napisana jest z humorem i bardzo trafną ironią. Narracja przypomina gawędę. Te historie po prostu się słyszy. Kto by pomyślał, że w Opolu aż tyle się działo? Opole – serce mafii, arena pojedynków rodem z dzikiego zachodu? Być może czytelnicy oczyma wyobraźni widzą zmasakrowane trupy, brutalne i krwawe sceny i poczują się lekko zawiedzeni wymownym milczeniem autora w tych kwestiach, ale właśnie dzięki temu te historie opowiedziane są w ciekawy, niebanalny sposób. Po skończonej lekturze, spacer ulicami Opola już nigdy nie będzie taki jak przedtem…


sobota, 3 sierpnia 2013

Polskie zasady grzecznościowe!

fabrykamemow.pl 
Każdy z nas słyszał kiedyś dowcipy z serii "Polak, Rusek i Niemiec", czy "Polak i Anglik". Jesteśmy dość charakterystyczni jako naród (ciągle narzekamy, nic nie robimy, w Europie jesteśmy postrzegani nawet jako alkoholicy...). Mówi się, że w każdej plotce jest ziarenko prawdy. A jak to jest z nami, Polakami?

Jolanta Antas w artykule Polskie zasady grzecznościowe (nie?)trafnie obnaża stereotypowego Polaka. 

Po pierwsze PONARZEKAJMY!
Amerykanin na pytanie: Co słychać? Odpowie: Wszystko w porządku. - nawet, gdy straci pracę, ukradną mu samochód, a dom zostanie zalany w wyniku powodzi. Natomiast Polak natychmiast zaczyna od wyliczania wszystkich nieszczęść jakie spadły na jego głowę w przeciągu kilku ostatnich lat. Skarżymy się na wszystko. A to na brak słońca, a to na upały, na politykę (szczególnie ceniony temat w polskich dyskusjach), na szefa, na męża, na dzieci, na teściową, na sąsiadów. Jednym słowem: narzekamy na wszystko!

2. UDZIELĘ CI RADY, NAWET JEŚLI O TO NIE POPROSISZ.
Wszystko wiemy najlepiej. Znamy się na rządzeniu państwem, na medycynie (nawet lepiej od lekarzy), na wychowywaniu dzieci, szczególnie cudzych, na małżeństwie (też cudzym). Wiemy najlepiej jaki samochód powinien kupić sąsiad, na jakie studia powinna iść córka, jaką żonę powinien mieć syn, jak wychować wnuki, dlaczego kwiaty sąsiadki źle rosną. Uwielbiamy radzić innym i robimy to wręcz mechanicznie. Często rady przybierają formę nakazów. Jak mówił Fredro: rada graniczy z naganą.

3. POLAK NIE CHWALI, BO CHCE, ON CHWALI, BO MUSI
Muszę stwierdzić, że... Muszę Ci powiedzieć... Muszę Cię pochwalić... - to bardzo popularne zwroty. Przecież nie musimy. Autorka zwrot "Muszę Cię pochwalić, ja bym tak nie umiał" uważa za ironiczny i lekceważący. 

4. DOTĄD BĘDĘ NALEGAŁ, AŻ ULEGNIESZ
Ze mną się nie napijesz? I już nie mamy kontrargumentu, a rano męczy nas kac. Gdy nie mamy ochoty na kolejną dokładkę, gospodyni będzie dotąd zachwalała swoje kulinarne działo, aż w końcu zjemy. Gdy spróbujemy grzecznie odmówić, w odpowiedzi usłyszymy: Pewnie Ci nie smakuje. 

5. KAJAJ SIĘ I SŁUŻ
Padam do nóżek, Polecam się na przyszłość, Przepraszam, że przeszkadzam, Pan wybaczy, Z góry przepraszam... Czasownik przepraszam, jak przypomina autorka, jest wyrazem mającym oddać żal, skruchę, oraz wyrazić obietnicę, że to się więcej nie powtórzy. Dlatego stwierdzenie "Przepraszam, że przeszkadzam, ale..." tak śmieszy np. wspomnianych już Amerykanów. 

Dodatkowo każdy Polak wie, że należy udawać, że zna się tych, których powinno się znać. Gdy rozmówca wymieni jakieś nazwisko to energicznie przytakujemy, a dopiero później staramy się dowiedzieć, o kim była mowa. Gdy znajomi rozmawiają o nowej książce, filmie to oczywiście najczęściej zgadzamy się z nich opinią, a dopiero później czytamy, oglądamy. A gdy jesteśmy chwaleni, zaprzeczamy, po to, aby być chwalonymi jeszcze bardziej. 


piątek, 2 sierpnia 2013

Natręctwa językowe (część I)

www.agape.com.pl
W każdym języku możemy wyróżnić grupę tzw. modnych wyrazów (najczęściej należą do nich zapożyczenia). Jednak bardzo często zdarza się, że używamy ich w niewłaściwym kontekście, wręcz nachalnie, nie zdając sobie sprawy, że czasami najprostszy wyraz, może okazać się najodpowiedniejszy. 

ADEKWATNY (stosowny, właściwy, odpowiedni)
modne, ale błędne użycie: adekwatny do poziomu
poprawnie: odpowiedni do poziomu

ASORTYMENT (zestaw usług, które proponuje jakaś placówka; wybór towarów, które można kupić w jednym sklepie)
modne, ale błędne użycie: różnorodny asortyment
poprawnie: różnorodny towar

ASPEKT (określony sposób patrzenia na jakąś sprawę; punkt widzenia, z którego się coś rozpatruje)
modne, ale niepoprawne użycie: rozpatrywać w kilku aspektach
poprawnie: rozpatrywać z różnych punktów widzenia

DIALOG (rozmowy, dyskusje)
modne, ale niepoprawne użycie: dialog z ludźmi z problemami
poprawnie: rozmowy z ludźmi z problemami

DOKŁADNIE, DOKŁADNIE TAK (właśnie, właśnie tak)
modne, ale niepoprawne użycie: dobrze wybrałam? dokładnie, zgadzasz się ze mną? dokładnie tak
poprawnie: dobrze wybrałam? tak, z pewnością, zgadzasz się ze mną? tak

EGZYSTENCJA (czyjeś życie; bytowanie; istnienie)
modne, ale niepoprawne użycie: wysoka pensja jest podstawą egzystencji
poprawnie: wysoka pensja jest podstawą utrzymania

EKOLOGICZNY (naturalny; nieskażony środkami chemicznymi)
modne, ale niepoprawne użycie: ekologiczna żywność
poprawnie: zdrowa żywność

EKSPONOWAĆ (podkreślać; uwypuklać)
modne, ale niepoprawne użycie: eksponować szczególne zjawiska
poprawnie: podkreślać szczególne zjawiska

ELIMINACJA (usunięcie, zlikwidowanie czegoś)
modne, ale niepoprawne użycie: eliminacja skutków działania...
poprawnie: usuwanie skutków działania...

EMISJA (nadawanie programu radiowego lub telewizyjnego)
modne, ale niepoprawne użycie: emisja serialu
poprawnie: wyświetlanie serialu



Wszystkie przykłady pochodzą z książki Andrzeja Markowskiego, Kultura języka polskiego.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Skróty

Śledząc poszczególne wpisy w internecie zauważyłam, że większość użytkowników nie radzi sobie ze skrótami. Jak je zapisywać? Z kropką, bez kropki, z małej czy wielkiej litery? 

SKRÓTY
W języku polskim skróty najczęściej zapisujemy małymi literami (chyba, że dotyczą nazwy instytucji, np. ZUS, MSWiA lub rozpoczynają zdanie).

Skróty, w których pierwsza i ostatnia litera, jest jednocześnie pierwszą i ostatnią literą wyrazu zapisujemy BEZ KROPKI (np. magister - mgr, doktor - dr, ale już magistra - mgr., doktora - dra/dr. --> jeżeli odmieniając skracany wyraz, zmienia się jego ostatnia litera (z formy występującej w mianowniku na formę innego przypadka), wówczas wstawiamy kropkę.)

W przypadku skrótów wieloczłonowych, jeżeli drugi, trzeci człon rozpoczyna się od samogłoski, wówczas oddzielamy kolejne litery kropkami, np. między innymi - m.in., przed naszą erą - p.n.e. 

Skróty jednoczłonowe, które kończą się na literę, która nie jest ostatnią literą wyrazu, bądź wieloczłonowe, których kolejne człony rozpoczynają się od spółgłoski zapisujemy z KROPKĄ, np. 
- ciąg dalszy nastąpi - cdn.
- i tak dalej - itd.
- i tym podobne - itp.
- jak wyżej - jw.
- wyżej wymieniony - ww.
- to znaczy - tzn.
- tak zwany - tzw. 
- do spraw - ds.
- czytaj - czyt,
- zobacz - zob.
- na przykład - np.


WYJĄTEK stanowią skróty dotyczące walut, wag, miar, jednostek przyrodniczych, symbole pierwiastków (Mg, C, Cl).
Np.
- centymetr - cm
- tona - t
- minuta - min
- kilogram - kg
- grosz - gr